Ktoś może się zdziwić i powiedzieć: "przecież to tylko mecz". Dla Trefla Gdańsk było to coś więcej. Wszyscy ludzie, którzy są związani z klubem, począwszy od prezesa, przez pracowników klubu i zawodników, znali prezydenta Pawła Adamowicza. Przychodził on na mecze, wspierał drużynę.
Tym bardziej nikt nie mógł przejść obojętnie wobec tragedii, do której doszło. Trefl próbował przełożyć mecz, Greenyard Maaseik rozumiał tę sytuację, jednak nawet jeśli CEV wyraziłby zgodę, należałoby znaleźć termin, który pasowałby obu ekipom, a o to było trudno.
Ostatecznie więc zdecydowano się na rozegranie meczu, ale bez udziału publiczności. Telewizja Canal+ wyciągnęła dłoń do kibiców i udostępniła nieodpłatnie stream na Facebooku. Mimo to nie było łatwo zorganizować spotkanie i dopiąć wszystko na ostatni guzik. "Najtrudniejszy dzień meczowy" - napisała Justyna Gdowska, rzeczniczka klubu.
Najtrudniejszy dzień meczowy. Liga Mistrzów w Gdańsku dziś niewyobrażalnie smutna. Wciąż trudno uwierzyć... pic.twitter.com/EWsoacfqae
— Justyna Gdowska (@JustynaGdowska) 16 stycznia 2019
Rywale wykazali się pełnym zrozumieniem. Sami uczcili pamięć prezydenta Adamowicza, a tuż przed rozpoczęciem spotkania prezes Greenyard Maaseik złożył pod flagą miasta symboliczną białą wiązankę kwiatów.
Before our @CEVolleyballCL match Chairman of @VCGREENYARDMsk , Mr. Mathi Raedschelders, layed flowers by the flag of City of @gdansk. Thank You for the solidarity. #CLVolleyM pic.twitter.com/cjFQ1qR4hO
— Trefl Gdańsk (@Trefl_Gdansk) 16 stycznia 2019
Ostatecznie Trefl Gdańsk zwyciężył w czterech setach, awansował tym samym na pierwsze miejsce w grupie D. I choć to świetna wiadomość, w Trójmieście na razie nikt nie potrafi się z tego cieszyć.
ZOBACZ WIDEO Rajd Dakar. Koszmar Macieja Giemzy. "Była szansa na życiowy wynik"