Polak trenuje światową supergwiazdę. Teraz nastąpi wielka zmiana

Getty Images / Marco Canoniero/LightRocket oraz Foto Olimpik/NurPhoto / Na zdjęciu: Wesley Koolhof i Mariusz Fyrstenberg
Getty Images / Marco Canoniero/LightRocket oraz Foto Olimpik/NurPhoto / Na zdjęciu: Wesley Koolhof i Mariusz Fyrstenberg

Nie każdy wie, że to Polak Mariusz Fyrstenberg prowadzi jednego z najlepszych tenisistów świata - deblistę Wesleya Koolhofa. Jak w ogóle doszło do rozpoczęcia ich współpracy?

W tym roku Koolhof wraz z Nealem Skupskim wygrał Wimbledon w grze podwójnej. Wcześniej był liderem rankingu ATP deblistów. W Holandii jest prawdziwą gwiazdą, a teraz ma przed sobą ważne zadanie.

Podopieczny Mariusza Fyrstenberga może poprowadzić Holandię do półfinału Pucharu Davisa. Oranje w czwartek o godz. 10:00 zagrają swój ćwierćfinał przeciwko Włochom. Transmisja meczu w WP Pilot.

Arkadiusz Dudziak, WP SportoweFakty: To rzadka sytuacja, że deblista jest największą gwiazdą tenisa w kraju, a właśnie tak jest w przypadku Wesley’ego Koolhofa.

Mariusz Fyrstenberg, trener Wesley’ego Koolhofa, kapitan kadry Polski w Pucharze Davisa, były dyrektor BNP Paribas Open: Singliści zawsze są bardziej rozchwytywani i mają przewagę medialną. W Holandii tak nie do końca jest i mamy kilka gwiazd. Wesley’ego, 23. na świecie Griekspoora w singlu. Wesley był liderem rankingu deblowego, na jego mecze przychodzi bardzo dużo osób, podobnie na Griekspoora.

ZOBACZ WIDEO: Jędrzejczyk rusza z projektem w telewizji. "Nie mogę się już doczekać"

Na co może być stać Holandię w Pucharze Davisa? W czwartek zagra w ćwierćfinale z Włochami.

Mają świetnych młodych zawodników. Nie mają supergwiazdy singlowej, ale jest dobry Griekspoor, mają Koolhofa, Robina Haase, Botica van de Zandschulpa. Mogą wygrać z każdym. Puchar Davisa jest bardzo nieprzewidywalny. Djoković będzie największą gwiazdą, ale jest już zmęczony sezonem, więc będą decydować niuanse.

A czego Polakom brakuje, by chociażby w tej szesnastce Pucharu Davisa się znaleźć?

Niestety, w singlu w turniejach wielkoszlemowych mamy tylko Huberta. Czekamy na zdolną młodzież, Kacpra Żuka, Maksa Kaśnikowskiego, Tomasza Berkietę. Mamy bardzo dobrego debla, Jan Zieliński to zawodnik z czołówki, który może zagrać przecież w parze z Hubertem. Musimy trochę poczekać aż młodzi się rozwiną. Obecnie jesteśmy siłą gry między grupą światową, a pierwszą. Przy dobrym losowaniu, możemy wejść do szesnastki. W lutym zaczniemy z Uzbekistanem, a później zobaczymy, co z tego będzie.

Jak doszło do współpracy pana i Koolhofa?

Wesley szukał trenera i się ze mną skontaktował. Charakterologicznie jesteśmy bardzo podobni, znamy się jeszcze z czasów moich występów. Jest bardzo spokojną osobą, to bardzo ważne, by trener z zawodnikiem się dogadywali, bo wtedy ma się komfort pracy.

Jego zwycięstwo w Wimbledonie wraz z Neilem Skupskim to był najpiękniejszy moment w pańskiej trenerskiej karierze?

Na pewno jeden z kilku. Wspieram też Janka Zielińskiego. Z Wesley’em jestem dwa lata, z Jankiem trochę dłużej. Jako kapitan reprezentacji mam z nim bliski kontakt. Jego finał w Australian Open też dla mnie wiele znaczył. Obu z nich wspieram, pracuje nam się bardzo dobrze. Może kiedyś zagrają razem i stworzą jedną parę.

