Sambou Yatabare wracał do domu czarnym Ferrari, które należało do jego kolegi z drużyny, Lamine Sane. - Piłkarz nie docenił możliwości samochodu i podczas przyspieszania, stracił panowanie nad pojazdem, uderzył w Volkswagena, a później wpadł na przystanek autobusowy - podaje dziennik "Bild".
Reprezentantowi Mali nic się nie stało. Cało ze zderzenia wyszedł również 71-letni mężczyzna, który siedział za kierownicą drugiego pojazdu. - Na początku myślałem, że piłkarz chce uciec z miejsca zdarzenia. Ale chwilę później podszedł do mnie i przeprosił - powiedział kierowca VW.
Yatabare był sprawcą wypadku, dlatego będzie musiał pokryć szkody. Wstępnie policja oszacowała, że naprawa obu samochodów może kosztować około 30 tysięcy euro.
Werders Yatabaré - Bundesliga-Star crasht #Ferrari von Team-Kollegen https://t.co/pdxWDjgZQ5
— BILD Werder Bremen (@BILD_Werder) 14 września 2016
Zawodnik Werderu wracał z imprezy integracyjnej w klubie. Sane oddał mu kluczyki do Ferrari, ponieważ po wypiciu piwa nie czuł się na siłach, aby prowadzić. Na miejscu wypadku Senegalczyk pojawił się kilka minut później.
Ekipa z Bremy fatalnie rozpoczęła sezon Bundesligi. Po dwóch kolejkach ma zero punktów na koncie (0:6 z Bayernem Monachium, 1:2 z FC Augsburg) i zajmuje ostatnie miejsce w tabeli.
Opracował PS
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: gol jak w LM. Piękny samobój w polskiej lidze