Popularny "Orzeł z Wisły" jeszcze do niedawna w zimowe popołudnia rozgrzewał serca polskich, i nie tylko, fanów. Adam Małysz od zawsze słynął ze swej skromności, która
oprócz znakomitych wyników była jego wizytówką. Tak jest również po odstawieniu nart. Wybitny skoczek zapytany o największą postać swojej dyscypliny nie zamierzał mówić o sobie. - Nie chciałbym siebie samego stawiać w takim gronie, choć może ktoś by tak na moim miejscu postąpił. Zawsze uważałem, że sporo osiągnąłem, potrafię sam siebie docenić, ale nie chcę się stawiać w gronie skoczków wszech czasów - przyznał Małysz w rozmowie z "Przeglądem Sportowym".
Polak może poszczycić się największą ilością zdobytych Pucharów Świata. Jednak to nie on był pierwszym, który "Kryształową Kulę" unosił do góry czterokrotnie. Wcześniej sztuki tej dokonał Fin Matti Nykanen. To właśnie on wydaje się być najwybitniejszym w oczach Małysza. - Pierwsze, co mi przychodzi do głowy, to Matti Nykänen. Fin skakał niesamowicie.
A kogo oprócz niego wyróżnia wybitny polski sportowiec? - Wskazałbym też na Jensa Weissfloga, który zawsze był moim idolem. W przyszłości do tego grona dołączy zapewne Gregor Schlierenzauer. Już ma blisko do Nykanena pod względem liczby zwycięstw w zawodach Pucharu Świata. Jest jeszcze Simon Ammann, który cztery razy zdobywał tytuł mistrza olimpijskiego, a to naprawdę coś absolutnie niezwykłego - dodaje kilkukrotny Mistrz Świata.