Ta scena przejdzie do historii tenisa. Świątek pokazała klasę [OPINIA]

Kibice Igi Światek zamarli, gdy została z impetem trafiona piłką w ćwierćfinale igrzysk w Paryżu. Polka przyklękła, pojawiły się łzy, ale za chwilę wstała i pokazała, kto ma waleczne serce. Wkrótce świętowała awans do półfinału igrzysk.

Tuż przed startem ćwierćfinału IO Paryż 2024 Iga Świątek - Danielle Collins nadeszły niepokojące informacje. Nad kortami zaczęło padać, zasunięto dach nad kortem Suzanne Lenglen. To była zła wiadomość szczególnie dla liderki rankingu WTA.

Dlaczego? Otóż przy wilgotnym powietrzu kortu i zamkniętym dachu różnica w nawierzchni jest widoczna, a piłka zachowuje się trochę inaczej. Świątek traci sporo atutów, które pozwalają jej królować na kortach ziemnych. Żeby nie być gołosłownym, Iga Świątek niemal odpadła już w drugiej rundzie tegorocznego Roland Garros z Naomi Osaką. Warunki były podobne. Pierwszy mecz na IO z Iriną-Camelią Begu, w którym niemal sensacyjnie nie przegrała drugiego seta, także o tym świadczył.

Na szczęście dla Polki warunki się poprawiły i spotkanie toczyło się przy otwartym dachu. W pierwszym secie grała po prostu jak w transie. Powrót ze stanu 0:40 w gemie? Żaden problem. Oglądaliśmy najlepszą wersję Igi. Zwyciężyła 6:1 i wydawało się, że nic już nie jest w stanie jej zatrzymać.

ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Igrzysk". Szalony mecz Polek z Chinkami. "Ta hala eksplodowała kilka razy"

Nic nie zapowiadało tego, jako pokaz niemocy będziemy oglądać w drugiej partii. Jasne Danielle Collins grała świetnie. Tak jak na początku 2022 roku, kiedy to dotarła do finału Australian Open, a w półfinale ograła naszą reprezentantkę. Dowodem bezradności Igi Świątek było to, jak jednej z akcji ósmego gema mogła zrobić co chciała, miała otwarty kort.

A i tak posłała piłkę w aut. Wpadła w dołek. Zastosowała swoją tradycyjną zagrywkę. Po drugim secie wzięła przerwę, zeszła do szatni. Pauza trwała jednak na tyle długo, że niektórzy kibice na trybunach przywitali ją gwizdami. Czy ruszyło to Igę? Absolutnie nie, bowiem od pierwszych piłek oglądaliśmy już lepszą wersję liderki rankingu WTA.

Na początku trzeciej partii wszyscy zamarli. Iga Świątek podeszła pod siatkę, gdy przewagę  sytuacją miała Daniele Collins. Amerykanka uderzyła tak mocno, że Polka nie miała czasu, by zareagować. Uderzyła ją piłką gdzieś pod żebra. Liderka rankingu aż uklęknęła. Kibice Świątek z niepokojem patrzyli się na swoją idolkę.

Spora część tenisistek zrobiłaby awanturę. Inne po takim czymś tylko by się podłamały. Iga jednak wstała i wróciła do gry. Wiedziała, że Collins nie zrobiła tego specjalnie, nie chciała jej zrobić krzywdy. Jednocześnie, potraktowała to jako motywator. Wybaczyła, ale nie zapomniała. Pewnie pomyślała sobie "Ja ci jeszcze pokażę!"

No i pokazała. Udowodniła, że potrafi znaleźć odpowiedź na wszystko. To właśnie dlatego zdominowała światowy tenis przez ostatnie 2,5 roku. Dała przykład jak wykorzystać sportową złość. Bezwzględnie punktowała każdą największą słabość rywalki. Szkoda tylko, że Daniele Collins nie dokończyła meczu z powodu urazu mięśni brzucha. Pewnie Świątek i tak by go wygrała bez większego problemu. Ten mecz jednak nie powinien się tak skończyć.

Trzeba jasno sobie przyznać: ta rywalizacja stała na znakomitym poziomie. Collins jako pierwsza rywalka podczas tegorocznych igrzysk poważnie przetestowała Igę Świątek. To może być kluczowe jeśli chodzi o mecze w strefie medalowej. W półfinale na liderkę rankingu czeka nie byle kto, bowiem finalistka tegorocznego Australian Open Qinwen Zheng. Trzeba się spodziewać trudnej przeprawy.

Arkadiusz Dudziak, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj więcej:
Inaczej niż podczas Roland Garros. Świątek tłumaczy

Źródło artykułu: WP SportoweFakty