Kiedyś stałe pary w deblu to był ogromny wyjątek, Koolhof i Skupski razem grali przez ostatnie lata. To na pewno pomaga w osiągnięciu wyników.

To właśnie jest największy problem w popularyzacji debla. Ludzie nie nadążają, by śledzić te roszady. Jeśli zawodnik uważa, że może z innym partnerem osiągnąć więcej, to po prostu go zmieni. Ja i Marcin Matkowski byliśmy razem bardzo długo, ale inne duety to maks 2-3 sezony. Mimo sukcesów, poszukuje się więcej. Nikt się na nikogo nie obraża, dwóch zawodowców po prostu się rozstaje. I tak teraz miało miejsce z Koolhofem i Skupskim, którzy od przyszłego sezonu nie będą już grać razem.

A jakie były powody?

Wesley czuł, że potrzebuje zmiany, Neil nie tak bardzo. To było raczej jednostronne. To trudne rozmowy. Wiadomo, że zajmowałem się też Neilem, a czasem jego trener opiekował się moim graczem. Przez te 2 lata trochę się ze sobą zżyliśmy. Wesley zdecydował się grać z Mekticiem, z którym wcześniej wygrał ATP Finals. Czas pokaże, czy to była dobra decyzja.

Jak wygląda przygotowanie meczowe w deblu, gdzie każdy zawodnik ma innego trenera. Któryś z nich ma decydujący głos?

Tylko czasem para deblowa ma jednego trenera, często jest tak, że każdy zawodnik ma swojego. Zawsze siadaliśmy w czwórkę i analizowaliśmy przeciwników. Trener Skupskiego miał inne spojrzenie niż ja i to było dobre, dawało nam przewagę nad innymi parami. To kwestia komunikacji i nie było między nami konfliktów. Nawzajem nie wchodziliśmy sobie w trenowanie zawodników, ale jak byliśmy na turnieju to obaj robiliśmy analizy. Co dwie głowy, to nie jedna.

Kiedyś w deblu normą było to, że tenisista nie miał stałego trenera, który z nim jeździł na turnieje. Podobnie było z Koolhofem, który dopiero 2 lata temu zdecydował się zatrudnić pana. To jakiś stały trend?

To związane też jest z pieniędzmi, debliści zarabiają coraz lepiej. Spora część z nich chce inwestować, by co tydzień był z nim jakiś trener. Ja nie jestem w stanie dużo podróżować. Jeżeli mnie nie ma z Wesley’em, to jeździ Rob Morgan. Holender woli mieć dwóch trenerów, którzy się uzupełniają, rozmawiają ze sobą.

Największą zmianą są mecze. Trenerzy siedzą w boksie, mają kontakt z zawodnikami. Mogą się o coś dopytać, to zagrzewa ich do walki. Często Wesley podchodzi i pyta, co grać w poszczególnych sytuacjach. To też jest bardzo potrzebne. Debliści często są starszymi sportowcami, więc lubią sami decydować o sobie.

Co ogromne doświadczenie pana, byłego deblisty i finalisty wielkoszlemowego, daje przy współpracy z Koolhofem?

Wesley ma analityczny, wręcz matematyczny umysł. Jestem podobny. Sporo analizujemy i czasem dochodzimy do różnych wniosków.

Był pan w ostatnim roku dyrektorem BNP Paribas Open w Warszawie, na którym występowała Iga Świątek. Dlaczego tego turnieju nie udało się utrzymać w kalendarzu?

W przyszłym roku odbędą się igrzyska. Iga wystąpi w Paryżu, a to był podobny termin. Liderka rankingu WTA bardzo dużo gra. Do tego też pojawiły się sprawy biznesowe, więc lepiej było projekt zawiesić na kołek.

Jest szansa, że ten turniej wróci w przyszłości?

Zawsze jest. Mam nadzieję, że kiedyś wrócimy do tematu.

Czytaj więcej:
Młodzi na pierwszym planie. Znamy uczestników ostatniego turnieju w sezonie

Komentarze (0)