Polkom nie udało się pokonać Rosjanek w meczu I rundy Grupy Światowej Pucharu Federacji. Sukcesu na korcie zabrakło, był za to duży sukces organizacyjny w Tauron Arenie Kraków. 15 tysięcy kibiców na trybunach, gorący doping w trakcie spotkań, i to bez względu na wyniki Polek (które uległy Rosjankom w każdym z meczów).
W miniony weekend byliśmy świadkami nowej jakości w polskim tenisie. Organizatorzy imprezy - Polski Związek Tenisowy i miasto Kraków - zbierali zewsząd pochwały. Nie tylko od Marii Szarapowej.
[ad=rectangle]
- Dla mnie liczy się przede wszystkim to, co mówią osoby, które uczestniczyły w tym wydarzeniu - zespoły, goście, wszyscy ci, którzy kupili bilety, władze Krakowa. Niewątpliwie promocja, jaka miała miejsce w mediach przez cały tydzień - zarówno Krakowa jak i Tauron Kraków Areny - była bardzo duża. Dochodzą do nas bardzo pozytywne informacje. Pierwszy raz organizowaliśmy tego typu wydarzenie, według mnie stanęliśmy na wysokości zadania - rozpoczął rozmowę z naszym serwisem Piotr Szkiełkowski, wiceprezes Polskiego Związku Tenisowego do spraw organizacyjnych.
Nasz rozmówca przyznaje z uśmiechem, że była tylko jedna sytuacja, która wydarzyć się nie powinna. - Zawsze jak nie ma jakiejkolwiek wpadki, to znaczy, że... wydarzenie się chyba nie odbyło - żartuje. Chodziło mu o niecodzienne ogłoszenie podczas meczu Marii Szarapowej z Agnieszką Radwańską. Tuż przed serwisem Rosjanki wyczytano prośbę o przestawienie jednego z samochodów. - Poza tym ogłoszeniem należy uznać mecz za sukces - dodaje Szkiełkowski.
Polski Związek Tenisowy prawdopodobnie otrzyma wysoką ocenę za organizację spotkania. Joanna Sakowicz-Kostecka w niedzielnej rozmowie ze SportoweFakty.pl powiedziała: - Widziałam, jak delegaci ITF (International Tennis Federation) byli zaskoczeni polskim profesjonalizmem i cmokali z zachwytu. Wiem, że w raporcie, który napiszą po meczu, będą same pochwały i superlatywy. Światowe władze tenisa na pewno zaznaczą sobie Kraków, na swojej mapie, na zielono. Myślę, że kolejne ważne wydarzenia to tylko kwestia czasu.
- Mam nadzieję, że będzie tak, jak mówili, bo to bardzo ważna ocena - przyznaje wiceprezes PZT. - Od tego zależy wiele rzeczy - postrzeganie federacji i nie tylko. Całego naszego kraju, tego, jak jesteśmy w stanie organizować takie imprezy. Wiem, że gdy panowie z ITF przyjechali do Polski, też byli pełni obaw. Natomiast rzeczywiście słowa, które usłyszeliśmy od nich po zakończeniu spotkania, były bardzo pozytywne. Liczymy na to, że takie same słowa znajdą się w raporcie - dodaje.
Piotr Szkiełkowski podkreśla, że spotkanie z Rosją może być przełomowym momentem dla polskiego tenisa.
- Przecieraliśmy oczy ze zdziwienia. Do tej pory - głównie w Davis Cup, bo Fed Cup przez parę lat nie gościł w naszym kraju - długo dochodziliśmy do wydarzenia na poziomie 5 tysięcy osób. Mam na myśli mecz Polska - Australia na Torwarze. Myśleliśmy, że to już jest szczyt możliwości. Gdy dostaliśmy informację, że będziemy grać z Rosją, to pierwsze, o czym pomyśleliśmy: musimy zagrać w Krakowie. A jak Kraków, to Tauron Arena. A jak Tauron Arena, to 15 tysięcy kibiców. "Gdzie do 15 tysięcy, jak przez parę lat dochodziliśmy do 5 tysięcy?" - zastanawialiśmy się. To było wielkie wyzwanie, żeby podjąć decyzję o tym, że próbujemy - wspomina.
