W tym sezonie drużyny Trefla i PGE Skry mierzyły się ze sobą już trzykrotnie - po jednym razie w Superpucharze Polski, PlusLidze i Lidze Mistrzów. Za każdym razem górą byli bełchatowianie, ale tym razem przyjechali do Ergo Areny nie dość, że w okrojonym składzie (nadal bez Wlazłego, Szalpuka i Fiela), to jeszcze byli pod ścianą. Musieli bowiem wygrać, by zachować losy awansu do 1/4 finału Ligi Mistrzów w swoich rękach.
Czytaj też: Mariusz Wlazły wyleciał do Włoch. Tam leci kontuzję barku
Od początku jednak to gdańskie lwy nadawały ton grze. Doskonale w ataku na skrzydłach czuli się Maciej Muzaj oraz Nikola Mijailović, a to tego ich koledzy byli w stanie podbić kilka piłek po uderzeniach Renee Teppana czy Piotra Orczyka. Mimo nieco słabszego i mniej stabilnego przyjęcia, gospodarze powstrzymali się od błędów, czego nie można powiedzieć o ich przeciwnikach z Bełchatowa. Trzy- lub czteropunktowe prowadzenie, które siatkarze Trefla objęli na początku spotkania (8:4, 16:13), utrzymało się do końca. Pierwsza partia padła więc łupem miejscowych 25:22.
Obraz gry nie ulegał też zmianie przez znaczną część drugiego seta. PGE Skra bardziej niż z przeciwnikiem, musiała walczyć z własnymi słabościami. Po 33 akcjach tej części gry siatkarze Trefla prowadzili już 20:13. Wtedy jednak w polu zagrywki po bełchatowskiej stronie siatki pojawił się Teppan, który zmniejszył straty do trzech punktów (20:17), a po autowym ataku Rubena Schotta, zrobił się remis 23:23. Podczas gry na przewagi to gdańszczanie zachowali więcej zimnej krwi. Najpierw Miłosz Hebda zatrzymał pojedynczym blokiem Teppana, a następnie Patryk Niemiec zrobił to samo na Jakubie Kochanowskim i walka w tym secie się zakończyła.
Co czeka polskich siatkarzy w 2019 roku? "Najważniejsze będą kwalifikacje do igrzysk"
Zespół z Trójmiasta wygrał seta, ale przypłacił to stratą zawodnika. Z powodu urazu pleców boisko w trakcie drugiej części gry musiał opuścić Mijailović, a zastąpił go wspominany Hebda.
Z kolei drużyna prowadzona przez trenera Roberto Piazzę zerwała się jednak do walki w trzeciej odsłonie. Po wyrównanym początku to mistrzowie kraju zaczęli dyktować warunki dzięki dobrej postawie w polu serwisowym m.in. Teppana, Karola Kłosa i Jakuba Kochanowskiego. Goście uciekli na cztery punkty (15:11), ale po chwili stracili trzy punkty w jednym ustawieniu. Potrzebny był więc drugi zryw i ostatecznie do niego doszło. PGE Skra prowadziła już 23:18, ale po raz kolejny oddała kilka punktów po błędach. Niebezpiecznie zrobiło się po tym, jak zatrzymany został Orczyk (21:23), ale była to ostatnia akcja wygrana przez miejscowych w tej partii.
Czytaj też: Liga Mistrzów: odrodzenie berlińczyków w Maaseik. Bardzo dobra wiadomość dla polskich drużyn
Skoro udało się wygrać jednego seta, ekipa z Bełchatowa postanowiła zawalczyć o kolejnego i - jak się później okazało - zrobiła to z powodzeniem. Kilka trudniejszych zagrywek w połączeniu ze średnim przyjęciem po stronie gdańszczan oraz ich coraz większą liczbą błędów, pozwoliły doprowadzić do tie-breaka. Z akcji na akcję Treflowi wyraźnie gra przestała się układać, a u ich rywali było dokładnie odwrotnie. Gdy Grzegorz Łomacz popisał się asem serwisowym, PGE Skra triumfowała do 18 i oba zespoły mogły szykować się na tie-breaka.
W secie prawdy doszło do istnej wymiany ciosów, i to ciężkiego kalibru. Zarówno jedni, jak i drudzy skumulowali wszystko, co mieli najlepsze w tym meczu właśnie na jego decydujący fragment. I tak po zrywie Muzaja oraz Nowakowskiego Trefl prowadził 3:1. Jednak gdy bełchatowianie uruchomili swoją bardzo dobrą zagrywkę, doprowadzili do remisu (3:3). W połowie seta przebudził się Schott, dzięki któremu Trefl wygrywał już 9:7, ale po chwili jego drużynie przytrafiła się seria błędów i to PGE Skra miała jeden punkt przewagi (10:9).
Wojna nerwów i walka punkt za punkt trwała także na przewagi. Goście po udanym ataku Orczyka mieli już nawet piłkę meczową przy stanie 14:13. Chwilę później lewoskrzydłowy bełchatowian został zablokowany, a dwie kolejne piłki, w tym tę najważniejszą, skończył Maciej Muzaj, dzięki czemu Trefl wygrał 16:14 i cały mecz 3:2. Taki wynik sprawia, że gdańskie lwy po awansowali do najlepszej ósemki Ligi Mistrzów. Z kolei PGE Skra nie straciła jeszcze szansy na grę w fazie play-off, ale teraz muszą nie tylko wygrać ostatni mecz grupowy w Bełchatowie z Berlin Recycling Volleys, ale też liczyć na korzystne rozstrzygnięcia w innych grupach.
Trefl Gdańsk - PGE Skra Bełchatów 3:2 (25:22, 28:26, 21:25, 18:25, 16:14)
Trefl: Janusz, Schott, Nowakowski, Muzaj, Mijailović, Niemiec, Olenderek (libero) oraz Hebda, Jakubiszak, Sasak.
PGE Skra: Łomacz, Katić, Kłos, Teppan, Orczyk, Kochanowski, Piechocki (libero) oraz Milczarek.
Tabela grupy D:
M | Drużyna | Mecze | Z-P | Sety | Punkty |
---|---|---|---|---|---|
1. | Trefl Gdańsk | 5 | 4-1 | 13:6 | 11 |
2. | PGE Skra Bełchatów | 5 | 2-3 | 10:10 | 8 |
3. | Greenyard Maaseik | 5 | 2-3 | 10:11 | 6 |
4. | Berlin Recycling Volleys | 5 | 2-3 | 6:12 | 5 |