Niemiecka Federacja Siatkówki 12 marca przed południem ogłosiła decyzję o anulowaniu wszystkich rozgrywek ligowych z wyjątkiem 1. Bundesligi (najwyższa klasa rozgrywkowa). W niej miała zostać dokończona faza zasadnicza, ale bez udziału publiczności, po czym zapadłaby decyzja co z rozegraniem fazy play-off.
Jednak już tego samego dnia wieczorem postanowiono definitywnie zakończyć rozgrywki nawet na najwyższym szczeblu. W Niemczech to sytuacja bezprecedensowa. Tym samym, nie zostanie wyłoniony mistrz kraju, również żadna drużyna z ligi nie spadnie. W późniejszym czasie zostanie ustalone, które zespoły otrzymają prawo do gry w europejskich pucharach. W jaki sposób? Nie wiadomo.
Jak czytamy na stronie federacji, decydującym czynnikiem były rosnące ograniczenia spowodowane rozprzestrzenianiem się epidemii koronawirusa. Natychmiastowe przerwanie rozgrywek pozwala uniknąć podróży, które zagrażają bezpieczeństwu siatkarzy.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Ministerstwo Zdrowia opublikowało specjalny film
19 maja miała rozpocząć się Liga Narodów co uniemożliwiało wcześniejsze zaplanowanie ewentualnego wznowienia rozgrywek w Niemczech. Już dzień później ten argument niemieckich władz okazał się chybiony - Światowa Federacja Siatkówki (FIVB) podjęła decyzję, że Liga Narodów zostanie rozegrana po Igrzyskach Olimpijskich w Tokio, o czym informowaliśmy TUTAJ.
Ponadto, o umożliwienie powrotu do swoich krajów poprosili zagraniczni zawodnicy, korzystając z szansy, że wyjazd z Niemiec był aktualnie możliwy. - Amerykańska federacja prosiła swoich siatkarzy o natychmiastowy powrót do USA, co w późniejszym czasie może uniemożliwić dekret prezydenta Trumpa o zakazie wpuszczania ludzi na terytorium Stanów Zjednoczonych - mówi w wywiadzie dla niemieckiej telewizji Welt Kaweh Niroomand, menedżer klubu Berlin Recycling Volleys. W samym tylko klubie z Berlina występuje pięciu Amerykanów.
Ostatnim argumentem niemieckiej federacji przedstawionym na jej oficjalnej stronie internetowej jest kwestia ekonomiczna. Przez konieczność rozgrywania spotkań bez udziału kibiców kluby tracą znaczące źródło dochodu. Z kolei sama organizacja meczów generuje koszty w postaci chociażby wynajmu hali, czy podróży.
- Koniec sezonu mocno uderzy w wiele klubów, ponieważ play-offy są szczególną fazą sezonu, która przynosi większość dochodów z publiczności. Liga na płaszczyźnie politycznej będzie starać się wykorzystać szansę na wypłatę odszkodowania - zaznacza Klaus-Peter Jung, jeden z dyrektorów Bundesligi.
- W czasach niepewności ważne jest okazanie jedności i podporządkowanie własnych interesów dla dobra wspólnego. Wszyscy zrobili to wzorowo - dodaje Michael Evers, prezes rozgrywek.
"Dla sportu to katastrofa"
- Sądziłem, że liga zostanie zakończona po fazie zasadniczej, ale nie ma sensu grać przy pustych trybunach, dlatego decyzja była słuszna. Dla mojego klubu to oszczędność 100 tysięcy euro. Zatem krótkoterminowo nie przyniosło to szkody, ale w dłuższej perspektywie ucierpimy ogromnie. Trudno przewidzieć ile to potrwa - na łamach niemieckiego "Suddeutsche Zeitung" mówi Hannes Kronthaler, menedżer HYPO TIROL AlpenVolleys.
- Chciałem spotkać się z graczami i odesłać ich do domu dopiero pod koniec marca, ale i tak zapłacę im do końca umowy, bo oni nie są winni. Inna decyzja wprowadziłaby tylko sprzeczki prawne - zaznacza Kronthaler.
Ligowy proces licencyjny na przyszły sezon trwa aktualnie do 15 kwietnia. - Liga musi wydłużyć proces licencjonowania - komu uda się uzyskać gwarancje sponsorskie w tym chaosie? Życie jest sparaliżowane, żadna firma nie ma teraz czasu na takie rzeczy. Rozmawiałem jak dotąd tylko z naszym głównym sponsorem, doszliśmy do porozumienia - kontynuuje.
- Ale musiałbym też skontaktować się z 26 pozostałymi - na pewno nie będę w stanie tego zrobić do 15 kwietnia. Tak naprawdę nie mam teraz głowy do siatkówki. Muszę pomyśleć o tym, co zrobić z 440 pracownikami mojej firmy - wyznaje szef drużyny, która w momencie przerwania rozgrywek zajmowała 4. miejsce w tabeli Bundesligi.
HYPO TIROL AlpenVolleys od trzech sezonów występuje w lidze niemieckiej, chociaż swoją siedzibę ma w austriackim Innsbrucku. - Dla sponsorów taka sytuacja jest raczej argumentem, aby odejść. W tej chwili w Austrii nie ma dostępnych hal do treningu. Wszystkie szkoły i uniwersytety są zamknięte. Teatry i instytucje kulturalne są w poważnych tarapatach i proszą o pomoc państwo. Nigdy nie słyszałem, aby odszkodowanie otrzymały kluby sportowe. Dla sportu to katastrofa - podkreśla.
