Dariusz Michalczewski, legenda polskiego boksu, w rozmowie z Interią otworzył się na temat trudnego dzieciństwa i wpływu sportu na swoje życie. Po śmierci ojca, młody wówczas pięściarz zmagał się z wielkim bólem i traumą.
- Boks uratował mi życie, bo wtedy nie było psychologów, a ja po śmierci ojca myślę, że nadawałem się do psychologa - zdradził "Tiger", podkreślając, że sport w tym bardzo trudnym okresie był dla niego wybawieniem.
W wywiadzie Michalczewski opowiedział o tym, jak boks po stracie ojca stał się dla niego lekiem na całe zło. - Mój tata przez siedem lat chorował, raz był w szpitalu, raz w domu. Cierpiał, a ja wiedziałem, że nie jest zdrowy. Jednak szok po jego odejściu był ogromny. Dlatego sport, a szczególnie boks, stał się moim lekarstwem - zaznaczył.
ZOBACZ WIDEO: Dostał na serwetce adres. Pojechał na Targówek i szok. "Był prawidłowy"
"Tiger" dodał także, że trenerzy zastępowali mu ojca, przekazując wartości, takie jak szacunek i pokora. Oni też odegrali w jego życiu kluczową rolę.
- To nie byli dyplomowani pedagodzy, ale życie naturalnie ich ukształtowało. Uczyli nas kultury, respektu, a nawet prostych zasad, jak witania się na treningach. Jeśli tego nie zrobiłeś, czekała cię bolesna lekcja - wspominał były pięściarz.
Michalczewski to jeden z pięciu Polaków, którzy zdobyli tytuł mistrza świata w boksie. Szczyt swojej kariery osiągnął jako mistrz w federacjach WBO, WBA, IBF w kategorii półciężkiej oraz WBO w junior ciężkiej. Na 50 stoczonych walk, aż 48 zakończył zwycięstwem. Niezmiennie jest uważany za jednego z najwybitniejszych zawodników w dziejach polskiego boksu.
Po zakończeniu kariery w 2005 roku Michalczewski aktywnie działa na rzecz młodzieży poprzez Fundację Równe Szanse. Były mistrz mieszka w Gdańsku, gdzie swoją pasję do boksu przekuwa na pomoc innym, wspierając młodych ludzi w walce o lepszą przyszłość.