Pęknięta struna: Harce z Gaëlem

W pierwszej setce rankingu ATP jest aż 11 Francuzów: Tsonga, Gasquet, Llodra, Simon, Chardy, Mannarino, Serra, Benneteau, Mahut, Mathieu oraz sklasyfikowany najwyżej spośród nich, na 11. miejscu, Gaël Monfils. To właśnie on jest największą nadzieją tamtejszych kibiców.

W tym artykule dowiesz się o:

Nie ulega wątpliwości, że Gaël jest jednym z najciekawiej grających zawodników. Nigdy się nie poddaje. Zawsze, będąc nawet na straconej pozycji, biegnie ostatkami sił do piłki, co niejednokrotnie kończy się zdobyciem efektownego punktu i owacjami na stojąco. Swoją "pogoń" kończy zazwyczaj imponującym, ale bardzo niebezpiecznym na twardych kortach ślizgiem - powodem częstych, powracających kłopotów ze stawami kolanowymi. Potrafi przez długi czas bronić się za linią końcową, aby następnie świetnym forhendem przejść do ataku i udowodnić, że walcząc, bardzo szybko można dojść na szczyt.

24-latek rozpoczął swoją karierę w 2002 roku. W 2004 zdobył trzy juniorskie tytuły wielkoszlemowe, a rok później triumfował w pierwszym turnieju z cyklu ATP Tour, wygrywając na kortach ziemnych w Sopocie. Do dziś wygrał jeszcze dwa turnieje: w Metz (2009) i Montpellier (2010).

Swój największy sukces w dotychczasowej karierze odniósł w 2008 roku, kiedy doszedł do półfinału Roland Garros, po drodze eliminując Arnauda Clémenta, Luisa Hornę, Jürgena Melzera, Ivana Ljubičicia i Davida Ferrera. Po wyrównanym spotkaniu uległ dopiero Rogerowi Federerowi. Po tym turnieju trójkolorowi uwierzyli, że jeszcze niejednokrotnie będą mogli świętować sukcesy swojego rodaka.

Za co kocha się Monfilsa

Paryżanin swoją ekspresją na korcie zadziwia nie tylko fanów, ale wszystkich wielbicieli męskiego tenisa. Na każdym kroku pokazuje, że w tym sporcie nie liczą się rankingowe punkty, ale zabawa. Z każdego spotkania chce zrobić wielkie widowisko dla kibiców, aby to oni czerpali jak najwięcej przyjemności z oglądania go w akcji. W zamian za to, odwdzięczają mu się rewelacyjnym dopingiem i wsparciem na każdym krańcu świata.

Gaël największe sukcesy odnosił na "swojej" ziemi. To właśnie we Francji był w półfinale Wielkiego Szlema, wygrał dwa zawodowe turnieje, a także dwukrotnie dochodził do finału w hali w Paryżu-Bercy. W 2009 roku uległ Novakovi Đokoviciowi dopiero w tie breaku trzeciego seta, a kilka miesięcy temu nie dał rady rewelacyjnemu w halowych turniejach Robinowi Söderlingowi. W półfinale, niesiony dopingiem miejscowych fanów, po mrożącym krew w żyłach, zakończonych trzema tie breakami setach, pokonał jednak Federera. Był wtedy w stanie wygrać, uprzednio uciekając spod noża i broniąc piłek meczowych. W ten sposób został bohaterem jednego z najlepszych spotkań w ubiegłym sezonie.

Niestety, zabawy z kibicami, pomysłowe celebracje zdobytych punktów oraz szalone wymiany niejednokrotnie kończą się dla niego nie najlepiej. Oprócz wspomnianych problemów z kolanami, paryżanin ma również kłopoty z utrzymaniem odpowiedniej koncentracji przez całą konfrontację. Bardzo często jedna akcja potrafi na dłuższy wybić go z rytmu, czego skutkiem są zaskakujące porażki lub strata kilku gemów z rzędu.

Czy Monfils będzie w stanie wygrać w swojej karierze wielkoszlemowy turniej? Moim zdaniem tak. Ma do tego predyspozycje i jeżeli będą omijały go problemy zdrowotne, niejeden raz może zadziwić podczas Roland Garros. Grając na ulubionej nawierzchni i w ukochanym mieście, niesiony przez żywiołową publiczność, może zapisać się na kartach historii. Najpierw jednak musi popracować nad swoją psychiką, aby szalone zagrania nie wyparły do końca tych przemyślanych. Wtedy będzie w stanie wygrać niejeden wielki turniej. Życzę mu tego z całego serca, mając nadzieję, że inni zawodnicy wezmą z niego przykład i postawią na radość z gry, a nie liczenie rankingowych punktów i ilości zer na koncie bankowym.

Źródło artykułu: