Informacja o zakończeniu kariery przez Steve'a Darcisa była znana już jesienią zeszłego roku, gdy tenisista pożegnał się przed rodzimą publicznością w Antwerpii. Mimo tego 35-letni Belg zdecydował się jeszcze polecieć w styczniu na Antypody, gdzie wystąpił w premierowej edycji ATP Cup, a w czwartek rozegrał ostatni pojedynek w ramach eliminacji do Australian Open 2020. Jego pogromcą już w I rundzie okazał się Francuz Elliot Benchetrit (5:7, 5:7).
Darcis ma na koncie dwa tytuły imprez głównego cyklu, wywalczone w 2007 roku na mączce w holenderskim Amersfoort i w sezonie 2008 na halowych kortach twardych w amerykańskim Memphis. To wtedy był najlepszym reprezentantem Belgii. Najwyżej zajmował 38. pozycję w rankingu ATP. Z pewnością zawitałby do Top 30, gdyby nie nawracające problemy zdrowotne. W ostatnim czasie zawodnik z Liege narzekał na uraz łokcia.
"Rekin" może nie należał do światowej czołówki, ale bardzo dobrze zapisał się w pamięci kibiców. W 2013 roku wyeliminował Rafaela Nadala z Wimbledonu, zostając pierwszym tenisistą, który odprawił Hiszpana w I rundzie imprezy wielkoszlemowej. Mimo tak wspaniałego zwycięstwa nie poszedł za ciosem, gdyż z kolejnego pojedynku wycofał się z powodu kontuzji barku.
ZOBACZ WIDEO: Primera Division. Nowa era w Barcelonie. "Takich oryginałów w piłce już nie ma"
Belgijscy fani zapamiętają Darcisa jako tenisistę, który potrafił zostawić serce dla drużyny narodowej. Jego bilans gier w Pucharze Davisa wynosi 24-19, z czego 23-12 w singlu. W 2015 i 2017 roku miał ogromny wpływ na awans ekipy prowadzonej przez Johana van Hercka do wielkiego finału. Historycznego zwycięstwa w Davis Cup pozbawili wówczas Belgów odpowiednio Brytyjczycy i Francuzi.
Zobacz także:
Australian Open: Mecz z Rogerem Federerem na widoku Huberta Hurkacza
Australian Open: Iga Świątek i Magda Linette poznały rywalki