Marlena Pleśnierowicz: Priorytetem są mistrzostwa Europy i kwalifikacje olimpijskie, ale Ligi Narodów nie odpuścimy

WP SportoweFakty / Anna Klepaczko / Marlena Pleśnierowicz
WP SportoweFakty / Anna Klepaczko / Marlena Pleśnierowicz

Dla Marleny Pleśnierowicz pierwszy sezon w barwach Chemika Police nie był zbyt udany. Rozgrywająca reprezentacji Polski na turnieju w Montreux udowodniła jednak, że rok spędzony w czwartej ekipie LSK nie był do końca stracony.

Dla Marleny Pleśnierowicz miniony sezon klubowy nie był szczególnie udany. Rozgrywająca reprezentacji Polski większość czasu spędziła bowiem w kwadracie dla rezerwowych. Rywalizacja o miejsce w wyjściowym składzie jednej z najlepszych drużyn w kraju okazała się nowym, trudnym doświadczeniem. 27-latka nie straciła jednak zaufania selekcjonera drużyny narodowej. Jacek Nawrocki zdecydował się ją nie tylko powołać do kadry, ale również wystawić do gry w meczach turnieju Montreux Volley Masters. W Szwajcarii wychowanka Chrobrego Poznań udowodniła, że mimo nieudanego sezonu, nie zapomniała jak z powodzeniem prowadzić grę drużyny narodowej. W rozmowie z naszym portalem Marlena Pleśnierowicz opowiedziała o przyczynach porażki polickiej ekipy w meczach o medale oraz nadziejach związanych z grą w biało-czerwonych barwach.

Jacek Pawłowski, WP SportoweFakty: Ostatnie pięć lat w wykonaniu Chemika Police to było pasmo sukcesów. Czy przechodząc do drużyny mistrza Polski i patrząc na to, jak wzmacniały się inne kluby, spodziewała się pani, że ten sezon ligowy możecie zakończyć poza podium?

Marlena Pleśnierowicz, rozgrywająca Chemika Police i reprezentacji Polski:- Podium wydawało się być zdecydowanie w naszym zasięgu, tym bardziej że po rundzie zasadniczej zajęłyśmy pierwsze miejsce i to dosyć stabilne pierwsze miejsce, bo tak naprawdę przez cały sezon je zajmowałyśmy. Dlatego tym bardziej spodziewałyśmy się czegoś innego. Niestety taki jest sport, wygrywa ten, kto w danym momencie jest lepszy. No cóż, stało się, jak się stało. Jest to bardzo przykre doświadczenie, być w zespole, kiedy zostaje przerwana tak dobra passa klubu, który sięgał po mistrzostwo Polski przez kilka lat z rzędu. Teraz jednak już nic nie zrobimy. Nie dałyśmy rady, zawiodłyśmy i zajęłyśmy najgorsze miejsce z możliwych.

Można powiedzieć, że Grot Budowlani, poza Pucharem Polski, byli dla was bardzo niewygodnym rywalem, co zresztą pokazały play-offy. To jedyny przeciwnik, który wam nie leżał?

- Tak, w zasadzie pokazała to cała liga. Trzy mecze pięciosetowe i raz my wygrywałyśmy, raz przeciwnik. Zdecydowanie można powiedzieć, że ten zespół nam nie leżał.

Chemik Police w sezonie 2018/19, czyli zrzucone z tronu

Czy po przegranym półfinale trudno było wam się mentalnie pozbierać?

- Rywalizacja o trzecie miejsce, można powiedzieć, cechuje się tym, że wygrywa ją zespół, który szybciej oczyści głowę. Pierwsze spotkanie zagrałyśmy właściwie najgorzej jak się tylko dało. Akurat w momencie, kiedy powinnyśmy grać najlepiej, grałyśmy najgorzej. Można powiedzieć, że w całym sezonie nie zagrałyśmy tak słabo. Później bardzo chciałyśmy doprowadzić do piątego meczu, wrócić do Polic, jednak to się nie udało.

ZOBACZ WIDEO Bartosz Kurek optymistą. "Będę poświęcał rehabilitacji całe dnie!"

Warto jednak zauważyć, że mimo braku medalu, nie spłynęła na was jakaś szczególnie duża fala krytyki. Nie było tego widać, chociażby w internecie. Czy można powiedzieć, że po części zawdzięczacie to rozstrzygnięciu w drugim półfinale, gdzie również poległ faworyt?

