Brytyjczyk James Lambert ofiarą kontrowersyjnej polityki FIS-owskich władz

James Lambert w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl w ostrych słowach komentuje politykę FIS-u i opowiada o wszystkich przeciwnościach losu, z jakimi musi się mierzyć.

I choć w biegach narciarskich życiowe wyniki notuje Andrew Musgrave, to podczas igrzysk w Soczi na żadnego następcę Eddiego Edwardsa nie ma co liczyć. Brytyjscy skoczkowie niespodziewanie otrzymali od FIS zakaz startów na arenie międzynarodowej. Najbardziej na takiej decyzji ucierpiał rekordzista tamtejszego kraju - James Lambert, który nie zamierza się poddawać i w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl nie kryje oburzenia zaistniałą sytuacją. Postanowienie Międzynarodowej Federacji Narciarskiej to także nóż w plecy dla Oscara Jonesa, trenującego na co dzień we Francji. Ten drugi to młody i utalentowany zawodnik, mający na swoim koncie wygrane w prestiżowych konkursach w Alpach.

Powód takowych ustaleń przez Waltera Hofera i spółkę wydaję się być całkowicie absurdalny. Władze FIS oficjalnie przyznają, że przyczyną takiej decyzji jest zbyt duża uwaga mediów, którą przykuwali skoczkowie, reprezentujący ten wyspiarski kraj. Przypomnijmy, że Lambert był uczestnikiem ostatnich mistrzostw świata w Oslo, gdzie pełnił rolę outsidera w rywalizacji kombinatorów norweskich. 47-latek w swojej rekordowej próbie uzyskał dotychczas 96 metrów, ale magiczną "setkę" o 7 m przekroczył podczas jednej z testowych kolejek. Warto zaznaczyć, że wspomniany Lambert zdobył w zeszłym roku historyczne złoto dla Wielkiej Brytanii podczas mistrzostw globu weteranów, rozegranych latem w czeskim Rożnowie pod Radhostem.

Angielski weteran w mocnych słowach krytykuje Międzynarodową Federację Narciarską. Lambert uważa, że skoki w FIS-ie są całkowicie zdominowane przez Niemców i Austriaków, którzy dyktują warunki - To przywództwo musi się zmienić. Potrzeba równych warunków dla wszystkich nacji. Federacja postawiła bardzo trudne zasady eliminacji i takie kraje, jak na przykład Holandia nie mogą się na MŚ zakwalifikować, a co za tym idzie znaleźć potrzebnych sponsorów. Podobną politykę FIS stosował długo przeciw kobietom, ale ostatecznie musiał ugiąć się pod presją ze strony mediów - tłumaczy brytyjski sportowiec.

Narciarski weteran zarzuca również Hoferowi i spółce rzucanie kłamstwami - Podczas mistrzostw w Oslo w norweskiej telewizji nie potrafili wyjaśnić widzom, dlaczego mój start byłby niebezpieczny. Później głos zabrali Espen Bredesen i Andreas Goldberger. Powiedzieli oni, że faktycznie skaczę znacznie krócej od pozostałych, ale to akceptują i na pewno jest to bezpieczne - kontynuuje Lambert.

Najlepszy skoczek z kraju nad Tamizą w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl przyznaje, że być może mógłby występować w barwach Irlandii, gdzie urodziła się jego matka, ale on sam ma brytyjski paszport i przyszedł na świat w północnej Anglii.

Rodak Edwardsa mówi naszej stronie, jak dużo czasu przeznacza na treningi - Ćwiczę w każdej wolnej chwili, ale nie mam ich za dużo. Mam pracę na pełen etat, jestem żonaty i mam ośmiomiesięcznego syna. Pracuję przede wszystkim nad kondycją, wytrzymałością i koordynacją. Na 100-metrowej skoczni trenuję średnio raz albo dwa w tygodniu - opowiada ambitny Brytyjczyk.

Uczestnik MŚ w Oslo uważa, że FIS zrobi wszystko, by odsunąć go od świata skoków, choć ma nadzieję, że pod wpływem ogromnej presji zmieni swoją politykę. Mimo różnych przeciwności Lambertowi nie można odmówić waleczności i ambicji - Chcę powrócić. To niezwykle ważne dla skoków w moim kraju. Pragnę startować dla Wielkiej Brytanii na kolejnych igrzyskach i później całe swoje doświadczenie przeznaczyć na rozwój skoków w Anglii, znajdując niezbędnych sponsorów i budując tam obiekty i młody zespół - tłumaczy zawodnik.

James Lambert opowiada portalowi SportoweFakty.pl o historii "latania" na "deskach" w jego ojczyźnie - Mieliśmy 35-metrowy obiekt w Londynie i Manchesterze, wybudowany w 1956 roku. Na konkursy przychodziło wówczas ponad 35 tysięcy widzów. To było na takim niewielkim pagórku, a wyobraźmy sobie, jaką popularność miałyby podobne zawody chociażby na 100-metrowej skoczni. Potrzebuje promocji skoków i transmisji w TV, ale FIS to skutecznie blokuje - wyjaśnia 47-latek.

"Kolega" po fachu Oscara Jonesa wypowiada się też na temat swojego startu podczas mistrzostw globu w Norwegii. Lambert nie ukrywa, że nie jest z niego zadowolony, ale winą obarcza oficjeli FIS, przez których był pod ogromną presją - To było straszne przeżycie. Traktowali mnie, jakbym nie należał do świata skoków. Dość powiedzieć, że dwa tygodnie przed zawodami na tamtejszym obiekcie lądowałem pomiędzy dziewięćdziesiątym, a setnym metrem, a w konkursie uzyskałem tylko 57 metrów. Bardzo źle się czułem na tej imprezie - wyznaje ambitny sportowiec.

 

 

Źródło artykułu: