Po małym kryzysie, jaki ostatnio pojawił się w szeregach ŁKS-u Commercecon Łódź, a zwłaszcza po sensacyjnej porażce zespołu w Legionowie, przyszedł czas na pewne zwycięstwo i komplet punktów. Mistrzynie Polski przed własną publicznością od początku do końca meczu z zespołem z Radomia kontrolowały grę i zdominowały rywala w każdym elemencie siatkarskiego rzemiosła. Wygrana 3:0, a także wywiązanie się z roli faworytek dostarczyły łodziankom nie tylko cennych punktów, ale również pomogły odbudować ich pewność siebie po niedawnych niepowodzeniach.
- W Legionowie sami zgotowaliśmy sobie siatkarskie "lanie". W tamtym meczu popełniliśmy aż 28 błędów, czyli dwukrotnie więcej niż przeciwnik, i to był nasz podstawowy problem. W spotkaniu z Radomką, które w dodatku rozgrywaliśmy przed własną publicznością, chcieliśmy się zrehabilitować za tamtą porażkę, dostarczyć kibicom trochę radości i cieszę się, że to nam się udało - przyznał po spotkaniu trener ŁKS-u Commercecon, Marek Solarewicz.
Ze względu na zmiany w terminarzu obecnego sezonu Ligi Siatkówki Kobiet i mecze rozgrywane awansem, starcie z mistrzem Polski było dla E.Leclerc Radomki Radom już drugim spotkaniem rozgrywanym w Łodzi w przeciągu zaledwie trzech dni. W miniony poniedziałek podopieczne trenera Jacka Skroka były bliskie sprawienia niespodzianki - w meczu z Grotem Budowlanymi Łódź prowadziły już 2:0. Nie zdołały jednak utrzymać przewagi nad rywalem i ostatecznie, po pięciosetowej walce, zeszły z boiska pokonane. W starciu z Łódzkimi Wiewiórami było już znacznie gorzej - w żadnym z setów nie zdołały zdobyć więcej niż 20 punktów.
ZOBACZ WIDEO: Robert Lewandowski potwierdził termin zabiegu: Przejdę go prawdopodobnie pod koniec rundy
- Oglądaliśmy poniedziałkowy mecz Budowlanych z Radomką i wyciągnęliśmy z niego wnioski, ale przyjęliśmy inną taktykę, która ostatecznie zaowocowała. Dużo zagrywaliśmy do pierwszej strefy, a ostatni rywale Radomki zagrywali przeważnie do piątej strefy. Wtedy zawodniczki z Radomia lepiej przyjmowały i miały dobre piłki do ataku. Dzięki naszej taktyce miały zdecydowanie więcej problemów, musiały radzić sobie z wysokimi piłkami, a my mieliśmy świetne okazje do gry blokiem i z tego korzystaliśmy - mówił trener zespołu Łódzkich Wiewiór.
Czytaj także: Trener Grota Budowlanych Łódź, Błażej Krzyształowicz: Musimy złapać większą agresję w ataku
Mimo przekonującego zwycięstwa, sztab szkoleniowy ŁKS-u Commercecon nie popada w hurraoptymizm i ma świadomość, że zespół czeka jeszcze dużo pracy, zwłaszcza nad skutecznością ataku oraz przyjęciem: - To są elementy, nad którymi pracujemy. To na pewno nie jest kwestia zgrania, bo dziewczyny poznały się już bardzo dobrze. To bardziej kwestia takich chwilowych nieporozumień na boisku, wyczucia danych sytuacji, dystrybucji piłek przez rozgrywające i w dobrym momencie grania do odpowiednich zawodniczek. Jeśli chodzi o te aspekty, to jeszcze dużo pracy indywidualnej przed nami - stwierdził Marek Solarewicz.
Czasu na poprawę błędów przed kolejną potyczką o ligowe punkty będzie jednak niewiele. Już w najbliższy piątek, 15 listopada ełkaesianki znów wybiegną na boisko we własnej hali Łódź Sport Arena. Ich następnym przeciwnikiem będzie obecnie 10. drużyna w tabeli - #VolleyWrocław. Będzie to mecz wyjątkowy zwłaszcza dla pierwszego trenera ŁKS. Marek Solarewicz po raz pierwszy stanie bowiem po przeciwnej stronie z klubem, w którym pracował przez 10 lat.
- W piątek nie będzie żadnych sentymentów. Wspólnie z ŁKS-em mamy plan, żeby sportowo dokopać ekipie z Wrocławia. Będziemy robić wszystko, żeby ten mecz wygrać. Przygotowujemy się do niego specyficznie, bo w czwartek będziemy mieli tylko delikatną siłownię, a w piątek jedynie rozruch przed samym meczem, więc praktycznie z marszu przystąpimy do tego spotkania, ale takie są ligowe realia - dodał Solarewicz.
Czytaj także: Bunt siatkarek: Jacek Nawrocki leci do Włoch. Chce porozmawiać z zawodniczkami