Był to pierwszy raz, kiedy Iga Świątek wystąpiła w turnieju finałowym prestiżowych rozgrywek, które nieoficjalnie nazywa się drużynowymi mistrzostwami świata w tenisie. Termin Billie Jean King Cup zwykle dość mocno kolidował z WTA Finals. Tym razem Polka zakończyła tam udział na fazie grupowej, a przed pierwszym spotkaniem w Maladze i tak miała kilka dni przerwy.
Ostatecznie liderka kadry stawiła się na powołanie Dawida Celta i razem z Magdaleną Fręch, Magdą Linette, Katarzyną Kawą oraz Mają Chwalińską, rywalizowała o jak najlepszy wynik.
Brak rozstawienia sprawił, że Polki musiały grać najpierw w I rundzie z Hiszpankami, które pokonały 2:0. Następni w ćwierćfinale uporały się z Czeszkami 2:1 i w końcu zostały zastopowane przez późniejsze zwyciężczynie, Włoszki (1:2).
ZOBACZ WIDEO: "Nie takie nazwiska przegrywają". Kibice bronią selekcjonera Probierza
Nastroje w zespole były jednak wyśmienite. Widać było, że Świątek świetnie się czuje w nowych dla siebie okolicznościach, kiedy nie jest pozostawiona sama sobie na korcie, a jest dopingowana nie tylko przez swój sztab, ale tez koleżanki z kadry.
"Dziękuję" - napisała na Instagramie. Do tego dołączyła dwie emotikony serduszek w białym i czerwonym kolorze, nawiązując do barw narodowych.
Dla Świątek, Fręch i Linette to koniec sezonu. Kawa i Chwalińska walczą jeszcze o punkty do rankingu WTA.