Pierwsza próba zdobycia mistrzowskiego pasa zakończyła się porażką. Deontay Wilder w dziewiątej rundzie ciężko znokautował Artur Szpilka. Polak teraz dochodzi do siebie. Kilka dni temu przyleciał do Polski, gdzie zamierza spędzić dwa miesiące.
"Szpila" w wywiadzie dla ringpolska.pl poruszył kwestię pieniędzy. Już przed walką z Wilderem wyszło na jaw, że za poprzednie walki w USA dostawał po około pół miliona złotych. Porażka z "Bronze Bomberem" dała mu natomiast ponad milion złotych! Pięściarz z Wieliczki chwali się, że już mógłby zawiesić rękawice na kołku.
- Mógłbym już spokojnie sobie żyć, ponieważ przez te osiem miesięcy zarobiłem więcej pieniędzy niż przez całe swoje życie bokserskie, ale ja mam wyższe cele, chcę zrobić coś dla Polski - przyznaje 26-latek.
Kolejnym rywalem Wildera ma być Aleksander Powietkin. Szpilka udzielił kontrowersyjnej wypowiedzi na temat tego starcia, nie ukrywając, że dla niego faworytem jest Rosjanin.
- Wilder naprawdę nie bije tak mocno. Czuć w tych ciosach kości, dokręca ciosy, gdy uderza, bije dynamicznie, ale przyjąłem trochę tych jego uderzeń. Przy nokaucie nałożyły się dwie siły. To jest boks. Jest silny, ale strasznie surowy. Powietkin zrobi mu na ringu dziecko. Rosjanin to maszyna, jest silny, ma charakter, świetnie skraca ring, nie przestraszy się Wildera - kończy.
Opracował CYK
Kto jest winny porażki polskich szczypiornistów?