"Ten facet to prawdziwe złoto" - mówił prezes Sir Safety Conad Perugia Gino Sirci, kiedy w maju 2018 ogłosił podpisanie 2-letniej umowy z Wilfredo Leonem. Ekscentryczny biznesmen po kilku miesiącach może sobie gratulować, bo zrobił interes życia: siatkarz, za którego zapłacił wielkie pieniądze, gra jak siatkarz za którego zapłacono wielkie pieniądze. I nie przeszkadza mu to, że występuje w innej lidze, niż pozostali zawodnicy.
[b]
Atak - może być jeszcze lepiej [/b]
Dla 25-letniego przyjmującego Serie A to druga zagraniczna liga. Występy w niej rozpoczął identycznie jak w rosyjskiej, czyli od porażki w meczu o Superpuchar. W Rosji Zenit Kazań przegrał jesienią 2014 z Biełogoriem Biełgorod, a Perugia uległa w październiku 2018 0:3 Diatec Trentino. Ale niedługo potem, też jak w Superlidze, rzucił wszystkich na kolana. Jeśli ktoś zajrzał do jego statystyk już w listopadzie mógł złapać się za głowę: przyjmujący miał lepszą skuteczność w ataku niż środkowi, wyprzedzał m. in. Srećko Lisinaca. Wynosiła 65 procent. Utrzymanie takiego poziomu na dłuższym dystansie w lidze włoskiej byłoby czymś niewiarygodnym: po 20. kolejkach skuteczność Leona spadła do "jedynie" 58,7 procent. To niesamowity rezultat nie tylko dlatego, że mowa o przyjmującym, który dostaje w drużynie najwięcej piłek od Luciano De Cecco.
Przede wszystkim te liczby wskazują na dwie rzeczy: 25-latek z roku na rok gra coraz lepiej i co jeszcze ważniejsze: osiągnął stabilność, która cechuje tylko tych największych. Podczas gry w Rosji cyferki przyjmującego jeśli chodzi o skuteczność w ofensywie przedstawiały się następująco. Sezon 2014/15 – 56 procent, 2015/16 – 56, 2016/17 – 57. We Włoszech nie tylko nie zszedł poniżej tej granicy, ale wykręcił jeszcze lepszy wynik, i to w lidze, gdzie jak nigdzie na świecie przywiązuje się wagę do systemu blok - obrona.
ZOBACZ WIDEO Czy Polska potrzebuje Wilfredo Leona? "To tak, jakby do kadry dołączył Ronaldo lub Messi"
Zagrywka - może być jeszcze lepiej
Wilfredo Leon jest postrachem nie tylko w ofensywie: jego najgroźniejszą bronią pozostaje zagrywka. Podobnie jak atak - jeszcze lepsza niż w czasach "rosyjskich". W Superlidze przyjmującemu policzono wtedy średnio 0.71 asa na set, natomiast obecnie już ma 76 punktów zdobytych zagrywką w 71 partiach. Średnia po 20 meczach - 1.07. Progres jest więc znaczący, a Leon pytany, skąd mu się to bierze, powtarza tylko: "Muszę pracować, wciąż muszę pracować. Zwłaszcza nad elementami, w których jestem słabszy" - mówi.
Zagrywka Leona wciąż posiada ogromną moc. W tegorocznym finale Pucharu Włoch przeciwko Cucine Lube Civitanova w czwartym secie jego drużyna przegrywała 17:19, a w całym spotkaniu 1:2. Wtedy w polu zagrywki stanął on. Posłał dwa asy, a w kolejnych akcjach przyjmujący Lube trzy razy oddali piłkę na stronę rywali i Perugia prowadziła 22:19. W jednej z akcji radar prędkości wskazywał 134 km/h. I to wszystko Leon wyczyniał ze złamanym palcem prawej ręki, który dokuczał mu mocno przez cały turniej.
Bardzo podobnie przedstawia się udział Leona w ofensywie drużyny. Kiedy jeszcze rok temu był zawodnikiem Zenitu Kazań otrzymywał od rozgrywających 28 procent wszystkich wystaw. W Perugii Luciano De Cecco posyła do niego nieco więcej, bo ponad 29 procent piłek, które przechodzą przez jego ręce. - Jeden gracz może wygrać mecz, ale nie mistrzostwo - mówił przed tym sezonem trener Perugii Lorenzo Bernardi. Ciekawe, co powie na zakończenie tegorocznych klubowych rozgrywek. Jedno trofeum Leon już włoskiemu klubowi wygrał: Puchar Włoch, kiedy w finale wyprowadził zespół ze stanu 0:2 w setach do zwycięstwa 3:2. Teraz przed przyszłym reprezentantem Polski kolejne wyzwania: walka w Lidze Mistrzów i o scudetto.
Game changer
Wilfredo Leon podczas czterech sezonów w barwach Zenitu Kazań wygrał 16 spośród 19 możliwych trofeów. Jeśli w Perugii Leon spędzi tyle czasu, ma szansę poprawić ten wynik, nawet jeśli koledzy z drużyny wpadną w dołek formy. Wciąż pokazuje, że potrafi wyciągnąć ich z najgorszej sytuacji i ręka mu nie zadrży, kiedy trzeba bić mocno i celnie. Takich meczów jak niedawno zakończony Puchar Włoch siatkarz rozegrał w Rosji mnóstwo. Przyzwyczaił też kolegów do tego, że jak gra nie idzie, nawet jemu, to i tak kiedy trzeba ustrzeli rywali w ataku, czy zrobi dziurę w boisku zagrywką.
Przykładem może być jeden z jego ostatnich meczów w koszulce klubu z Tatarstanu. W zeszłym sezonie rywalem Zenitu Kazań w meczach o złoto Superligi był Zenit Sankt Petersburg. W drugim meczu finałowej serii zespół Władimira Alekny przegrywał 0-2, ale odwrócił losy spotkania. "Il Comandante" - pisały o Leonie po jego zakończeniu rosyjskie media. To on odwrócił losy meczu, który zakończył się zwycięstwem obrońców tytułu. Podobnie jak w niedawnym włoskim finale był niewidoczny przez dwa sety, a potem poprowadził drużynę do wygranej. Takich meczów Leon ma za sobą wiele również w europejskich pucharach.
To on pogrążył w berlińskim finale Ligi Mistrzów w 2015 Asseco Resovię Rzeszów, to on zdobył ostatni punkt w finale tej imprezy, odbywającej się w 2016 w Krakowie. Wreszcie, w taki właśnie sposób pożegnał się z Zenitem Kazań: w ostatnim meczu, w w zeszłorocznym finale Ligi Mistrzów w Kazaniu przyniósł drużynie rekordowy, piąty tytuł w sezonie. Rosyjski zespół przegrywał już z Lube 1:2, potem 7:11 w piątej partii. I wtedy znów wszystko odmienił Leon. Łącznie w finale zdobył 33 punkty, w tym 9 (!) w piątym secie, kończąc mecz asem.
Wilfredo Leon przychodził do Rosji jako potencjalna gwiazda. Odszedł jako najlepszy siatkarz świata i w takiej glorii trafi do reprezentacji Polski. Tyle tylko, że będzie jeszcze lepszy. Patrząc na to, jak zaczęło się jego pasmo sukcesów i w Superlidze, i w Serie A, dobrze się jednak składa, że pierwszym turniejem tego fantastycznego siatkarza w kadrze Polski nie będą igrzyska olimpijskie.
wciąż muszę pracować.
Zwłaszcza nad elementami, w których jestem słabszy" - mówi."
.
2/ Czytaj całość