Anna Niemiec: Co z tą liderką?

Dominacja Wiktoria Azarenki w kobiecym tenisie na początku sezonu 2012 jest niepodważalna. Białorusinka jest numerem jeden, wygrała już cztery turnieje, w tym wielkoszlemowy Australian Open.

W tym artykule dowiesz się o:

W tym roku wygrała 23 mecze, nie przegrała ani jednego. To najlepszy początek sezonu od 1997 roku, kiedy to Martina Hingis wygrała pierwsze 37 meczów. Swoje najgroźniejsze rywalki Azarenka potrafi "zmieść" z kortu, o czym najboleśniej przekonały się Agnieszka Radwańska i Maria Szarapowa.

Wiktoria niesamowicie gra w tenisa, to fakt. Oprócz tego, jak na moje oko, nieźle prezentuje się na korcie i poza nim. Wydawałoby się, że ma wszelkie predyspozycje do tego, żeby zostać nową mega gwiazdą tenisa, ambasadorką dyscypliny na całym świecie. Jednak coś nie gra: za Azarenką nie przepadają kibice tenisa. Podczas turnieju w Indian Wells więcej ludzi przychodziło na mecze z udziałem Szarapowej czy Ivanović, niż na te z udziałem Wiki. A ci, którzy zdecydowali się przyjść w większości wspierali jej przeciwniczki.

Jest Azarenka jedną z niewielu zawodniczek, na którą tenisowa publiczność potrafi regularnie gwizdać i "buczeć". Zdarzały się również sytuację, że kibice zgromadzeni na kortach śmiali się z Białorusinki, naśladując jej charakterystyczne i znane na całym święcie pojękiwania. Dziennikarze również nie przejawiają jakiegoś specjalnego zainteresowania osobą obecnej liderki kobiecego tenisa. W internecie pojawiło się zdjęcie, opublikowane przez samą zawodniczką, z którego miałoby wynikać, że na konferencję prasową Wiktorii po zwycięstwie nad Andżeliką Kerber przyszły... dwie osoby.

Z czego wynika ta obojętność czy wręcz czasami niechęć wobec bezdyskusyjnie najlepszej teraz tenisistki na świecie? Może chodzi o jej styl gry, niezwykle skuteczny, ale bez fajerwerków technicznych. Nie ma firmowego zagrania, które wyróżniałoby Azarenkę na tle pozostałych zawodniczek. To, co Wiktoria robi z przeciwniczkami na korcie często porównywane jest do skutków działań walca czy czołgu. Są to maszyny, które dobrze spełniają swoje zadanie, ale nikt jakoś nie ma ochoty się nimi zachwycać. Może dlatego, jak zauważyli również amerykańscy eksperci tenisowi, publiczność podczas Indian Wells chętniej i głośniej oklaskiwały nieliczne udane zagrania Isi i Maszy, niż kolejną podobną akcję przeprowadzoną przez Białorusinkę.

Jeśli nie styl gry, to może zachowanie Azarenki na korcie jest przyczyną braku popularności dla niej. Jej okrzyki podczas gry na pewno są irytujące, ale przecież Szarapowa zaczęła krzyczeć wcześniej i podobno robi to głośniej. Gorsze jest to, że Wiktoria dosyć często i chętnie kłóci się z sędziami, w niezbyt sympatyczny sposób potrafi zwrócić się do dzieci podających piłki. Zdarzało się również, że atakowała swoją przeciwniczkę lub okazywała jej lekceważenie, czego doświadczyła Marion Bartoli podczas ostatniego Turnieju Mistrzyń. Jej reakcje na korcie są bardzo emocjonalne - często "męskie", agresywne i nieadekwatne do wyniku czy przebiegu spotkania. Tenisiści, gdy ogrywają kogoś do zera, jednego czy dwóch, oczywiście cieszą się z gładkiego zwycięstwa, ale również mają w zwyczaju po zakończeniu pojedynku poklepać rywala lub rywalkę po plecach i dodać słowo pocieszenia. Azarenka czasami robi wrażenie jakby największą radość sprawiało jej upokorzenie rywalki i w meczach, w których nie napotyka na opór wykonuje gesty, które w tym wypadku nie przystają tenisistce z światowej czołówki, a co dopiero liderce rozgrywek.

Wiktoria Azarenka świetnie gra w tenisa, dobrze wygląda. Jest prawdziwą liderką, bo wygrała turniej wielkoszlemowy (inaczej niż Woźniacka, nieustannie atakowana, gdy była numerem jeden). W jej grze nie widać słabych stron. Potrafi atakować, bronić się, świetnie się porusza po korcie. Ta dziewczyna teoretycznie powinna mieć u stóp cały tenisowy świat, ale zachwytów jakoś nie słychać. Czegoś brakuje, nie umiem powiedzieć czego dokładnie.

Azarenka nie jest ani tak charyzmatyczna jak Serena Williams, której kibice potrafią wybaczyć naprawdę wiele. Nie wzbudza takiej sympatii jak Kim Clijsters czy Karolina Woźniacka. Nie ma jednego uderzenia, którym zachwycaliby się kibice na całym świecie, jak Justin Henin czy Amélie Mauresmo. Nie jest tenisowym geniuszem, jak Martina Hingis. Ale kto wie, może Wiktoria potrzebuje czasu, żeby "dorosnąć", przyzwyczaić się do nowej sytuacji, do roli liderki i wkrótce przekona do siebie nie tylko najwierniejszych fanów, ale również cały tenisowy świat.

Źródło artykułu: