Podczas pierwszego konkursu, który miał miejsce na początku 2013 roku z pierwszego w życiu podium cieszył się wicemistrz świata w lotach Rune Velta. 23-latek przegrał o 13,4 pkt ze swoim kolegą z drużyny Andersem Bardalem. W swojej karierze jeszcze pięciokrotnie meldował się w czołowej trójce, nigdy jednak nie stanął na najwyższym stopniu podium w rywalizacji Pucharu Świata. Udało mu się to podczas mistrzostw świata w Falun w 2015 roku. Okazał się najlepszy na skoczni normalnej. Były to jego jedyne mistrzostwa. Rok później podjął decyzję o zakończeniu kariery, która wynikała z braku motywacji do dalszych treningów na skoczni.
Podczas kolejnej rywalizacji w Wiśle swoje premierowe zwycięstwo zaliczył Andreas Wellinger. W przeszłości Niemiec czterokrotnie stawał na podium, jednak nie na jego najwyższym stopniu.
- To jest naprawdę fajne. Nie mogę tego opisać inaczej, jak w ten sposób, że zwycięstwo w konkursie Pucharu Świata to najlepsze uczucie, jakie skoczek może doświadczyć. Kiedyś nie lubiłem tej skoczni, ale teraz już tak - mówił zadowolony w rozmowie z TVP Sport.
ZOBACZ WIDEO: Kto zostanie nowym prezesem PZN? "Kandydatem środowiska narciarskiego jest Adam Małysz"
Mistrz olimpijski z Pjongczangu od kilku miesięcy zmaga się ze spadkiem formy. W Niżnym Tagile po raz pierwszy od 973 dni wywalczył punkty Pucharu Świata. W Ruce było jeszcze lepiej - w drugim konkursie zajął dziesiąte miejsce. Podczas rywalizacji w Wiśle także będzie chciał się zaprezentować z jak najlepszej strony.
W tym samym konkursie Austriak Michael Haybock zajął trzecie miejsce - było to jego premierowe podium. Poza Wellingerem lepszy od niego okazał się tylko Kamil Stoch. Na kolejny meldunek w najlepszej trójce musiał czekać prawie rok - po raz kolejny sztuka ta udała mu się w następnym sezonie, podczas rywalizacji w Lillehammer na początku grudnia. Wywalczył wówczas trzecią pozycję. W tym roku nie zasiądzie na belce startowej w Wiśle. W październiku przeszedł operację przepukliny kręgosłupa i obecnie skupia się na delikatnych treningach, które pozwolą mu wrócić do pełni sił.
Kolejnym skoczkiem, któremu skocznia w Wiśle przynosi na myśl pozytywne wspomnienia jest Junshiro Kobayashi. Japończyk w 2017 roku sprawił sporą niespodziankę i odniósł pierwsze zwycięstwo w karierze. Pokonał Kamila Stocha oraz Stefana Krafta. Jest to jego jedyna wygrana i zarazem jedyne podium w historii startów.
- Z jednej strony jest to nowa twarz w ścisłej czołówce, aczkolwiek skakał bardzo dobrze całe lato. Ale w zeszłym sezonie też kilkakrotnie pokazywał się z dobrej strony. To nie jest ktoś znikąd - mówił zdobywca drugiego miejsca - Kamil Stoch.
O tym, że skocznia w Wiśle lubi zaskakiwać jak mało która, przekonali się kibice 18 listopada 2018 roku. Podczas inaugurujących sezon zawodów na podium znalazła się dwójka skoczków, którzy nigdy wcześniej nie kończyli rywalizacji w czołowej trójce - Stephan Leyhe i Ryoyu Kobayashi. Niemiec na kolejne czekał do 2020 roku. Wtedy to również jego łupem padła pierwsza wygrana. Podium wywalczone przez Japończyka było z kolei początkiem jego dominacji w sezonie 2018/19. Wygrał w nim aż 13 konkursów, a osiem razy zawody kończył w czołowej trójce. Wcześniej mógł się "pochwalić" dorobkiem zaledwie 242 punktów.
Na najwyższym stopniu podium podczas konkursu w 2018 roku po raz pierwszy zameldował się Jewgienij Klimov. - Atmosfera była naprawdę świetna, wszystko ułożyło się perfekcyjnie. Dziękuję polskim fanom za stworzenie takiego widowiska. Jestem również wdzięczny organizatorom za dobre przygotowanie skoczni - mówił po konkursie. Jest to jego jedyna wygrana, a cały sezon 2018/19 okazał się dla niego najlepszy - z dorobkiem 592 punktów został sklasyfikowany na 12. pozycji.
Zwycięzca ostatniego konkursu w Ruce Anze Lanisek również swoje premierowe podium zdobył w Wiśle. 24 listopada 2019 roku Słoweniec zajął drugie miejsce, ustępując jedynie Danielowi Andre Tande. Później sześciokrotnie meldował się w najlepszej trójce, lecz dopiero ostatnio po ponad dwóch latach od pierwszego podium, zwyciężył w zawodach. Stawiany jako jeden z faworytów do walki o medale igrzysk olimpijskich w Pekinie podczas weekendu w Wiśle będzie chciał potwierdzić, że triumf w Ruce nie był przypadkowy.
Zawody w Wiśle weszły w rozpiskę Pucharu Świata w sezonie 2012/13. Od tego czasu obiekt im. Adama Małysza na stałe zagościł w kalendarzu, a przez kilka lat to od niego rozpoczynała się zimowa rywalizacja. Tym razem Wisła jest trzecim przystankiem skoczków. Łącznie rozegrano dziesięć konkursów indywidualnych oraz cztery drużynowe.
Czytaj także:
Trzech braci w składzie na Wisłę. Słoweńcy dokonali zmiany
Mamy głos z Norwegii ws. Graneruda. "To duże rozczarowanie"