To były szalone miesiące Daniela Plińskiego. W maju tego roku objął młodzieżową reprezentację Polski, z którą w minioną niedzielę świętował brązowy medal mistrzostw świata.
W kluczowej o medalu partii Biało-Czerwoni rozbili rywali z Argentyny. I trzeba dodać, że Polaków na tej imprezie w ogóle miało nie być!
- Dostaliśmy dziką kartę i chyba zrobiliśmy z niej dobry użytek? - powiedział w rozmowie z "Przeglądem Sportowym" Pliński.
ZOBACZ WIDEO: Internauci przecierają oczy. Co zrobiła polska gwiazda?!
Polacy nie tylko radzili sobie doskonale z rywalami, ale i własnymi problemami zdrowotnymi. Podczas turnieju kilku zawodników doznało kontuzji. - Wiatr cały czas nam dmuchał w oczy, ale te kłopoty nas zahartowały - dodał szkoleniowiec.
Przyznał też, że trafił na grupę "niesamowicie głodnych sukcesu" zawodników, których nic nie było w stanie zrzucić ze szlaku na sukces. Wszystko było też poparte wielkim talentem.
Co ciekawe Pliński po tych czterech miesiącach pracy zakończonej "wisienką na torcie" opuszcza zespół. - Miałem kontrakt do końca mistrzostw świata i moja przygoda z tą fantastyczną grupą się kończy. Idę swoją drogą. Zobaczymy czy uda mi się ją zrealizować - zakończył.
Zobacz także:
Robi się gorąco po odejściu Heynena
Nieodgadniony ŁKS. Same nie wiedzą, czego się po sobie spodziewać