W tym artykule dowiesz się o:
Nic dwa razy się nie zdarza
Gest wykonywany przez Les Bleus na tym zdjęciu został określony mianem "double double" i ma ciekawe wyjaśnienie. W 2015 roku reprezentacja Francji sięgnęła po złoto Ligi Światowej i mistrzostwo Europy, dlatego skoro dwa lata później po raz kolejny triumfowała w "Światówce", analogia narzucała się sama. - Jest jeden zespół, który wystaje o poziom ponad innych uczestników i to jest Francja - mówił trener Belgów Vital Heynen. I zgadzała się w nim większość uczestników turnieju.
Aż do startu samych mistrzostw. Porażka obrońców tytułu 2:3 z Belgami zaskoczyła wszystkich, włącznie z samymi sensacyjnymi zwycięzcami, a selekcjonerowi Laurentowi Tillie i jego kadrze dała dużo do myślenia. Nie lepiej było w drugim meczu z Holandią. Gdyby nie splot szczęśliwych okoliczności i wykorzystanie opcji absolutnie awaryjnych (o czym w dalszej części tekstu), Oranje mogli wygrać 3:1 i odebrać Francuzom resztki pewności siebie. Ostatecznie Trójkolorowi zakończyli fazę grupową z dwoma zwycięstwami i jedną porażką na koncie, ale nawet wygrana 3:0 nad Turcją nie oznacza, że Francja wraca na zwycięski szlak. Ziarno wątpliwości zostało zasiane i wypuszcza pędy.
Brak pewniaka
Rozgrywający Francuzów Benjamin Toniutti miał w meczach fazy grupowej duży ból głowy. Po pierwsze, samemu prezentował dyspozycję daleką od swojej optymalnej. Po drugie, żaden z jego partnerów nie był na tyle pewnym punktem w ofensywie, by bezgranicznie mu ufać w każdym spotkaniu. Stephen Boyer, Trevor Clevenot, Thibault Rossard, Julien Lyneel - ani jeden z tych skrzydłowych nie ustrzegł się wahań formy i sporej liczby niepowodzeń. Dawno nie zdarzyło się, by przeciwnik zablokował w jednym meczu aż 18 ataków reprezentantów Francji. A tego dokonali Belgowie.
Libero nie zwiększy siły ognia
- W meczach z Belgią i Holandią brakowało nam siły ognia. Mieliśmy problemy w ataku i zagrywce - mówił Jenia Grebennikov. Obrońcy tytułu boleśnie przekonali się, że granie na pół gwizdka w ofensywie nie przyniesie podczas mistrzostw Europy 2017 dobrych efektów. Do postawy francuskiego libero nie można było mieć jednak większych zastrzeżeń.
We wszystkich meczach był pewnym punktem zespołu i jako jeden z nielicznych trzymał wysoki poziom, do którego powszechnie przyzwyczaił. Kilka jego niesamowitych obron w kluczowych momentach spotkania z Holandią pozwoliło na wyprowadzenie kontr, które ostatecznie przechyliły szalę zwycięstwa na korzyść Francuzów. Bez tego Trójkolorowych mogłoby już nawet nie być w turnieju.
Earvin Niezbędny?
Earvin Ngapeth, wciąż pozostający pod szczególną opieką fizjoterapeutów z powodu urazu pleców, miał pojawić się w składzie Francji dopiero w fazie pucharowej. Ale gdy jego drużyna przegrywała 1:2 z Holandią, trener Tillie postanowił nie czekać dłużej i wcielić w życie najbardziej szalony wariant taktyczny. Trudno powiedzieć, by siatkarz Azimutu Modena uratował w pojedynkę swoją reprezentację, ale bez jego punktów i śmiałych zagrań Francja nie wygrałaby bitwy na przewagi (30:28) i nie zbudowałaby pewności siebie koniecznej do wygrania piątego seta.
Gdyby nad problemem pochylili się hiszpańscy dziennikarze futbolowi, pewnie określiliby go mianem "Ngapethdependencii" (zależności od Ngapetha). Kiedy Francja męczy się z przeciwnikiem, wyraźnie brakuje jej pierwiastka szaleństwa, który przypomniałby mistrzom Europy, że mają wszystko, by wygrywać z uśmiechem na ustach.
Powtórka z rozrywki?
Francuzi mają nad czym myśleć. O ile dwa lata temu wygrali w sezonie reprezentacyjnym wszystko, co mieli do wygrania (Liga Światowa i mistrzostwo Europy), o tyle w 2016 roku zupełnie nie trafili z formą na imprezę docelową, jaką były igrzyska olimpijskie w Rio de Janeiro. Po zajęciu 3. miejsca w Lidze Światowej, w Brazylii nie wyszli nawet z grupy.
Parę miesięcy temu po raz trzeci z rzędu stanęli na podium popularnej "Światówki", ponownie na jego 1. stopniu. Znowu jednak drżą o to, czy w europejskim czempionacie będą w stanie po raz drugi w sezonie dojść do najwyższej dyspozycji. Tym bardziej, że turniejowe odliczanie szybko dobiega końca.
Nie ma pozwolenia na czeski błąd
30 sierpnia o godzinie 20:30 Francuzi zmierzą się z Czechami o prawo gry w ćwierćfinale, a na zwycięzcę tej pary czeka już reprezentacja Niemiec. Jeszcze dwa miesiące temu obrońcom tytułu z 2015 roku nie przeszłaby przez głowę myśl, że powinni obawiać się 13. drużyny rankingu CEV. Teraz muszą mieć się na baczności. Czesi swoje jedyne punkty w tym turnieju zdobyli przeciwko Słowacji i wyraźnie ulegli Niemcom, ale potrafili zmęczyć zdecydowanie silniejszych Włochów.
Jeśli siatkarze Laurenta Tillie będą kontrolować przebieg gry tak jak przeciw Turcji i znajdą sposób na zatrzymanie Michala Fingera i Donovana Dzavoronoka, mogą być spokojni o wynik. Ale by pokonać Niemców i trafić do upragnionego półfinału, potrzeba będzie czegoś więcej. - Walczymy z kontuzjami, stresem, chcemy grać lepiej niż potrafimy w tej chwili. Naszym celem było przetrwanie, zmagamy się tak naprawdę sami ze sobą - szczerze przyznawał selekcjoner mistrzów kontynentu. Tillie zapewne ma nadzieję, że spotkanie z Czechami podpowie mu, w czym lub kim ma upatrywać odmiany na lepsze.