Grudzień 2014 roku. Dawid Kubacki nie zaczyna najlepiej sezonu Pucharu Świata. Ma kłopoty z kwalifikowaniem się do drugiej serii. Przełamanie przychodzi w Rosji. Pierwszy konkurs w Niżnym Tagile kończy na 23. miejscu. Dzień później ma apetyt na jeszcze więcej.
Na skoczni rządzi jednak wiatr. Wieje z różnych stron. Szczególnie niebezpieczne są boczne podmuchy. Z problemami, ale jury przeprowadza konkurs. Kubacki dostaje zielone światło, potem sygnał od Łukasza Kruczka i rusza w dół.
Wybija się, rozkłada narty do stylu V i nagle otrzymuje uderzenie jakby kamieniem. Wiatr porywa mu nartę. Próbuje jeszcze ratować sytuację, ale nie jest w stanie uchronić się przed upadkiem. Dwie, trzy sekundy walki i mocno uderza ciałem o zeskok. Zjeżdża po nim na dół z jedną niewypiętą nartą.
Na skoczni chwila ciszy i... wielki oddech ulgi. Kubackiemu nie stało się nic poważnego. Wstaje. O własnych siłach opuszcza zeskok. Skończyło się na strachu. Łukasz Kruczek, gdy oglądał powtórki, tylko bezradnie uderzył ręką o platformę trenerską. Jego podopieczny trafił na fatalne warunki, to cud, że nie stało się mu nic poważnego.
Kubackiemu zmierzono 87,5 metra. Zakończył zawody na 54. pozycji.
- Działo się - powiedział już po konkursie sam zainteresowany w rozmowie z reporterem portalu skijumping.pl. - Skok nie był zły, trochę spóźniony. Dostałem podmuch wiatru z boku. Wybiło mnie to. Próbowałem się ratować, ale nie udało się. Niestety, czasami trzeba się też przewrócić - dodał.
- Momentami wiało za mocno. Było loteryjnie, ale w historii skoków już niejeden konkurs taki był. Taki jest ten sport. Nie mam pretensji do jury. Jak ruszałem, na pewno miałem dobre warunki. Później się to zmieniło. Nikt specjalnie nie puszcza w złych warunkach - zadeklarował Kubacki na łamach skijumping.pl.
Po upadku szybko wrócił do rywalizacji. Tydzień później wystartował w Engelbergu. Ogólnie tamten sezon nie był jednak dla niego udany. W całym zdobył zaledwie 35 punktów i został zdegradowany do kadry B.
Z pomocą Macieja Maciusiaka zaczął się jednak odbudowywać. Potem jego talent doszlifowali Stefan Horngacher i Michal Doleżal. Teraz Kubacki jest mistrzem świata, triumfatorem Turnieju Czterech Skoczni i jednym z głównych faworytów nadchodzących mistrzostw świata w lotach w Planicy.
Tegoroczne konkursy w Niżnym Tagile ogląda jednak z Polski. Dlaczego? Decyzją Doleżala najlepsi Polacy (Stoch, Kubacki, Żyła, Murańka i Stękała) zostali w kraju, by na spokojnie przygotować się do mistrzostw świata w lotach.
W sobotę w Rosji o wysokie lokaty powalczy inna szóstka Biało-Czerwonych. Szanse na dobry wynik mają zwłaszcza Aleksander Zniszczoł i Paweł Wąsek. Początek konkursu o 16:30. Transmisja w TVP 1, Eurosporcie 1 i na WP Pilot. Wynikowa relacja na żywo na WP SportoweFakty.
Czytaj także:
Co za początek Kubackiego! Tak dobrze jeszcze nigdy nie było
Na takie słowa Michala Doleżala czekaliśmy. Rywale mają nad czym myśleć
ZOBACZ WIDEO: Skoki. Maciej Kot wróci do dobrej formy? "Bardzo mocno został poprawiony element, który powodował krótkie skoki"