Bezolimpijka. Aleksandra Shelton (Socha) walczy o piąty wyjazd na igrzyska olimpijskie

WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Aleksandra Socha (z lewej) po przegranej w 1/32 finału szermierki kobiet
WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Aleksandra Socha (z lewej) po przegranej w 1/32 finału szermierki kobiet

Aleksandra Shelton (Socha) jest najpewniej jedyną sportsmenką na świecie w takiej sytuacji. Reprezentuje barwy USA, ale na IO nie może wystąpić. Nie może również wrócić do kadry Polski. Zabraniają tego przepisy. Brakuje też dobrej woli działaczy.

W tym artykule dowiesz się o:

Rok 2004 - igrzyska olimpijskie w Atenach, 2008 - Pekin, 2012 - Londyn, 2016 - Rio de Janeiro. Aleksandra Shelton (Socha) marzy o tym, by pojawić się na igrzyskach po raz piąty. W Tokio w 2021 roku (IO zostały przeniesione z powodu epidemii koronawirusa - TUTAJ przeczytasz więcej informacji na ten temat). Tym samym zapisałaby się na kartach historii. Jako druga Polka - po niezapomnianej Irenie Szewińskiej - wzięłaby udział w pięciu igrzyskach.

To jednak nie takie łatwe. I nie chodzi o sportową formę. Chodzi o węzeł gordyjski, który powstał w wyniku trwających kilkanaście miesięcy nieporozumień, kłótni i złej woli na linii: zawodniczka - Polski Związek Szermierczy - Polski Komitet Olimpijski.

Prezes przestał odbierać telefon

18 sierpnia 2018 roku Socha spotkała się z prezesem PZSzerm - Adamem Konopką. Usiedli w jednej z restauracji centrum handlowego "Klif" w Warszawie. Atmosfera była bardzo dobra: rozmawiali, żartowali. Nagle Socha powiedziała: - Prezesie, prawie rok temu wyszłam za mąż (jej wybrankiem jest Bradley Shelton, amerykański żołnierz - przyp. red.), urodziłam synka Henia, chciałabym teraz kontynuować karierę w USA.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: płynęła ze... szklanką na głowie. Nieprawdopodobny wyczyn Katie Ledecky!

Dlaczego zdecydowała się na taki ruch? - Nie otrzymałam wsparcia po przerwie macierzyńskiej ze strony polskiego związku, które pozwoliło by mi na powrót do wysokiej formy i walki na arenie międzynarodowej (...) Byłam już dla nich za stara i tak naprawdę chyba nigdy wystarczająco dobra. Dalsza współpraca nie miała sensu - powiedziała w rozmowie z WP SportoweFakty.pl w 2019 roku.

Konopka przyjął wiadomość bardzo pozytywnie. "Jasne, jak masz taką możliwość, to korzystaj i załatwiaj" - miał odpowiedzieć.

Pożegnali się z uśmiechami na twarzy.

Zawodniczka złożyła oficjalne pismo w związku. Miała nadzieję, że to formalność. Przecież prezes obiecał.

Niedawno minęły dwa lata od tego spotkania. Shelton nadal nie może jechać na IO. A prezes Konopka nie odbiera już od niej telefonów, ani nie odpisuje na SMS-y. Kontakt się urwał.

"Oddzwonię za godzinę"

Postanowiliśmy zapytać - po dwóch latach - pana prezesa, dlaczego zerwał kontakt z zawodniczką, dlaczego nie odbiera od niej telefonów i nie chce pomóc w rozwiązaniu sprawy. Dodzwoniliśmy się za pierwszym razem.

- Jestem teraz (rozmowa została przeprowadzona w poniedziałek 16 sierpnia) na spotkaniu, oddzwonię za godzinę - poinformował nas stanowczo.

Nie oddzwonił. Ani za godzinę, ani za dwie, ani za dzień. Próbowaliśmy jeszcze kilka razy się dodzwonić. Nie odebrał. Na nasze pytania nie odpowiedział.

Najpierw straciła pracę

Zaledwie kilka dni po spotkaniu z Konopką zawodniczka została wezwana przez dowódcę jednostki, w której była zatrudniona na etacie. Usłyszała, że do wojska wpłynął anonimowy donos, że zamierza wyjechać z kraju i osiedlić się w USA.

Zawodniczka podczas spotkania z Konopką prosiła o dyskrecję. O jej pomyśle wiedziały tylko trzy osoby: ona, mąż i prezes związku.

Rozmowa z dowódcą nie należała do miłych, kolejne tygodnie też nie były usłane różami. W końcu w marcu 2019 roku Shelton straciła pracę, etat, stabilność finansową.