- Szczerze mówiąc, staram się nie czytać komentarzy w internecie, unikam tego. Wiadomo, że kibice mieli prawo być sfrustrowani, ja im się wcale nie dziwię. Cieszy mnie jednak to, że ludzie byli wyrozumiali i na swój sposób nas wspierali mimo wyniku.

Po finale Pucharu Polski chyba tym bardziej trudno się było spodziewać realizacji czarnego scenariusza?

- Nasza postawa w Pucharze Polski nie zwiastowała, że to wszystko się tak może potoczyć. Po tym turnieju grałyśmy jednak zdecydowanie gorzej niż wcześniej. Coś po prostu w nas pękło, ciężko wytłumaczyć co. Jest wiele aspektów, które można wspomnieć, ale nie ma jednego konkretnego powodu tej porażki.

Być może dużo zmian dokonanych w przerwie pomiędzy rozgrywkami przyczyniło się do tego wyniku? Dla wielu zawodniczek walka o mistrzostwo Polski to było nowe doświadczenie. Nie wytrzymałyście tej presji?

- Byłyśmy młodym zespołem, wiele z nas nigdy nie grało o takie cele, To mogło nas zgubić. Wiadomo, że każda z nas chciała zaprezentować się jak najlepiej. Zdawałyśmy sobie sprawę z tego, że to jest Chemik Police i tutaj zawsze się gra o mistrza. Być może to nas troszeczkę przerosło.

Większość minionego sezonu spędziła pani w kwadracie dla rezerwowych. Mimo to, powołania do kadry nie można było uznać za niespodziankę. Pani dobra postawa w Montreux była jednak zaskoczeniem. Można powiedzieć, że spłaciła pani kredyt zaufania u trenera Nawrockiego.

- Bardzo obawiałam się tego turnieju. Jak wszyscy wiemy, nie grałam zbyt dużo w sezonie klubowym. Nie wiedziałam jak będzie wyglądała moja dyspozycja. Do tego wszystkiego doszły kontuzje Marty Wójcik i Julii Nowickiej. Trener Nawrocki zaufał mi, a ja podołałam zadaniu. Oczywiście, w tym wszystkim kluczowa była wysoka dyspozycja moich koleżanek z drużyny. To dla mnie bardzo pozytywny impuls na dalszą część sezonu. Mam nadzieję, że reprezentacja pomoże mi się odbudować i wrócić do swojego grania. Chciałabym odzyskać pewność siebie, jaką miałam przed rokiem w kadrze.

Liga Narodów Kobiet: znamy czternastkę reprezentacji Polski na turniej w Opolu

Jako reprezentacja, otworzyłyście sezon bardzo efektownie, wygrywając prestiżowy turniej w Montreux. Spodziewałyście się, że może pójść wam aż tak dobrze? Reprezentacja Polski nigdy wcześniej nie awansowała tam nawet do półfinału. 

- Poprzedni sezon reprezentacyjny był dla nas bardzo udany, więc po cichu liczyłam, że będziemy kontynuować dobrą passę w nowym sezonie i jak widać, nie przeliczyłam się. Od pierwszego meczu w Montreux było widać u nas głód gry w narodowych barwach. Patrząc przez pryzmat tylko kilku wspólnych treningów, pokazałyśmy naprawdę solidną siatkówkę, wolę walki, determinację i nieustępliwość, co pozwoliło nam osiągnąć najlepszy wynik w historii turnieju. Oczywiście, zdajemy sobie sprawę, że większość zespołów nie wystąpiła w najmocniejszych składach, jednak my skupiamy się tylko na naszej grze i na tym, co możemy jeszcze poprawić, bo to dopiero początek bardzo długiego sezonu reprezentacyjnego.

Czy ta wygrana w Montreux w jakiś sposób wpływa na wasze nastawienie przed Ligą Narodów? Ostatni sezon był w waszym wykonaniu znakomity, więc apetyty chyba są spore?

- Ta wygrana na pewno wpłynie na morale, dobrą atmosferę w drużynie i chęć dalszej, ciężkiej pracy na treningach. Wiemy, że najważniejsze mecze dopiero przed nami. Ligi Narodów na pewno nie odpuścimy, ale wiemy doskonale, że w tym sezonie priorytetem jest turniej o kwalifikację olimpijską oraz mistrzostwa Europy w naszym kraju.

Komentarze (0)