Po skandalu związanym z nieprawidłowościami w sprzęcie norweskiej reprezentacji podczas mistrzostw świata w skokach narciarskich, Międzynarodowa Federacja Narciarska ogłosiła zmiany w zasadach kontroli sprzętu. Ich początek już od zawodów w Oslo.
Władze wprowadziły konfiskatę kombinezonów skoczków, które mają być wydawane na 30 minut przed skokiem i zwracane do FIS po jego zakończeniu. Zmiany, które weszły już w życie, mają na celu zapobieganie nadużyciom związanym z modyfikacjami sprzętu.
ZOBACZ WIDEO: Artur Siódmiak został legendą. Niebywałe, co stało się na drugi dzień
Te były już zgłaszane przez środowisko skoków już od dłuższego czasu. Jednak pojawiają się wątpliwości co do skuteczności wprowadzonych zmian. Kluczowym pytaniem pozostaje, kto będzie odpowiedzialny za transport kombinezonów między zawodami w różnych krajach, co może zaważyć na powodzeniu całej inicjatywy.
Wątpliwości w tej sprawie rozwiał Sandro Pertile, dyrektor Pucharu Świata. - Zrobią to sztaby. Nie może tego zrobić FIS, bo my nie jesteśmy ich właścicielami - powiedział Pertile w rozmowie z Kacprem Merkiem, reporterem Eurosportu.
"Transport kombinezonów pomiędzy Vikersund i Lahti będzie prowadzony przez kadry narodowe/związki - Sandro Pertile. Banda klaunów. Banda klaunów" - napisał w mediach społecznościowych Jakub Balcerski ze sport.pl.
Działania FIS, choć na pierwszy rzut oka wydają się stanowcze, mogą być jedynie pozorną reakcją na skandal z Trondheim. Kluczowe było to, aby kombinezony były przechowywane z dala od sztabów.
Nic z tego nie wyjdzie, skoro i tak sztaby poszczególnych drużyn... same będą przewoziły kombinezony na następne konkursy. To powoduje, że kadry narodowe nadal będą miały czas i możliwości na to, by kombinować przy sprzęcie.