Jeremy Chardy nie okazał się pierwszym rywalem, który w znaczący sposób przeciwstawi się w tegorocznym Australian Open Andy'emu Murrayowi. Podopieczny Ivana Lendla zagrał solidnie, lecz nie nadzwyczajnie, ale i tak to wystarczyło by pokonać Francuza 6:4, 6:1, 6:2. Dotychczasowy bilans Szkota w pierwszej wielkoszlemowej imprezie tego roku może robić wrażenie. Wywalczył awans do półfinału nie tracąc ani jednego seta, co więcej w żadnym z pojedynków nie musiał rozgrywać nawet tie breaka.
Chardy zaczął ten mecz bardzo mocno zdenerwowany. Miał kłopot z podrzutem piłki do serwisu, oraz z trafianiem pierwszym podaniem. Wykorzystał to Murray, który już w gemie otwarcia przełamał przeciwnika. Tę sztukę powtórzył w gemie numer trzy, a po chwili objął komfortowe prowadzenie 4:0. Francuz nie poddawał się, postanowił walczyć, odrobił stratę jednego breaka, ale na więcej Szkot już mu nie pozwolił, wygrywając seta 6:4.
Taktyka ubiegłorocznego mistrza US Open polegająca na ciągłym obijaniu strony bekhendowej rywala, a także na mocnej pracy w defensywie i wyprowadzaniu kontr zdała egzamin, zaś Chardy w niczym nie przypominał zawodnika, który w III rundzie sensacyjnie wyeliminował z turnieju Juana Martína del Potro. W dwóch kolejnych partiach coraz bardziej zrezygnowany francuski tenisista nie był w stanie zagrozić świetnie returnującemu Murrayowi i dał sobie trzy razy w każdym z tych setów odebrać podanie.
- Uważam, że dziś zagrałem najlepszy mecz z dotychczasowych w tym turnieju, naprawdę dobrze się zaprezentowałem - stwierdził po meczu tenisista z Dunblane.
Zapytany o swojego półfinałowego którym będzie Roger Federer, albo Jo-Wilfried Tsonga, Murray odpowiedział - Będę oglądał ten mecz, mam nadzieję, że Roger i Jo zagrają pięć godzin - zażartował, wzbudzając aplauz na trybunach.
Program i wyniki turnieju mężczyzn
Polub i komentuj profil działu tenis na Facebooku, czytaj nas także na Twitterze!
Murray jest mu więc sądzony. rRwanz za igrzyska (lub za Masters - zależy z której strony patrzeć) czeka !