To był hit całego turnieju WTA Finals w Cancun. W półfinale zmierzyły się bowiem liderka światowego rankingu Aryna Sabalenka i jego wiceliderka Iga Świątek. Stawką był nie tylko awans do finału, ale też pierwsza pozycja w rankingu na koniec roku. Mecz w dwóch setach wygrała Polka i jeśli w decydującym pojedynku pokona Jessicę Pegulę, to ona odzyska fotel liderki.
Sabalenka nie mogła znaleźć sposobu na Świątek. Białorusinka nie potrafiła ustabilizować swojej gry i wciąż miała duże problemy z serwisem. Dla odmiany Świątek bardzo dobrze przyspieszała akcje forhendem i była solidna w każdym elemencie swojej gry.
- Zdecydowanie chcę pochwalić Igę. Bardzo dobrze zaadaptowała się do gry w tych warunkach. Na tym korcie była zdecydowanie dużo lepsza ode mnie. Zaczęła wywierać presję i wygrała - powiedziała po spotkaniu Sabalenka.
ZOBACZ WIDEO: W trybie pilnym Polka zawiesza karierę. Jest w ciąży
- Jeśli chodzi o mój występ tutaj, to było to wyzwaniem. Straszne, nienajlepsze, bardzo smutne. Z kolei mój sezon był niewiarygodny, niesamowity i najlepszy - oceniła reprezentantka Białorusi.
Sam turniej w Cancun dostarczył wielu kontrowersji z powodu jego organizacji. Sporo problemów sprawiły też warunki atmosferyczne. Sabalenka odniosła się do działań organizacji WTA.
- W tym jest problem. Po prostu to ogłosili i tyle. Nie pytają zawodniczek, gdzie chciałyby grać. Chciałabym brać udział w tego typu decyzjach. Posiadanie zdolności do kontrolowania tych decyzji byłoby naprawdę pomocne - stwierdziła Sabalenka.
Czytaj także:
Na noże! Zobacz ranking WTA po zwycięstwie Świątek nad Sabalenką
Sabalenka na deskach! Nokaut w półfinale WTA Finals