Jeszcze w 2012 roku reprezentacja pod wodzą Radosław Szymanik walczyła w Grupie II Strefy Euroafrykańskiej, ale błyskawicznie wskoczyła na wyższy szczebel. Polacy w 2013 roku przegrali baraż o awans do Grupy Światowej z Australią, a rok później ulegli drużynie Chorwacji.
[ad=rectangle]
Pomimo tego, że w Grupie II Polacy grali z Madagaskarem, Estonią czy Białorusią, frekwencja dopisywała. Podczas potyczki w Arenie Ursynów kibice, którzy chcieli zobaczyć w akcji Marcina Matkowskiego i Mariusza Fyrstenberga, zostali odesłani z kwitkiem, bo zabrakło biletów. Kolejne spotkanie odbywało się w niekorzystnym terminie (święta Wielkiej Nocy), ale mimo to w Inowrocławiu trybuny nie były puste. Podobnie było w Łodzi w Pałacu Sportu, szczególnie podczas meczów Jerzego Janowicza atmosfera była gorąca.
W 2013 roku rywalizowano kolejno we Wrocławiu, Zielonej Górze i Warszawie. O ile w piątki podczas pierwszych spotkań (zaczynających się o godz. 16) można było narzekać na puste trybuny, podczas potyczek lidera reprezentacji był niemalże komplet. W poprzednim sezonie został rozegrany tylko jeden mecz, ponownie w warszawskim Torwarze.
Wybór Płocka wydawał się być dobry, w Orlen Arenie podczas spotkań szczypiornistów, frekwencja jest znakomita. W mieście umieszczono citylighty, a samo wydarzenie promowano szczególnie w Internecie. Nie dało to jednak prawie żadnego efektu. Przed obiektem nie było kolejek do kas biletowych, jak miało to miejsce przed starciem ze Słowenią w Hali Stulecia. Fani, by dostać wejściówki, czekali po kilkadziesiąt minut, kosztem spóźnienia się na pierwszy mecz. W Płocku wejściówki były w kasach, ale... zostało w nich więcej biletów niż było tych zakupionych. Podczas zmagań ligowych, by wypełnić halę, stosuje się różnego rodzaju promocje, szczególnie dla grup zorganizowanych. W przypadku turniejów czy imprez tenisowych, na tego typu eventy przyjeżdżali zawodnicy z klubów z całego kraju.
Kiedy zarówno w piątek, jak i sobotę, na trybunach dominowali Litwini, których do Płocka przybyło około 400, w niedzielę miało być inaczej. Starcie Janowicza z Berankisem miało być szlagierem weekendu, a tego dnia wszystko miało się rozstrzygnąć. W jednej z płockich galerii z okazji dnia kobiet rozdawano paniom bilety. Czy przyniosło to rezultaty? Tego dnia rzeczywiście była najlepsza frekwencja, ale tylko podczas pierwszego meczu. Atmosfera była dobra, a kibice reprezentacji Polski momentami zagłuszali gości z Litwy. Po zakończeniu i wywalczeniu awansu przez Janowicza, ludzie wyszli z hali, mimo że na kort wyjść miał jeszcze Kamil Majchrzak.
Czy problemem były ceny? Raczej nie, bowiem były niższe niż te na rozgrywki Pucharu Federacji czy na mecze reprezentacji Polski na Torwarze.
Czy problemem był mało medialny przeciwnik? We Wrocławiu Biało-Czerwoni grali ze Słowenią, w której również nie było gwiazd światowego formatu, a mimo to kibice dopisali.
Płock ma tradycje tenisowe, ale w... tenisie na wózkach. Jak widać obecność mistrza wielkoszlemowego w grze podwójnej i półfinalisty Wimbledonu nie zmobilizowała do zakupienia wejściówek. Dlaczego więc wybrano Orlen Arenę? Termin jest trudny ze względu na to, że największe hale w Polsce wykorzystywane są w ligach siatkarskich, koszykarskich czy w rozgrywkach piłki ręcznej, do tego dochodzą imprezy okolicznościowe, które są planowane z dużym wyprzedzeniem. By dany obiekt mógł ugościć Puchar Davisa, musi być dostępny przez tydzień. Z tej przyczyny odpadła Bydgoszcz, która chciała zorganizować spotkanie z Litwą w Hali Łuczniczka.
Podczas pomeczowej konferencji Jerzy Janowicz i Radosław Szymanik wyrazili nadzieję, że kolejne starcie, tym razem z Ukrainą, zostanie rozegrane w mieście z większymi tradycjami tenisowymi. Łodzianin chciałby zagrać w Gdańsku, natomiast mówi się także o Szczecinie, gdzie niedawno do użytku oddano nową halę.
{"id":"","title":""}
"Karnety jednodniowe są nowością, bo wcześniej taka opcja nie była przewidywana. Do sprzedaży trafił Czytaj całość