W niedzielę (4 września) o godz. 18 reprezentacja Polski rozpocznie zmagania w eliminacjach do MŚ 2018 w Rosji. O pierwsze punkty podopieczni Adama Nawałki zagrają w Astanie z Kazachstanem. Biało-Czerwoni są faworytem potyczki, Kazachów w naszej grupie traktuje się jako outsiderów. Nasi rywale w rankingu FIFA zajmują dopiero 96. miejsce.
W innej odmianie piłki nożnej - tej halowej - sytuacja jest odwrotna. Futsalowcy Kazachstanu są dziewiątą siłą światowego rankingu (dla porównania - Polska jest 35.) i mogą występować w roli profesorów dla naszej reprezentacji. Niedawno zresztą udzielili jej lekcji, o czym będzie za moment.
Jak Kazachowie stali się potęgą w "halówce"? Nie byłoby sukcesów ich kadry, gdyby nie pewna drużyna z największego miasta w Kazachstanie. Powstała w 1995 roku jako Kaynur Ałmaty. Sześć lat później przejął ją prężny biznesmen z dużym kapitałem Kairat Orazbekow.
Słowo "Kairat" w języku kazachskim to "siła" albo "moc". Nowy szef postanowił zmienić nazwę klubu - na... nazwę własnego imienia. Tak powstał Kajrat Ałmaty, który w 2004 r. wywalczył pierwsze mistrzostwo kraju. Od tej pory nie dał go sobie odebrać nikomu (dwanaście tytułów z rzędu).
Orazbekow to 50-letni biznesmen, który działa w różnych branżach. Zaczynał od komputerowej, teraz jest szefem "Elitstroy" - jednego z największych podmiotów na rynku budowlanym. W 2012 r. znalazł się na liście 50 najbogatszych Kazachów wg "Forbesa". Zamykał stawkę z majątkiem wynoszącym 60 mln dolarów.
Na poniższym zdjęciu - Kairat Orazbekow (z prawej).
Biznesmen uznał, że wygrana na krajowym podwórku to żaden sukces. Od 2001 r. w Europie toczyły się rozgrywki UEFA Futsal Cup, czyli futsalowej Ligi Mistrzów. Wyznaczył cel: zawojować Europę. Zaczął ściągać znanych zawodników z Brazylii (m.in. Waguinho, Etienne, Neto, Cacau czy bramkarza Gustavo), a jednocześnie pozyskiwać najlepszych Kazachów.
Ta mieszanka dała znakomite efekty. Już w drugim podejściu na europejskiej scenie - w sezonie 2005/06 - Kajrat dotarł do najlepszej czwórki. W półfinałowym dwumeczu walczył z Dynamem Moskwa, ale Rosjanie jeszcze okazali się zbyt silni (skończyło się dwiema porażkami - 0:3 i 2:5).
W Kazachstanie zachowywali jednak cierpliwość. W 2008 r. zespół awansował do Final Four, ale zakończył rywalizację na ostatnim miejscu. Rok później znów najlepsza "czwórka" Starego Kontynentu i... znów przegrany półfinał. Był za to malutki progres - zwycięstwo w meczu o 3. miejsce.
W 2011 r. wydawało się, że to ten moment. Ałmaty dostały prawo organizacji turnieju Final Four, jednak wielkiej fety nie było. W półfinale Kajrat uległ Sportingowi Lizbona. Na pocieszenie wygrał po rzutach karnych mecz o trzecie miejsce z inną ekipą ze stolicy Portugalii - Benficą, powtarzając tym samym wynik z 2009 r. Tyle że przecież Orazbekow chciał być najlepszy w Europie. Dziesięć lat po przejęciu sterów wciąż nie zrealizował celu, ale ani myślał się poddawać.
Dopiął swego za piątym razem. Początkowo nie zanosiło się na ten sukces. W edycji 2012/13 Kajrat awansował do Final Four w Tbilisi, ale stracił trenera Joao Carlosa Barbosę, który wybrał ofertę z Rosji. Kazachowie nakłonili wówczas wspomnianego Cacau - swojego byłego zawodnika. Problem polegał na tym, że Brazylijczyk był wtedy grającym trenerem czeskiego klubu Chrudim. Udało mu się jednak porozumieć z Czechami, dzięki czemu poprowadził Kajrat do największego sukcesu.
28 kwietnia 2013 roku - ta data zapisała się złotymi zgłoskami w historii piłki w Kazachstanie. Kajrat pokonał w finale UEFA Futsal Cup Dynamo Moskwa 4:3 (po wcześniejszym zwycięstwie w półfinale z broniącą tytułu Barceloną 5:4).
Trener Cacau chwalił piłkarzy. - Futsal w Kazachstanie zasłużył na ten tytuł za to wszystko, co zostało zrobione w ostatnich latach. Zainwestowano duże pieniądze, żeby zdobyć puchar. Teraz go mają. To pierwszy historyczny tytuł w sportach zespołowych dla tego kraju - mówił Cacau.
- Nie mam słów, żeby to opisać - cieszył się kapitan Dinmuchambet Sulejmenow. - Wreszcie spełniliśmy nasze marzenia. Nie wiem, kiedy znów będziemy w stanie wygrać ten puchar, więc chciałbym podziękować wszystkim, którzy pomogli nam w realizacji tego celu.