To miała być formalność

10 września 2018 do PZSzerm wpłynął dokument z amerykańskiej federacji. Pismo z prośbą o zgodę na zmianę barw narodowych. Być może działacze polskiego związku wówczas zorientowali się, że to poważna sprawa, a nie luźne pomysły zawodniczki. W środowisku można dziś słyszeć głosy, że pojawiły się myśli: a jakby jeszcze tak Shelton przywiozła medal olimpijski z Tokio? Trzeba by było to jakoś wytłumaczyć opinii publicznej.

Aby zawodniczka mogła wystąpić w Tokio, w barwach USA musiał zostać spełniony jeden z dwóch warunków: zgoda PZSzerm lub zakończenie trzyletniej karencji, która rozpoczęła się w sierpniu 2018 roku. Zgodnie z międzynarodowymi przepisami mówiącymi o zmianie barw narodowych.

Sprawa przeciągała się tygodniami, miesiącami, polska federacja poprosiła o uregulowanie 43 tysięcy euro. Na tyle wyliczono koszty, które przez ostatnie lata nasz kraj poniósł na przygotowania czy pensję, a właściwie stypendium, zawodniczki. Nie rozumiała tej sytuacji, bo pieniądze pochodziły z ministerstwa sportu, a nie PZSzerm. Dlatego zupełnie niezrozumiałym było, dlaczego związek chce ich zwrotu.

W końcu ustalono, że jeden ze sponsorów ureguluje rachunek (w sprzęcie), ale w momencie, gdy Polski Komitet Olimpijski wyda zgodę na start Polki w Tokio (aby nie musiała czekać na upłynięcie trzyletniej karencji).

To miała być znów, po raz drugi, formalność. PZSzerm zgodzi się na transfer, zarekomenduje taką decyzję do PKOl-u, tam zapadnie decyzja i Shelton po kilkunastu miesiącach będzie mogła odetchnąć z ulgą.

Kraśnicki obiecał, a potem się wycofał?

W czerwcu 2019 roku podczas spotkania w Lozannie prezes PKOl-u, Andrzej Kraśnicki, w rozmowie z szefową amerykańskiego komitetu olimpijskiego miał (wedle naszych informacji) zgodzić się na start Shelton w Tokio.

Amerykanie następnego dnia wysłali maila do Polskiego Komitetu Olimpijskiego z prośbą o potwierdzenie na piśmie tych słów Kraśnickiego. Kuli żelazo póki gorące. Iwona Łotysz z PKOl-u odpisała, że "prezes nie miał pełnej wiedzy, nie znał szczegółów i nie może potwierdzić tych słów".

O co chodzi? Zapewne o konflikt między zawodniczką a PZSzerm, do którego doszło z powodu wywiadu, jakiego Shelton udzieliła WP SportoweFakty kilka tygodni wcześniej. Sportsmenka oburzona zachowaniem działaczy postanowiła się bronić, pokazać jej zdaniem niewłaściwe zachowanie działaczy związkowych, mówiąc m.in.: "za to jak postąpili ze mną, powinni otrzymać dożywotni zakaz pracy w sporcie." (cały wywiad przeczytasz TUTAJ >>). Dzięki naszej rozmowie z zawodniczką o sprawie zrobiło się głośno na całym świecie. Zajął się nią nawet "New York Times".

PZSzerm zapowiedział skierowanie sprawy do sądu, zarząd federacji zarekomendował PKOl-owi odrzucenie prośby zawodniczki o skrócenie karencji. Kilka miesięcy później PKOl tak właśnie zrobił.

PKOl przyznaje, że spotkanie w Lozannie się odbyło

- W ubiegłym roku (2019 - przyp. red.) Prezes Polskiego Komitetu Olimpijskiego miał krótkie, kilkuminutowe spotkanie z Panią Prezes Komitetu Olimpijskiego Stanów Zjednoczonych - przyznało Biuro Komunikacji PKOl-u w odpowiedzi na pytania, które przekazaliśmy drogą mailową.

- Odbyło się ono w Lozannie (...) Spotkanie miało charakter spontaniczny. Prezes PKOl nie dysponował wówczas stosownymi dokumentami oraz pełną informacją na temat tej sprawy, a także szczegółami sporu Zawodniczki i Polskiego Związku Szermierczego.

PKOl zwrócił również uwagę, że Kraśnicki nie mógł wydać zgody, bo tę podejmuje Zarząd. - Polski Związek Szermierczy, członek olimpijski Polskiego Komitetu Olimpijskiego, przedstawił Zarządowi PKOl sprawę Pani Aleksandry Shelton, który z kolei po wnikliwej analizie, jednomyślnie wydał negatywną decyzję dotyczącą skrócenia karencji - czytamy dalej w odpowiedzi PKOl.

