Tokio 2020. Kwalifikacje do igrzysk. Polska - Tunezja: niespodzianki nie było. Pewny pierwszy krok Biało-Czerwonych

WP SportoweFakty / Monika Pliś / Na zdjęciu: atakuje Wilfredo Leon
WP SportoweFakty / Monika Pliś / Na zdjęciu: atakuje Wilfredo Leon

Studenci często kierują się zasadą: "3x Z" - zakuć, zaliczyć i zapomnieć. I tak właśnie podeszli do meczu z Tunezją polscy siatkarze na początek kwalifikacji olimpijskich w Gdańsku. Biało-Czerwoni wygrali w trzech setach.

Nie da się ukryć, że to miał być mecz na "rozgrzewkę". Polacy - jako gospodarz turnieju i mistrzowie świata - nie powinni obawiać się drużyny, która jest zaledwie mistrzem Afryki. Potwierdzał to zresztą kapitan Biało-Czerwonych Michał Kubiak w rozmowach z dziennikarzami przed spotkaniem.

- Nie lekceważę Tunezji, ale nie powinniśmy się jej obawiać, jeśli mamy wygrywać z Francją i ze Słowenią. Najważniejszy mecz będzie w sobotę. Miejmy nadzieję, że wygramy i w niedzielę będziemy mogli dokończyć dzieła - mówił przyjmujący reprezentacji Polski. Jedyny znak zapytania, jaki mogliśmy mieć przed rozpoczęciem pierwszego spotkania, to obsada miejsc na środku. Okazało się, że do szóstki wskoczyli Karol Kłos i Piotr Nowakowski.

Czytaj też: Karol Kłos o absencji Jakuba Kochanowskiego. "Wróci i pokaże na co go stać"

Polacy potrzebowali chwili, by się rozegrać. Trwała około dwudziestu pierwszych akcji. Wszystko działać zaczęło od stanu 12:12, kiedy to Kubiak wręcz pacnął w górną taśmę przy jednym z ataków. To był sygnał do boju. Wtedy Biało-Czerwoni podkręcili tempo w ofensywie, a później nawet nie musieli specjalnie się wysilać w tym elemencie, bo całą robotę wykonywał kapitan naszej kadry z pola zagrywki, jakby chcąc odkupić winy za sytuację sprzed kilku minut. Po 25 minutach Nowakowski skończył seta atakiem z krótkiej. Tunezyjczycy od chwili, gdy prowadzili 11:10 zdołali wygrać zaledwie trzy akcje.

ZOBACZ WIDEO Jacek Nawrocki: Serbia była do ogrania? To była determinacja naszego zespołu, zostawienie serca i zdrowia na boisku

Zwycięskiego składu się nie zmienia? Nie u Vitala Heynena. Od początku drugiej partii za Kłosa wszedł Mateusz Bieniek, a za Kubiaka Aleksander Śliwka. Ale w drużynie, w której każdy element jest wymienny, nie ma to większego znaczenia. Obaj przywitali się z gdańską publicznością asami serwisowymi. Całą grę ubezpieczał oczywiście Wilfredo Leon, na którego można było liczyć w każdym elemencie. Ale i jemu trener Heynen pozwolił odpocząć, gdy widział, że Polacy trzymają przeciwników na trzy- lub czteropunktowy dystans i wprowadził Bartosza Kwolka. W drugiej części drugiego seta grali też Grzegorz Łomacz i Maciej Muzaj, a drużyna dowiozła prowadzenie do szczęśliwego końca wygrywając do 19.

Skład z końcówki drugiej partii pozostał na boisku i pewnie zmierzał po zwycięstwo. Na lewym skrzydle błyszczał Śliwka, który swoim występem dał znak, że będzie na niego można stawiać także w trudniejszych meczach. Swoje zrobiła też miażdżąca przewaga w bloku, oczywiście także na korzyść polskiego zespołu. W tym spotkaniu po prostu nie miała prawa wydarzyć się nieprzyjemna niespodzianka. I się nie wydarzyła. Biało-Czerwoni wygrali do 19 i cały mecz 3:0.

Sprawdź także: Vital Heynen: Myślicie, że Francuzi ułożyliby turniej pod Polaków?

Nikogo nie trzeba przekonywać, że to była tylko rozgrzewka. Preludium do tego, co czeka reprezentację Polski w sobotę o godzinie 15:00, czyli meczu z Francją. Wtedy w Ergo Arenie poprzeczka pójdzie zdecydowanie wyżej, być może nawet najwyżej podczas turnieju kwalifikacyjnego w Gdańsku.

Polska - Tunezja 3:0 (25:15, 25:19, 25:19)

Polska: Drzyzga, Kubiak, Kłos, Konarski, Leon, Nowakowski, Zatorski (libero) oraz Śliwka, Bieniek, Łomacz, Muzaj, Wojtaszek (libero).

Tunezja: Ben Slimene, Moalla, Ayech, Nagga, Ben Othmen, Mbareki, Hmissi (libero) oraz Bongui.

Źródło artykułu: