Liga Mistrzów. Kapitan ZAKSY po maratonie z Zenitem. "To nienormalne"

WP SportoweFakty / Monika Pliś / Na zdjęciu: Benjamin Toniutti
WP SportoweFakty / Monika Pliś / Na zdjęciu: Benjamin Toniutti

Zawodnicy ZAKSY Kędzierzyn-Koźle po morderczej walce ograli wielki Zenit Kazań i awansowali do finału Ligi Mistrzów. - To wspaniałe uczucie, wielkie zwycięstwo dla klubu, dla każdego, kto w nim pracuje - powiedział kapitan zespołu Benjamin Toniutti.

Środowy mecz Grupy Azoty ZAKSY Kędzierzyn-Koźle będzie wspominany latami. Podopieczni Nikoli Grbicia awansowali do finału Ligi Mistrzów. Emocji nie zabrakło, bowiem ekipa z Polski prowadziła już 2:1 i miała aż siedem piłek meczowych. Znakomicie prezentujący się Maksim Michajłow oraz Earvin N'gapeth dali Zenitowi Kazań zwycięstwo w czwartej oraz piątej partii.

W ubiegłym tygodniu to ZAKSA pokonała Rosjan na wyjeździe 3:2. O tym, kto znajdzie się w finale, zadecydował złoty set. Sprawdziło się jednak powiedzenie do trzech razy sztuka i zawodnicy z Kędzierzyna-Koźla wykorzystali swoją kolejną szansę. Wywalczyli pierwszy w historii klubu awans do finału Ligi Mistrzów. Specjalnie dla WP SportoweFakty po meczu porozmawiał z nami rozgrywający ZAKSY Benjamin Toniutti.

Arkadiusz Dudziak, WP SportoweFakty: Te ostatnie trzy sety tego spotkania ciężko zanalizować, to emocje i mental ostatecznie zadecydowały?

Benjamin Toniutti, rozgrywający Grupy Azoty ZAKSY Kędzierzyn-Koźle: To było spotkanie rozegrane na ogromnych emocjach. Podobnie się działo w meczu z Lube, ale w środę to uczucie zostało jeszcze kilkukrotnie spotęgowane, bo graliśmy sześć setów. To nienormalne. Jesteśmy bardzo silni mentalnie. Mieliśmy wcześniej prawie dziesięć piłek meczowych, niektóre mieliśmy okazje skończyć.

ZOBACZ WIDEO: Emocjonalna analiza trenera Jacka Pasińskiego. "Cieszyć się czy płakać? Cieszyć się!"

W Zenicie grają zawodnicy, którzy wiedzą, jak trzeba się prezentować w takich spotkaniach. To wspaniałe uczucie, wielkie zwycięstwo dla klubu, dla każdego, kto w nim pracuje. Pojedziemy do Werony. To bardzo ciężka rzecz, bo musimy trochę zapomnieć o tym środowym starciu z Zenitem. Poświętujemy w środę, ale już od czwartku będziemy się przygotowywać na mecz przeciwko Ślepskowi.

Jeśli miałbym się do czegoś przyczepić to właśnie do słabego początku spotkania. Jakie były powody nie najlepszego wejścia w mecz?

Nie rozpoczęliśmy meczu odpowiednio pod względem mentalnym. Myślę, że trochę za bardzo czekaliśmy na to, jak Zenit będzie grał. Z kolei rywale wywierali na nas ogromną presję i pokazali nam, że będą się liczyć. Tak też się stało. Michajłow i N'Gapeth zaprezentowali się naprawdę znakomicie i ciężko nam się grało przeciwko nim.

Co było w waszych głowach przed złotym setem po przegraniu siedmiu piłek na wagę awansu do Finału Ligi Mistrzów?

To była bardzo trudna sytuacja. Nie będę kłamał, bo myśleliśmy "kurde, robimy wszystko, żeby wygrać, a nie jesteśmy w stanie skończyć tej ostatniej piłki". Zostaliśmy jednak w grze o awans i to coś niesamowitego.

Przed spotkaniem trener Grbić mówił, że przy takich spotkaniach, jak to z Zenitem, czasem nawet gra na sto procent możliwości może nie wystarczyć. To właśnie wydarzyło się w czwartym oraz piątym secie?

W pewnych momentach dokonywaliśmy dobrych wyborów w bloku, żeby dochodzić do Michajłowa. On jednak kończył każdą piłkę. Kiedy po drugiej stronie siatki występuje tak znakomity zawodnik, to trzeba być gotowym na taki rozwój wydarzeń. Widziałem statystyki i oba zespoły zaprezentowały się dobrze. To wspaniałe uczucie.

Widziałem, że po meczu lekko pan utykał. Czy to jakiś poważniejszy problem?

Nie, jestem po prostu strasznie zmęczony. Zagraliśmy przecież sześć setów, a emocje zaczynają schodzić. Nie ma się jednak, o co martwić.

Już w niedzielę zagracie ze Ślepskiem o awans do półfinału PlusLigi. Będzie ciężko przygotować się pod względem mentalnym oraz fizycznym po takim meczu, jak ten z Zenitem?

Musimy do tego odbyć bardzo długą podróż. Jak mówiłem, w środę poświętujemy. Mamy jednak znakomitych fizjoterapeutów, wspaniały sztab, którzy zrobią wszystko, co w ich mocy, żebyśmy byli gotowi na spotkanie ze Ślepskiem Malow Suwałki.

Finał odbędzie się 1 maja w Weronie. Przeciwnikiem Grupy Azoty ZAKSY Kędzierzyn-Koźle będzie włoski Itas Trentino.

Czytaj więcej:
Liga Mistrzów. Niesamowita zmiana sytuacji we włoskim rewanżu. ZAKSA poznała finałowego rywala
Bartosz Bednorz porównał swój klub do Realu Madryt

Źródło artykułu: