Dawid Góra: Przyjrzyj się tabeli. Najbardziej niepokojące jest na dole [OPINIA]

PAP / Grzegorz Momot / Na zdjęciu: Dawid Kubacki
PAP / Grzegorz Momot / Na zdjęciu: Dawid Kubacki

Jeśli Wisła miała dać odpowiedź na pytanie o formę polskich skoczków, to wnioski są smutne. Znaczącej poprawy nie widać. A najgorszą informację można znaleźć na dole klasyfikacji konkursu indywidualnego.

Na jedenastu ostatnich zawodników w tabeli, siedmiu to Polacy. W tej grupie są tylko cztery zagraniczne nazwiska. Choć, trzeba przyznać, zacne: Anders Fannemel, Niko Kytosaho, Halvor Egner Granerud i Domen Prevc. Na miejscach między 40. a 50. uplasowali się też: Paweł Wąsek, Tomasz Pilch, Stefan Hula, Jakub Wolny, Jan Habdas, Klemens Murańka i Andrzej Stękała.

I to jest bardziej niepokojące od braku wysokiej dyspozycji liderów kadry. Nie mam bowiem wątpliwości, że Kamila Stocha, Piotra Żyłę czy Dawida Kubackiego jeszcze zobaczymy w formie, jak za dawnych czasów. Nie widać jednak nie tylko ich następców, ale nawet zastępców.

Kiedy w dołku są nasi mistrzowie świata, reszta reprezentacji nie daje nam nawet skoków na pocieszenie. To każe wyciągnąć pesymistyczne wnioski na przyszłość. Młodzi są za młodzi, a starsi za stosunkowo niedługi czas będą za starzy. Dopóki znajdą się skoczkowie, którzy w sposób naturalny wskoczą na ich pozycję, minie sporo czasu. Nie zdziwiłbym się więc, gdyby w polskich skokach za parę lat nastał czas konkursów, w których nasi reprezentanci nie będą odgrywać głównych ról.

ZOBACZ WIDEO: Szczery Klemens Murańka. Takie miał myśli podczas kwarantanny

Ale oczywiście nie musi tak być. W sobotę rozmawiałem z Krzysztofem Biegunem, który trenuje młodych zawodników. Nie mógł się ich nachwalić. Adam Małysz też mówił mi o talentach, które na razie próbują swoich sił na mniejszych skoczniach, ale w przyszłości mogą nam dać dużo radości.

Wiele więc zależy od tego, czy któryś z tych zawodników "zaskoczy" wcześniej niż było to w przypadku Piotra Żyły czy Dawida Kubackiego i da satysfakcję polskim kibicom już będąc w wieku 18-23 lat. Oczywiście wciąż nie odpuszcza pokolenie dwudziestokilkulatków. Każdy z nich może nas zaskoczyć. Nawet w tym sezonie. Jednak, bądźmy szczerzy, na razie trudno być optymistą.

A nasi mistrzowie? Sobotni konkurs drużynowy stał się światełkiem w tunelu. Zawody były bardzo loteryjne (tak dla odmiany w tym sezonie), a Andrzej Stękała pierwszym skokiem na odległość 129,5 metra przypomniał swoje najlepsze dokonania z ubiegłego sezonu. Piotr Żyła i Kamil Stoch zajęli lokaty w pierwszej dziesiątce (w nieoficjalnej klasyfikacji indywidualnej). A ostatnio to nie jest norma.

W niedzielę znów nie poszło, ale delikatny progres widać u Stocha. Był niżej niż wszyscy oczekiwaliśmy, bo na 11. lokacie, ale jego skoki ustabilizowały się na względnie równym poziomie. Od tego można się odbić, jak od progu. Oby udało się przed igrzyskami. No i niech wreszcie wiatr przestanie rządzić na skoczniach. W loteryjnych warunkach trafne wnioski trudniej wyciągnąć nie tylko kibicom czy dziennikarzom, ale także trenerom.

To już potwierdzona informacja! Kolejne skoki w TVP >>
Rewolucja pomoże dostać wielką imprezę? Polska chce zorganizować MŚ! >>

Źródło artykułu: