Zająć miejsce Radwańskiej - rozmowa z Madison Keys, najmłodszą tenisistką w Top 50

- Zazwyczaj niczego o sobie nie czytam. Nie słucham opinii o mnie, staram się otoczyć szczelnym murem przed osobami, które mnie nie znają - mówi w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Madison Keys.

W tym artykule dowiesz się o:

Robert Pałuba: Zaprzestała pani występów w cyklu juniorskim dość wcześnie, w wieku 16 lat. Co skłoniło panią do takiej decyzji?

Madison Keys: - Zawsze marzyłam o tym, żeby grać w głównym cyklu, jako profesjonalistka, mierzyć się z zawodowymi tenisistkami. Gdy awansowałam odpowiednio wysoko w rankingu i miałam pewność, że będę w stanie występować regularnie w turniejach, to starałam się grać tyle, ile byłam w stanie. Z drugiej strony nie było to łatwe, bo jednocześnie trzeba było grać imprezy juniorskie w związku z ograniczeniami wiekowymi wprowadzonymi [w 2009 roku - przyp. red.] przez WTA.

Czy ograniczanie startów to dobry pomysł? Można odnieść wrażenie, że niektóre zawodniczki chciałyby zadomowić się w głównym cyklu nieco wcześniej.

- Myślę, że próba ochrony młodszych tenisistek to bardzo dobry pomysł. Przede wszystkim zapobiega się przedwczesnemu wypaleniu. Wydaje mi się także, że w dzisiejszych czasach kariery są dłuższe, niż miało to miejsce wcześniej, co może być właśnie efektem ograniczeń.

Jakie są najważniejsze różnice między rozgrywkami juniorek, a rywalizacją wśród profesjonalistek?

- Główna różnica jest jednak w poziomie, jest kompletnie inaczej. Na przykład, w tenisie juniorskim po wygraniu pierwszego seta często druga partia była znacznie łatwiejsza, a wśród zawodowców jest zupełnie na odwrót, tenisistki w drugim secie potrafią zagrać znacznie lepiej. To chyba jest najtrudniejsze, niczego się nie dostaje. Różnica jest także w budowie ciała. Między okresem, gdy się gra wśród juniorek, dorasta, mając 13-14 lat, a tenisem seniorskim. Nawet jak się gra małe turnieje ITF o puli 10, 25, 50 tysięcy dolarów, tenisistki są silniejsze i potężniejsze. Potem, już w głównym cyklu, zawodniczki są w pełni dojrzałe i wytrenowane.

Madison Keys jest najmłodszą tenisistką w Top 50 (foto: si.robi)
Madison Keys jest najmłodszą tenisistką w Top 50 (foto: si.robi)

W którym momencie pani tenisowego rozwoju na scenę wkroczyło USTA [United States Tennis Association, amerykański odpowiednik Polskiego Związku Tenisowego - przyp. red.]?

- Pomagali mi od samego początku, nawet, gdy byłam jeszcze małą dziewczynką i trenowałam w akademii Chris Evert. Zawsze wyciągali pomocną dłoń. Gdy potrzebowałam wsparcia, byli w pobliżu. Tak naprawdę USTA pomaga mi od 13. roku życia.

Na czym, poza wsparciem finansowym, taka pomoc polega?

- Przykładowo, byli w stanie zapewnić mi dzikie karty do różnych turniejów. Zdarzało się też, że szef wyszkolenia kobiet podchodził po meczu i rozmawiał z moimi trenerami, dzielił się swoimi obserwacjami. Od 16. roku życia jestem pod ich opieką. W akademii Chris Evert ćwiczyłam przez sześć lat, zaczęłam jako dziesięciolatka, teraz opiekuje się mną USTA. Mimo to, wciąż bardzo często się spotykamy, bo pracuje jako komentatorka i jeździ na turnieje. Wciąż rozmawiamy i piszemy do siebie, nasze relacje są doskonałe.

Jaką rolę w pani tenisowej edukacji odegrała Chris Evert?

- Sama była znakomitą tenisistką, jej kariera była wspaniała. Każda wskazówka od takiej zawodniczki jest na wagę złota, szczególnie w sferze mentalnej. Przypomina, żeby twardo stąpać po ziemi, skupiać się na dawaniu z siebie wszystkiego na korcie, zamiast rozpraszać sprawami pozakortowymi.

Tak spełniona zawodniczka musi być skarbnicą wiedzy na temat psychologii gry. Czy siłę mentalną można wytrenować?

- Na to składa się wiele czynników. Jednym z nich jest zwykła dojrzałość, z wiekiem łatwiej jest radzić sobie z problemami na korcie. Wierzę jednak, że przykładając do tego odpowiednią uwagę, pracując nad tym, można sobie taką odporność wyćwiczyć.
[nextpage]
Na co, na dzień dzisiejszy, kładzie pani szczególny nacisk podczas treningów?

