Kamil Kołsut, WP SportoweFakty: Warszawa, Stadion Narodowy, 65 tysięcy ludzi i wygrana 3:0. Piękna sprawa. Jak się pan z tym czuje?
Nikola Jovović, rozgrywający reprezentacji Serbii: Szczerze? To niesamowite! Byłem tu trzy lata temu i wówczas przegraliśmy 0:3. Bardzo wyraźnie, gorzej niż Polacy tym razem. I na początku meczu to siedziało z tyłu głowy. Gdzieś tam kołatała się myśl: przecież ponieśliśmy tu klęskę, a rywale grali jak szaleni. Mecz zaczęliśmy niewyraźnie, to nam się często zdarza na dużych turniejach. Później udowodniliśmy jednak, po co tu przyjechaliśmy.
Co przesądziło o waszym zwycięstwie?
Zagrywka. Polacy nie grali na swoim najwyższym poziomie, to było widać przede wszystkim w tym elemencie. Na pewno się jednak poprawią i w kolejnych meczach będą wyglądać lepiej.
Czy coś w grze Polaków was zaskoczyło?
Robili podwójną zmianę, którą trudno nam było rozgryźć. Nie wiedzieliśmy, jaki mają plan na grę w takim ustawieniu. Całe szczęście, że mieliśmy świetny serwis, dobrze atakowaliśmy i wyłączyliśmy z gry Bartosza Kurka. To był nasz cel przed meczem. Jeżeli on nie może atakować, Polacy mają bardzo duży problem.
To recepta na Polaków? Zatrzymać jednego zawodnika?
Najważniejszy w waszej drużynie jest Michał Kubiak, on popycha do przodu grę całej drużyny. Kiedy jednak jest osamotniony i atak zespołu opiera się tylko na jego barkach... Cóż, na takim poziomie, przy tak wyrównanych drużynach bazowanie na jednym nazwisku odbija się na wyniku. Wiedzieliśmy, że jak wyłączymy Kurka, to będzie właściwie po zabawie.
ZOBACZ WIDEO Ferdinando De Giorgi widzi w Serbach faworytów do wygrania ME 2017
Wygląda pan tak, jakby ciągle nie mógł wyjść z szoku.
Bo to prawda! Graliśmy przecież w Polsce, z mistrzami świata sprzed trzech lat, przed sześćdziesięcioma tysiącami kibiców. Ta wygrana pokazała, że w naszej grze i w naszych głowach wszystko jest na swoim miejscu. Chcemy to robić dalej, choć turniej jest długi.
Przed wami autostrada do ćwierćfinału.
Całe szczęście, że mamy teraz szansę uniknięcia baraży i konieczności grania czterech meczów z rzędu. Estonia oraz Finlandia to jednak bardzo groźni rywale. Tych pierwszych pamiętamy z ubiegłego roku, są niewygodnym przeciwnikiem. Drudzy z kolei grają szybką, dziwną siatkówką, z którą nie mamy okazji na co dzień się spotykać.
Co dalej z Polakami?
Za nimi dopiero jeden mecz, w dodatku pierwszy. Na takim turnieju możesz wygrać nawet cztery spotkania z rzędu i nie osiągnąć nic. To jest siatkówka. Czasem wystarczy zmienić dwóch zawodników i wszystko się odwraca. Życzę Polakom powodzenia, a kibicom dziękuję za ten mecz.
Emocje, wspomnienie na całe życie?
Przed spotkaniem byliśmy trochę przestraszeni. Nie było to przerażenie z cyklu: "nie wiem, co robić!", ale raczej niepokój pojawiający się w głowie, kiedy kładziesz się spać. Przekonanie, że naprawdę nie będzie łatwo. Może także dzięki temu byliśmy w stu procentach skoncentrowani, nie wybiła nas z rytmu nawet przerwa po drugim secie. I stąd takie zwycięstwo. Nigdy go nie zapomnę.
Autor na Twitterze:
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)