- W zeszłym roku Krzysiek miał operację barku, dlatego zaproponowaliśmy mu, żeby grał u nas nie jako przyjmujący, ale na pozycji libero - opowiada Wojciech Janas, grający trener SKS-u Gorzów Wielkopolski. - Wystąpił w tej roli w trzech meczach. Ale przeciwko Treflowi Lębork zagrał już jako przyjmujący. Po meczu bardzo się cieszył, że nie odczuwa w barku żadnego bólu. Na naszej grupie napisał: "Chłopaki, przepraszam was, ale na libero już nie gram".
To był jeden z ostatnich wpisów Barana na forum drużyny. Kilka godzin później, w drodze powrotnej z Lęborka, bus z zawodnikami SKS-u zatrzymał się na stacji benzynowej. Tam 30-letni siatkarz potknął się i upadł. Fatalnie uderzył głową o krawężnik. Próbował jeszcze wstać, ale znów upadł i jeszcze raz się uderzył.
Natychmiast wezwano karetkę. Po przewiezieniu do jednego ze szczecińskich szpitali lekarze stwierdzili u Barana pęknięcie podstawy czaszki. Na oddziale neurochirurgii walka o jego życie trwała ponad dwa tygodnie - feralny upadek miał miejsce 10 października. Niestety, w poniedziałek późnym wieczorem poinformowano, że siatkarz zmarł.
- To był po prostu nieszczęśliwy wypadek. Takich upadków każdy z nas miał setki, tylko że ten zakończył się tragicznie - smuci się Rafał Napierała, wiceprezes SKS-u Gorzów Wielkopolski. W jego drużynie, beniaminku siatkarskiej II ligi, Baran występował od tego sezonu. Wcześniej grał w młodzieżowych grupach Gwardii Wrocław, w Olimpii Sulęcin (2009-2013) i w Orle Międzyrzecz (2013-2020).
- Krzysiek pochodził z Dolnego Śląska, z Bolesławca, ale od wielu lat był związany z lubuskiem. Ja poznałem go, gdy grał w Sulęcinie. Potem przyszedł do nas do Międzyrzecza i grał siedem lat. Bił się z nami o awans do pierwszej ligi, choć nigdy go nie wywalczyliśmy - mówi Piotr Haładus, trener Orła Międzyrzecz.
Haładus wspomina Barana przede wszystkim jako bardzo pracowitego i zaangażowanego w siatkówkę zawodnika. - To był chłopak, który potrafi zacząć pracę o piątej rano (pracował jako przedstawiciel handlowy - przyp. WP SportoweFakty), pracować cały dzień, a na koniec przyjeżdżał jeszcze na trening. Zdarzało się, że w czasie rozciągania trochę przysypiał na parkiecie. Ale nigdy nie tłumaczył się zmęczeniem i nie rezygnował z treningów.
W tym roku Baran przeniósł się z Międzyrzecza do Gorzowa. Do SKS-u, którego prezesem jest jego brat Patryk. Klub jest bardzo młody, powstał dopiero w 2019 roku. W poprzednim sezonie wygrał trzecią ligę lubuską, w tym jest beniaminkiem drugiej ligi.
- Chcemy odbudować gorzowską siatkówkę, która ma piękne tradycje, ale w ostatnim czasie mocno podupadła. Krzysiek miał być kimś, kto tak jak jego brat zwiąże się z klubem na lata - przyznaje Janas.
O tragicznie zmarłym koledze grający trener SKS-u mówi: - Bardzo ambitny, waleczny, pracowity, niesamowicie zaangażowany w siatkówkę. Grał nie tylko na hali, ale też na plaży. I to właśnie na piasku miał większe sukcesy. Na hali nigdy nie grał wyżej niż w drugiej lidze, a w plażówce występował w najlepiej obsadzonych turniejach w Polsce. Para Krzysztof Baran/Patryk Baran nie była w plażowym środowisku anonimowa - podkreśla Janas.
Haładus wspomina, że na boisku do siatkówki plażowej Baran często pojawiał się z całą rodziną. - My graliśmy, a jego dzieciaki bawiły się obok w piasku - opowiada.
I to właśnie o tę rodzinę, żonę i trójkę dzieci, zamierzają teraz zadbać jego siatkarscy przyjaciele. Kluby z Gorzowa i Międzyrzecza chciałyby zorganizować mecz pokazowy połączony ze zbiórką pieniędzy. - Zaprosilibyśmy inne drużyny, w których grał Krzysiek - zapowiada Janas. - Wiem, że dużo ludzi chce pomóc - kończy.
O tym jak dużo świadczy kwota zebrana już w serwisie zrzutka.pl. Celem "Zbiórki zamiast znicza dla Krzysia Barana" było zebranie tysiąca złotych. Wpłacono już ponad 9 tysięcy.
Czytaj także:
Koronawirus. Vital Heynen pełen obaw. "Boję się, a to nie zdarza mi się często"
Koronawirus. O takich objawach jeszcze nie słyszeliśmy. Opowiedział o nich siatkarz