Mecz I rundy był dla Mariusz Fyrstenberg nieco wyjątkowy, bo po raz pierwszy mierzył się z Pawłem Ciasiem. - Jest moim dobrym przyjacielem, znamy się bardzo długo. To przemiły chłopak i jest absolutnie świetnym zawodnikiem. To nie jest z mojej strony kurtuazja, on ma takie dobre ręce, jak to się mówi w nomenklaturze tenisowej. Będzie grał w Top 100, zapamiętajcie moje słowa. Czego mu brakuje? Troszkę więcej solidności i to wszystko. Może wygrana z Montanesem dałaby mu tę pewność siebie, ale niestety mu się nie udało. Ja mu kibicuję, jest jeszcze młody i uważam, że spokojnie wejdzie do setki - chwalił młodszego kolegę Fyrstenberg.
Taktyka Ciasia i Piotra Matuszewskiego zdawała się być w I secie prosta, wszystkie piłki odgrywali w kierunku Colina Fleminga. - Na szczęście nie przyniosło to efektów, ale tak było. Oni grali warianty na pełnym ryzyku i im to wychodziło, więc to nie jest tak, że my graliśmy źle. My prezentowaliśmy swój tenis, widać było, że publika też była za nimi. Chyba muszę grać w Szczecinie z Marcinem Matkowskim, żeby mi kibicowali. Naprawdę atmosfera była super, być może dla chłopaków po raz pierwszy. Fajnie, że w takich warunkach mogli zagrać tak dobry tenis. To też jest dla nich ważne. Cieszę się ze zwycięstwa, bo to była naprawdę dobra para - powiedział doświadczony deblista.
Bywały sytuacje w przeszłości, kiedy młodzi polscy zawodnicy dobrze wykorzystywali dzikie karty od organizatorów. Nie mając nic do stracenia, grali świetni tenis. - Na pewno jest trudniej, ale to nie był mój pierwszy raz, że grałem przeciw rodakom czy publika była przeciwko nam, jak na przykład w meczach Pucharu Davisa. Człowiek wraz z kolejnymi latami w Tourze się do tego przyzwyczaja, nie robi to już później dużego wrażenia. Na pewno jednak kiedy publika jest za nami, to bardzo pomaga - podkreślił.
Start Fyrstenberga w Szczecinie nie był zapowiadany, bowiem plany pary polsko-brytyjskiej były inne. - To spontaniczna decyzja, jeszcze pięć dni temu nie wiedziałem, że tu będę, ale bardzo się cieszę, że podjąłem decyzję o przyjeździe tu. Nie dogadaliśmy się co do planów, Colin chciał lecieć gdzie indziej, ale w końcu się zgodził. Tu jest jeden z najlepszych Challengerów, o ile nie najlepszy, bo już wielokrotnie dostawał nagrody. Teraz jest jeszcze lepiej niż było, organizacyjnie jest podobny do ATP World Tour 250 czy nawet 500 - to najwyższa półka. Jestem bardzo zadowolony, że tu jestem - zapewnił Polak.
Przez to, że Mariusz i Colin grają w Szczecinie, nasz tenisista jest przewodnikiem dla swojego partnera. - Nie mieliśmy czasu, żeby mu tu coś pokazać, ale on zadaje bardzo dużo pytań. Ostatnio mu wyjaśniłem, dlaczego w Szczecinie jest tak dużo budynków z czerwonej cegły. Bardzo go interesuje polska historia, jestem za to wdzięczny. Nie byłem tu dawno, dużo się zmieniło, jest przyjemna atmosfera, wszystko fajnie wygląda i myślę, że jest to miasto bardzo europejskie - zakończył Fyrstenberg.
Duet polsko-brytyjski w środę zagra z Adrianem Andrzejczukiem i Mateuszem Smolickim.
Dominika Pawlik ze Szczecina
ZOBACZ WIDEO: Życzliwość ważniejsza niż język. Oto wsparcie paraolimpijczyków w Rio (źródło TVP)
{"id":"","title":""}
Byc moze , tylko jest jeden problem
Trzeba grac w turniejach