[nextpage]Sukces powtórzyli dwa lata później, tym razem w MEO Arenie w Lizbonie. Kazachska potęga walczyła w finale z Barceloną, która w 2014 r. zdążyła odzyskać europejskie trofeum. Po emocjonującym boju Kajrat był górą, zwyciężając 3:2. Warto zaznaczyć, że w jego 14-osobowej kadrze było aż jedenastu Brazylijczyków. Cała pierwsza piątka: bramkarz Higuita oraz Igor, Lukaian, Douglas i Divanei pochodziła z Kraju Kawy.
Wspomniany golkiper miał ogromną rolę w sukcesach Kajratu. Trener Cacau nakazał bowiem Higuicie włączać się do akcji ofensywnych i rozgrywać jako piąty zawodnik w polu. Bramkarz czuł się w tym elemencie jak ryba w wodzie. Jest tak dobrze wyszkolony technicznie, że ciężko mu odebrać piłkę. A do tego potrafi huknąć z dystansu. Zespół z Ałmat opanował grę "5 na 4" do perfekcji. - Kajrat to najlepsza drużyna na świecie grająca z lotnym bramkarzem. Może to się komuś podobać czy nie, ale tak jest - mówił Paco Sedano, golkiper Barcelony.
Na poniższym zdjęciu - Higuita.
Sukcesy w piłce klubowej zaowocowały w Kazachstanie także dobrym wynikiem w reprezentacji. Federacja postanowiła nie psuć tego, co dobrze funkcjonuje. Trenerem kadry został Cacau, a trzon jego kadry wywodzi się z Kajratu. Trzem Brazylijczykom z tego klubu przyznano obywatelstwo. To Higuita, Leo i Douglas Junior.
W lutym 2016 r. Kazachowie zadebiutowali w mistrzostwach Europy. I to jak! W ćwierćfinale wyrzucili za burtę broniących tytułu Włochów. Po zwycięstwie 5:2 przez Europę przeszedł szmer podziwu. - Mamy coś, czego nikt nie może nam odmówić - serce. Nie boimy się porażki. Zawsze wierzymy w siebie - podkreślał Cacau przed półfinałem z uznawaną za najsilniejszą na kontynencie Hiszpanią.
Kto wie, czy Kazachowie nie sprawiliby kolejnej sensacji, gdyby nie jeden istotny feler. W półfinale Euro 2016 nie mógł wystąpić Higuita, który pauzował za kartki. Jego brak był aż nadto widoczny. Koledzy zagrali ambitnie, ale ulegli Hiszpanom 3:5. Na osłodę sięgnęli po brązowe medale. W meczu o trzecie miejsce rozbili gospodarzy turnieju Serbów 5:2 (prowadząc 5:0, dali sobie strzelić dwa gole w końcówce).
- Mój zespół to bohaterzy, jestem z nich bardzo dumny. To najważniejszy dzień mojej kariery. Gratulacje dla piłkarzy i mojego kraju - komplementował podopiecznych Cacau. Później zaś przygotowywał drużynę do rywalizacji o kolejną wielką imprezę - mistrzostwa świata 2016 w Kolumbii.
Los sprawił, że na Kazachstan trafiła... Polska. Wiosną tego roku Biało-Czerwoni powtarzali, że zagrają o spełnienie marzeń. Po pierwszym meczu w Szczecinie mieli prawo nadal wierzyć w szczęśliwe zakończenie. Zremisowali 1:1 z brązowym medalistą Euro, a z przebiegu gry zasłużyli na wygraną. Nie był to najlepszy mecz Kazachów, dlatego przed rewanżem w naszej ekipie zapanował ostrożny optymizm.
- Uważam, że nie stoimy na straconej pozycji. Kazachstan będzie grał przed własną publicznością, jest brązowym medalistą mistrzostw Europy i wydaje mi się, że będzie stał pod ogromną presją. My możemy zaś sprawić niespodziankę - mówił kapitan Marcin Mikołajewicz, strzelec gola w meczu w Szczecinie.
Jednak w rewanżu Kazachowie szybko wybili to Polakom z głowy. W drugiej minucie wspomniany Higuita pokazał swój znak firmowy. Przeszedł na połowę Biało-Czerwonych, a następnie silnym uderzeniem zaskoczył Rafała Krzyśkę. Kolejne bramki sypały się jak z rogu obfitości. Skończyło się na 7:0, a oprócz Higuity trafiali także inni naturalizowani Brazylijczycy - Douglas Junior i Leo (obaj po dwa gole).
Dziewiąty zespół w światowym rankingu futsalu powinien być jedną z wiodących ekip podczas zbliżającego się mundialu. Od 10 września do 1 października w Kolumbii toczyć się będzie rywalizacja z udziałem 24 drużyn. Kazachstan trafił do grupy E - z Argentyną, Wyspami Salomona i Kostaryką.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: nietypowy problem piłkarzy mistrza Anglii. Z samochodami
Oglądaj NA ŻYWO mecze Fogo Futsal Ekstraklasy! (link sponsorowany)