- Wciąż pracuję nad serwisem i forhendem, to podstawa mojej gry. Ostatnio skupiam się także na grze przy siatce, chciałabym pojawiać się tam częściej. Jeśli chodzi o przygotowanie fizyczne, główny nacisk kładziemy na poruszanie się po korcie, ale dbamy także o rozwój ogólny, na przykład ćwicząc z ciężarami. Wszystkiego po trochu, żeby zachować równowagę. W przerwie między sezonami znacznie więcej czasu spędza się na siłowni i treningach biegowych, także na dłuższych dystansach. Przed turniejem skupiamy się na poprawie szybkości i zwinności.

Znakomity serwis z pewnością przynosi więcej korzyści, niż tylko łatwe punkty.

- Pomaga szczególnie, gdy przegrywam, albo gdy trzeba bronić break pointów. Czasami jestem w stanie go wykorzystać, wybrnąć z tarapatów i wygrać gema, a to daje niezwykły zastrzyk pewności siebie. Mocny serwis to duży atut.

W tym sezonie po raz pierwszy gra pani pełen cykl turniejów. Jakie były największe wyzwania związane ze zmianą obciążeń?

- Na razie wszystko układa się świetnie, bardzo płynnie. Jak się jest w rytmie, to traci się świadomość tego, ile tak naprawdę się gra i jak długo nie było się w domu. Muszę jednak przyznać, że tegoroczne dziesięć tygodni w Europie było dla mnie ciężkie, jeździłam z miasta do miasta. Odnoszę wrażenie, że tenisistki europejskie mogą wrócić na kilka dni do domu, a jak się pochodzi ze Stanów Zjednoczonych lub Australii, to trzeba zostać.

Młode tenisistki zazwyczaj nie posiadają jeszcze pełnego, podróżującego sztabu. Kto stanowi pani największe oparcie?

- Wspaniale jest, gdy moja rodzina i przyjaciele mogą przyjść na turniej. Bardzo dobrze jest mieć także kogoś bliskiego, kto kompletnie nie interesuje się tenisem. Pomaga mi to zrelaksować się poza kortem, nie myśleć o grze.

Jak wyglądają pani oczekiwania w kontekście rozwoju tenisowego i podejścia do spotkań?

- Najważniejsze jest dla mnie, żebym trzymała się swojego planu gry, żebym wychodziła na kort i grała najlepiej, jak jestem w stanie. Próbuję wprowadzać do gry elementy, nad którymi wcześniej pracowałam. Zawsze zaczynam mecze z kilkoma celami i staram się je zrealizować.

Czy ma już pani jakieś nadzieje związane z rankingiem na koniec sezonu?

- Ten sezon jest jak na razie doskonały w moim wykonaniu. Zaczynałam rok w połowie drugiej setki, więc taki progres w rankingu [Keys zajmuje obecnie 40. miejsce - przyp. red.] tylko dodaje mi zapału do pracy. Oczywiście, chcę wciąż poprawiać pozycję w rankingu, ale kluczowe jest rozwijanie moich umiejętności.

Taki awans musiał przykuć uwagę mediów i działaczy. Czy w związku z nim pojawiła się dodatkowa presja?

- Zazwyczaj niczego o sobie nie czytam. Nie słucham opinii o mnie, staram się otoczyć szczelnym murem przed osobami, które mnie nie znają, skupiam się na sobie. Myślę, że oczekuję od siebie tak dużo, że niemożliwym jest, by ktoś z zewnątrz wywarł na mnie choćby porównywalną presję.

Reprezentuje pani kraj, którego tradycje tenisowe liczą dziesięciolecia. Czy któryś zawodnik miał szczególny wpływ na pani rozwój?

- Tak naprawdę, to nie. Zawsze lubiłam po prostu oglądać tenis, podłapywać drobne elementy od różnych zawodników i zawodniczek. Gdybym musiała wybrać jedną osobę, która jest dla mnie wzorem, to pewnie padłoby na Rogera Federera. Spokój, jaki zachowuje na korcie, robi ogromne wrażenie.

Zapytana o największe talenty cyklu Agnieszka Radwańska zawsze zaczyna wyliczanie od pani. Ile znaczą komplementy z ust tak doświadczonej tenisistki?

- To bardzo motywujące. Zawsze miło jest usłyszeć takie komentarze, oznacza to, że moja ciężka praca daje efekty. Moim celem jest zająć w przyszłości ich miejsce.

wtorek, 30 lipca 2013

Robert Pałuba
z Waszyngtonu
robert.paluba@sportowefakty.pl

Źródło artykułu: