Kiedy Julie Bouchard zaprowadziła po raz pierwszy na lokalny kort swoje córki, Eugenie i starszą o sześć minut Beatrice, nie spodziewała się, że jednorazowa, urozmaicająca codzienną zabawę wizyta, zamieni się w poważne treningi. Pięcioletnia Genie nie chciała tracić czasu na przebijanie proponowanych jej balonów i kółek i od razu poprosiła matkę o możliwość prawdziwej gry w tenisa z innymi dziećmi. Szybko okazało się, że odnalazła w sobie pasję i talent, gdyż już po kilku latach zaczęła grać w juniorskich turniejach.
Zanim 19-latka rozpoczęła współpracę z Nathalie Tauziat i Narodowym Centrum Tenisowym w Montrealu, trenowała na Florydzie w akademii Nicka Saviano. Przez trzy lata podnosiła swój poziom, szkoląc głównie techniczną część gry. W przeciwieństwie do rodzimej Kanady, miała również możliwość korzystania tam z otwartych kortów, a nie tylko tych zadaszonych, chroniących przed zimnem i śniegiem.
Za swój największy sukces Bouchard uważa zeszłoroczne zwycięstwo na kortach juniorskiego Wimbledonu. – To było niesamowite doświadczenie grać na korcie numer 1. Nie spodziewałam się wielu kibiców, ale pojawiło się tam około 8 tys. ludzi i byłam naprawdę zaskoczona hałasem, który zrobili, kiedy wychodziłyśmy na kort. Byłam pierwszą Kanadyjką, która wygrała Wielkiego Szlema, co było świetnym uczuciem, a zainteresowanie mediów, gdy wróciłam do domu, było naprawdę duże – wspomina swój sukces. Oprócz tego, 19-latka dwukrotnie triumfowała na londyńskich trawnikach w grze deblowej.
Uwielbiająca zabijać czas spędzany na lotniskach czytając różnorakie książki, Eugénie od samego początku zdawała sobie jednak sprawę, że sukces juniorski nie od razu przekłada się na dobre wyniki w profesjonalnych rozgrywkach. – W juniorach możesz pozwolić sobie na utratę koncentracji na pewien czas, ale nie może się to przydarzyć w grze seniorskiej. Nikt nie da ci punktów za darmo. Każdy jest silny psychicznie. To prawdopodobnie największa różnica między rozgrywkami juniorskimi i seniorskimi, choć bardzo ważne jest też wzmocnienie fizyczne.
Tenis na SportoweFakty.pl - polub i komentuj nasz profil na Facebooku. Jesteś fanem białego sportu? Kliknij i obserwuj nas także na Twitterze!
Początki Kanadyjki na najwyższym szczeblu rozgrywek były jednak udane. Powoli pokonywała coraz wyżej notowane rywalki, a próbkę swoich sił pokazała podczas tegorocznego Wimbledonu, gdzie w drugiej rundzie w dwóch setach rozprawiła się z rozstawioną z 12. Aną Ivanović. Mecz Kanadyjki z Serbką został przeniesiony na kort centralny, gdy z turnieju wycofała się Wiktoria Azarenka. Panie o zmianie kortu dowiedziały się na 15 minut przed rozpoczęciem spotkania.
– Byłam podekscytowana. To było szaleństwo grać przed tak wielką publicznością. Jestem naprawdę szczęśliwa, myślę, że grając swój najlepszy tenis, jestem w stanie pokonać każdego. Dzisiaj wykorzystałam swoje szanse, w czasie meczu wszystko może się zdarzyć. Po wygraniu turnieju juniorskiego, na Wimbledonie czuję się jak w domu – mówiła wzruszona w pomeczowych wywiadach.
Blondwłosa piękność za swoją idolkę z dzieciństwa uważa Marię Szarapową i do dziś wspomina oglądanie jej pierwszego wielkoszlemowego triumfu. Jak na razie, miała okazję zmierzyć się z nią dwukrotnie, jednak w obu przypadkach bez powodzenia. 19-latka porównywana jest z resztą do utytułowanej Rosjanki nie tylko ze względu na urodę, ale i styl gry. Genie uwielbia bowiem grać agresywnie zza linii końcowej i przechodzić do ataku, uderzając wznoszące się jeszcze piłki. Posiada bardzo dobry serwis, który wykorzystuje do dominowania przy własnych gemach serwisowych. Taki styl gry idealnie pasuje do jej ulubionych kortów twardych i trawiastych, jednak Bouchard lubi też ceglaną mączkę, na której, mimo braku doświadczenia, wygrała kilka mniejszych turniejów.
Nastolatka zdaje sobie jednak sprawę, że wiele elementów wymaga jeszcze doskonalenia i przyznaje, że ciężko pracuje nad poprawą regularności, siły i poruszania się po korcie. Nie musi jednak poprawiać swojego podejścia i walki do ostatniej piłki. W tegorocznym spotkaniu Pucharu Federacji przeciwko Ukrainie, mimo groźnie wyglądającej kontuzji kostki, ze łzami w oczach i grymasem bólu na twarzy, wygrała dwa mecze w decydującym dniu rozgrywek.
Marząca w dzieciństwie o zawodzie lekarza, Kanadyjka z każdym rokiem czyni ogromne postępy. Jeszcze w poprzednim sezonie jej marzeniem było dostanie się do czołowej setki rankingu. Teraz, jej celem, o którym fantazjowała od dzieciństwa, jest wygranie turnieju wielkoszlemowego. – To ambitny cel, ale aby coś osiągnąć, musisz mierzyć wysoko.