W czwartek ogłoszono, że Iga Świątek miała w swoim organizmie niedozwolony środek. To właśnie pozytywny test dopingowy sprawił, że Iga Świątek nie wzięła udziału w jesiennych turniejach w Azji. U Polki wykryto śladowe ilości trimetazydyny (TMZ) - zaledwie 0,05 ng/ml (50 pg/ml).
Była liderka rankingu WTA została zawieszona na miesiąc, a w tym czasie zbierała dowody na swoją niewinność. Okazało się, że substancja przedostała się do organizmu Polki za pomocą skażonych tabletek melatoniny. To popularny środek nasenny, który dozwolony jest do użytku przez sportowców.
ZOBACZ WIDEO: Aż trudno uwierzyć, że ma 41 lat. Była gwiazda wciąż w formie
Choć Międzynarodowa Agencja ds. Integralności Tenisa (ITIA) stwierdziła, że Świątek nie wzięła celowo TMZ, to i tak utrzymała w mocy miesięczne zawieszenie. Polka odsłużyła już 22 dni kary, a pozostałe osiem dni przypadnie na grudzień, w którym nie odbywają się żadne turnieje.
Ta decyzja może mieć jednak wpływ na to, czy Świątek w przyszłości będzie otrzymywać emeryturę olimpijską. Jak na razie może być spokojna, choć przepisy ustawy o Sporcie mówią jasno.
"Świadczenie przysługuje osobie, która (...) nie była karana dyscyplinarnie za doping w sporcie dyskwalifikacją w wymiarze jednostkowym większym niż 24 miesiące lub więcej niż raz bez względu na jej jednostkowy wymiar" - można przeczytać w dokumencie.
Oznacza to, że jeśli Iga Świątek jeszcze raz zostanie przyłapana na podobnym wykroczeniu, to straci prawo do otrzymywania emerytury olimpijskiej. W 2024 roku wynosi ona 4203 zł i 04 gr brutto. Od emerytury nie jest jednak pobierany podatek dochodowy, jak i składki na ubezpieczenie zdrowotne i społeczne.
zenua