Decyzja okazała się strzałem w dziesiątkę. Trybuny wypełniły się do ostatniego miejsca. - To, co było praktycznie niemożliwe, okazało się możliwe. To jest sygnał dla wszystkich osób, które zarządzają tenisem w Polsce, które pracują przy tenisie - trenerów, kierowników ośrodków, właścicieli klubów etc. Nie przypuszczaliśmy, że jest tak duże zainteresowanie. Może nie wszyscy, którzy byli w hali, grają w tenisa, ale na pewno tenis jest dla nich bardzo interesujący. Okazało się, że jest wielki potencjał - kontynuuje Piotr Szkiełkowski.
Tenisowy debiut Tauron Arena Kraków ma już za sobą. Wypadł bardzo okazale. Czy w tej sytuacji Kraków może liczyć na kolejne wielkie tenisowe wydarzenia?
- Bardzo sobie chwalimy współpracę z miastem - ze wszystkimi osobami z Zarządu Infrastruktury Sportowej, Agencji Rozwoju Miasta czy samej hali. Na pewno do Krakowa wrócimy. Żeby jednak tak się stało, musimy mieć - w cudzysłowie - produkt, który będzie godny tej hali, tego miasta i kibiców. Mogę sobie tylko życzyć, żeby dziewczyny wygrały w barażach i pozostały w Grupie Światowej. Wtedy znowu będziemy mogli w niej organizować mecz. Już teraz wiemy, że musimy rezerwować największe hale w Polsce. Jest ciśnienie, ludzie chcą to zobaczyć - dodaje.
Nie chodzi tu tylko o mecze z udziałem Agnieszki Radwańskiej i Marii Szarapowej. Całkiem możliwe, że w Arenie Kraków zagoszczą wkrótce panowie, rywalizujący w Pucharze Davisa. Na razie męska reprezentacja stoczy - w dniach 6-8 marca - pojedynek z Litwą (I runda Grupy I strefy Euroafrykańskiej) w płockiej Orlen Arenie.
- Mam nadzieję, że nasi panowie - pod przewodnictwem Jurka Janowicza, ewidentnie lidera reprezentacji - wezmą przykład z dziewczyn i w niedalekiej przyszłości awansują do Grupy Światowej. Mamy młode zaplecze, które coraz lepiej sobie poczyna, w związku z tym jest to realne. A jak awansujemy, to wtedy na pewno będziemy rozpatrywali kandydaturę Krakowa - podkreśla wiceprezes PZT.
W lutym Fed Cup, w marcu Davis Cup, w kwietniu w Katowicach odbędzie się turniej WTA. Brakuje tylko prestiżowych zawodów z cyklu ATP w naszym kraju. Czy jest szansa na to, by taka impreza odbyła się w Krakowie? - To, że powinna się tam odbyć, to widzieliśmy przez weekend - zauważa Piotr Szkiełkowski, który nie ma jednak dobrych informacji dla kibiców.
Pojawia się dość poważny problem, na który zwraca uwagę wiceprezes PZT. - To nie jest proste. W Arenie Kraków można ułożyć tylko jeden kort. A rozegranie turnieju na jednym korcie jest praktycznie niemożliwe. Musiałaby być dodatkowa hala w Krakowie, która mogłaby współuczestniczyć w tym wydarzeniu. Wówczas kort centralny można by rozłożyć w Arenie Kraków, a dwa-trzy korty w innej hali, która spełniałaby warunki do organizacji takiej imprezy. Na tę chwilę wydaje mi się, że ciężko byłoby taką halę znaleźć - kończy wiceprezes PZT.