Jakby dostała w twarz

Shelton poczuła się, jakby dostała w twarz. To koniec marzeń. Karencja uniemożliwi jej start w IO.

W tym momencie otrzymała potężne wsparcie od męża. Nieprzypadkowo Bradley Shelton to żołnierz, nigdy się nie poddaje. Można przegrać bitwę, jedną, drugą, ale póki jest szansa na wygranie wojny, trzeba próbować.

Para wynajęła prawników, którzy zwrócili się do najwyższej instancji sportowej na świecie - międzynarodowego Trybunału Arbitrażowego do spraw Sportu (CAS) w szwajcarskiej Lozannie. Posiedzenie odbyło się 18 marca 2020 - przez epidemię koronawirusa miało charakter zdalny. CAS kilka razy już odraczał wydanie decyzji, głównie przez pandemię. Obecny termin to druga połowa sierpnia 2020. Do ostatecznej decyzji pozostało więc już niewiele.

W związku z epidemią i przełożeniem igrzysk na rok 2021 Polski Komitet Olimpijski stoi na stanowisku (na jednym z nieformalnych spotkań tak miał powiedzieć Adam Krzesiński - sekretarz generalny PKOl, a w przeszłości szermierz), że sprawą nie trzeba się już zajmować, bowiem 3-letnia karencja kończy się... dzień przed ewentualnym startem Shelton w Tokio. 24 godziny na załatwienie wszelkich formalności i dokumentów.

Biuro Komunikacji PKOl przyznało, że podobne słowa z ust Krzesińskiego padły. Ale opisuje to nieco inaczej: "Trzyletni okres karencji najprawdopodobniej upłynie Zawodniczce przed nowym terminem rozpoczęcia Igrzysk XXXII Olimpiady Tokio 2020, w związku z tym sprawa przed CAS może być bezprzedmiotowa. Na tę kwestię - jedynie informacyjnie - podczas rozmowy z pełnomocnikami Pani Aleksandry Shelton zwrócił uwagę Sekretarz Generalny PKOl".

Ministerstwo sportu umywa ręce

W sprawę nie chce się angażować ministerstwo sportu. Zawodniczka i jej przedstawiciele kilka razy spotykali się na nieformalnych spotkaniach, m.in. z wiceministrem Janem Widerą, który obecnie jest szefem Stadionu Śląskiego.

Były minister Witold Bańka również otrzymał oficjalne pismo, ale odpowiedział, że on nie może wpływać na autonomię jakiegokolwiek związku.

Dokładnie tak samo zareagowała obecna minister sportu - Danuta Dmowska-Andrzejuk. W lipcu 2020 Shelton wysłała jej pismo z prośbą o spotkanie i próbę rozwiązania problemu. Dmowska-Andrzejuk pełni również funkcję wiceprezesa Polskiego Stowarzyszenia Sportu Kobiet. Shelton liczyła, że ją zrozumie. Jak kobieta kobietę.

Udało nam się ustalić, że pod koniec lipca 2020 otrzymała odpowiedź od Piotra Gałązki, naczelnika Departamentu Prawnego ministerstwa, że to niemożliwe. Ze względu na "brak możliwości wpływania na autonomię związku".

Zmiana reprezentacji w... miesiąc

Polski Komitet Olimpijski w odpowiedzi na nasze pytania zwrócił uwagę na to, że takie sprawy, jak ta są zawsze skomplikowane. - Każda sytuacja gdy Zawodnik lub Zawodniczka chce reprezentować na Igrzyskach Olimpijskich inne barwy narodowe niż dotąd jest zawsze niezwykle trudna, złożona i wieloaspektowa (...) PKOl cały czas jest gotów polubownie rozwiązać tę sprawę, jeśli tylko Zawodniczka porozumie się w tej sprawie z Polskim Związkiem Szermierczym - czytamy.

Zmiana barw narodowych w szermierce nie jest jednak niczym niespotykanym. Shelton nie przeciera szlaku. A że można to załatwić szybko i bezboleśnie, niech świadczy przykład Anny Baszty.

22 marca 2019 roku zawodniczka startowała w ramach Pucharu Świata w barwach Rosji. Zaledwie miesiąc później (26 kwietnia 2019) - również w Pucharze Świata - występowała już pod flagą Azerbejdżanu.

Baszta oczywiście może również startować podczas IO.



Źródło artykułu: