W sobotę i niedzielę, po dwóch tygodniach przerwy, Kamil Stoch znów wystartuje w konkursach Pucharu Świata. Po katastrofie na początku sezonu trzykrotny mistrz olimpijski wycofał się z rywalizacji i proces naprawy formy rozpoczął od skoczni K-90 w austriackim Eisenerz.
- To była słuszna decyzja. Na skoczni K-90 zdecydowanie łatwiej jest poprawić błędy. Rozmawiałem z trenerem Klimowskim, który pomagał mu w Austrii. Wyjechali z tego zgrupowania zadowoleni. Przede wszystkim wrócił u Kamila dobry nastrój, radość ze skakania, a to jest najważniejsze - zdradził nam Apoloniusz Tajner, były prezes Polskiego Związku Narciarskiego.
Na pomysł, by to właśnie Zbigniew Klimowski, pierwszy trener Kamila Stocha pomógł mistrzowi w Austrii, wpadł właśnie Thomas Thurnbichler.
- Za to trzeba go pochwalić. Nie zamknął się tylko na swój warsztat i sam poprosił Zbigniewa Klimowskiego o pomoc. Thurnbichler uznał, że Kamil potrzebuje trenera, którego zna od dziecka, z którym stawiał pierwsze kroki w skokach i to był słusznych ruch. Tak samo było z Małyszem, który w trudnych momentach, wracał do Jana Szturca - podkreślił nasz rozmówca.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: o Polaku wciąż pamiętają. Zapisał się w historii klubu
Na początku sezonu z kryzysem zmaga się jednak nie tylko Stoch. Również Dawid Kubacki i Piotr Żyła na razie nie zaprezentowali poziomu z poprzednich lat. Niektórzy kibice mają już wątpliwości, czy w ogóle w tym sezonie Biało-Czerwoni osiągną wysoką formę. Takim sceptykiem nie jest jednak Apoloniusz Tajner.
- Nie mam wątpliwości, że wrócą na swój wysoki poziom jeszcze w tym sezonie. Z tego co wiem cały proces treningowy przed sezonem przeszedł bez problemów. To jest najważniejsze. Na końcu przygotowań gdzieś został popełniony błąd, ale to da się jeszcze wyprowadzić - zapewnił.
- I nie nazywałbym tego też kryzysem, ale po prostu dołkiem formy. To nie jest tak, że taki dołek może pojawić się tylko w trakcie sezonu. Może przyjść też na początku. Taki realny moment powrotu Polaków do wysokiej formy to styczeń i polski turniej.
- Tradycyjnie dużo może zmienić dwa tygodnie przerwy po konkursach w Engelbergu i przed Turniejem Czterech Skoczni. W tym czasie można spokojnie potrenować, odpocząć w gronie rodzinnym i na turnieju czołówka wygląda już nieco inaczej niż w pierwszej części sezonu. Przechodziłem taką sytuację z Małyszem, gdy w jednym sezonie wygrywał w grudniu wszystko po kolei, a nagle na turnieju z konkursu na konkurs skakał słabiej - dodał Tajner.
Po tym jak przez trzy tygodnie nie było widać u Polaków poprawy w skokach, kibice zaczęli też wątpić w umiejętności trenerskie Thurnbichlera. Niektórzy mają obawy, iż młody Austriak nie poradzi sobie z presją oczekiwań i nie będzie w stanie "wyprowadzić" liderów z kryzysu.
- Ten pierwszy rok pracy Thomasa wyszedł aż za dobrze. Dlatego ten dołek formy jest tak widoczny. Na pewno taka sytuacja powoduje przygnębienie. Jest to coś nowego dla Austriaka, ale poradzi sobie. Jestem o tym przekonany - zapewnił Apoloniusz Tajner.
- Ważne, żeby w tym trudnym momencie skoczkowie i trenerzy byli jednością jako grupa, żeby wspierali się. Co prawda Thurnbichler jest młodym trenerem, ale ma doświadczonego asystenta Marca Noelke. Do tego jest Adam Małysz, który na pewno nie odwróci się od szkoleniowca i służy swoją pomocą - dodał były prezes PZN.
Nieco lepszą formę niż w ostatnich tygodniach Polacy pokazali w piątkowych kwalifikacjach w Engelbergu. W nich w ścisłej czołówce był Piotr Żyła po kapitalnym skoku na 137,5 metra. Daleko lądowali też Kubacki oraz Stoch. Czekamy zatem na sobotni konkurs, który rozpocznie się o 16:00.
Szymon Łożyński, dziennikarz WP SportoweFakty
Ależ torpeda Żyły. Leciał, leciał i końca nie było widać. Jest nagranie