Wskazuje on też na niepewną przyszłość samych siatkarzy. - Mój syn Niklas (25-letni atakujący AlpenVolleys przyp. red.) zastanawia się czy nie porzucić siatkówki. Chodzi o aspekty ekonomiczne. On ma też stopień naukowy. Obecna sytuacja daje mu do myślenia. Douglas Da Silva (36-letni środkowy przyp. red.) kończy karierę. Rozważa to też kilku innych graczy. Dotyczy to zwłaszcza tych, którzy mieli w planie grać jeszcze przez rok lub dwa. Teraz zastanawiają się już nad swoją przyszłością zawodową - kończy Kronthaler.
"Odebrano nam tytuł mistrza"
Berlin Recycling Volleys od 2016 roku regularnie wygrywa mistrzostwo Niemiec. W tym sezonie stołeczny klub był na dobrej drodze do kolejnej obrony tytułu - do momentu przerwania ligi, w dwudziestu spotkaniach był niepokonany, zdobywając 55 na 60 możliwych punktów.
- W obecnej sytuacji decyzja jest oczywiście zrozumiała, ale w takim układzie jesteśmy klubem, który pod względem sportowym ucierpiał najmocniej. Trzeba to powiedzieć bardzo wyraźnie. Odebrano nam tytuł mistrza Niemiec - przekonuje we wspomnianym wcześniej wywiadzie dla Welt Kaweh Niroomad, menedżer berlińczyków.
- Może nie należało stawiać na tak radykalne rozwiązanie. Nie liczyłem na play-offy, ale wyobrażałem sobie kompromis, że w ciągu pięciu dniu dogramy brakujące dwie kolejki fazy zasadniczej bez udziału publiczności. To zamknęłoby tabelę i pozwoliłoby przyznać tytuł, końcowe lokaty i kwalifikację do europejskich pucharów. Najwyraźniej mój pomysł nie spodobał się większości klubów, a to w końcu demokracja. Biorąc pod uwagę interesy wszystkich, wątpię aby zarząd ligi mógł podjąć inną decyzję - przyznaje urodzony w Teheranie Niroomand.
Decyzją ligi rozegrane dotychczas 20 kolejek poszło właściwie na marne. - Wszystkie wyniki okazały się bezwartościowe. A zwłaszcza inwestycje, które poczyniliśmy przed sezonem. Nie doszliśmy tam, gdzie powinny nas one doprowadzić. Zakontraktowaliśmy wysokiej klasy zawodników i włożyliśmy dużo pieniędzy, aby wzmocnić skład. Ekwiwalent, który powinien pojawić się na zakończenie sezonu nagle zniknął - kontynuuje 68-latek, który do Niemiec przybył mając 12 lat.
- Wszyscy w klubie są rozczarowani. Ale z pewnością rozumieją sytuację, to jasne. Nie ma nikogo, kto powiedziałby: "Musimy grać dalej". Ale to są sportowcy, trenują dwa razy dziennie przez osiem miesięcy, aby móc dobrze bawić się na zakończenie sezonu, najlepiej po zdobyciu mistrzostwa. To wszystko zostało zaprzepaszczone - mówi włodarz zespołu, którego częścią w tym sezonie był Adam Kowalski, polski libero.
Anulowanie ostatnich meczów rundy zasadniczej i fazy play-off, również w przypadku pozostałych klubów, wiąże się z trudną sytuacją finansową. - Nie znam jeszcze dokładnych kwot, ale odpadł nam wpływ z około 5-6 meczów domowych. Pojawiły się też pytania, na które nie ma na dziś odpowiedzi. Co z zawartymi kontraktami? Jak ma być rozwiązana sprawa płatności? Jak zachowają się sponsorzy? - wylicza kolejno.
- Nie byliśmy na to przygotowani. Na pewno sprawdzimy jakie środki możemy uzyskać od rządu, zaangażujemy prawników, ale to tylko kropla w morzu potrzeb. Klub zatrudnia ponad 30 osób - mówi Niroomand. W drużynie, oprócz wspomnianego już Adama Kowalskiego jest też inny Polak - statystyk Rafał Zając.
- Rozczarowanie zawsze jest względne. Jasne - jestem tym zszokowany, ale oczywiście rozumiem też ogólną sytuację - kończy szef zespołu.
"Nie tak chcieliśmy się pożegnać"
W ostatnim czasie anulowano również ligę w Iranie, Belgii i Estonii. - To niezadowalające, właśnie osiągnęliśmy naszą najlepszą formę, dokładnie wtedy, kiedy planowaliśmy. To bardzo dziwny koniec rozgrywek, rozczarowujący. Nie w taki sposób chcieliśmy zakończyć sezon i pożegnać się z kolegami z zespołu i naszymi przyjaciółmi - powiedział nam Robert Wójcik, grający w belgijskim Greenyard Maaseik. Podobne uczucia targają prawdopodobnie większością siatkarzy. O anulowaniu sezonu w Belgii pisaliśmy tutaj TUTAJ.
W większości krajów, również w Polsce, aktualnie zdecydowano jedynie o zawieszeniu siatkarskich rozgrywek. Wciąż tli się szansa na dokończenie rywalizacji, może przynajmniej w skróconej formule, co przyniosłoby finalne rozstrzygnięcia. A to z kolei rozwiązałoby chociaż część problemów. Nie zmienia to faktu, że siatkówka jak i cały sport w obliczu szerzącej się epidemii przekroczyły już próg poważnego kryzysu.