Mecz z obu stron rozpoczął się dość szarpaną grą. Gdy jednak udawało się uniknąć błędów, do głosu dochodzili Polacy (3:3). Szymon Jezierski świetnie dogadywał się ze swoimi środkowymi - Sebastianem Adamczykiem i Wiktorem Rajsnerem (6:8). Tymczasem węgierscy przyjmujący - Kristóf Horváth i Máté Kiss - mieli spore problemy z zagrywką naszych kadetów, którzy z każdą chwilą prezentowali się na boisku pewniej. Gdy Patryk Czyrniański skutecznie zaatakował z drugiej linii, trener Tibor Tomanóczy poprosił o przerwę (9:13). Przy chaotycznej grze gospodarzy, przewaga Biało-Czerwonych wciąż rosła (12:19). Wyraźnie podbudowani jeszcze wzmocnili oni zagrywkę - element, który w poprzednich spotkaniach im nie wychodził. Nie pomogły roszady w węgierskim składzie i po skutecznym ataku Rajsnera Polacy wygrali inauguracyjną odsłonę (15:25).
Rozpędzeni podopieczni Macieja Zendeła dobrze rozpoczęli drugiego seta (2:5). W tej fazie meczu świetnie funkcjonował zwłaszcza ich blok, raz po raz zatrzymujący ataki rywali. Węgierscy skrzydłowi potrafili wprawdzie czasem wykorzystać go do swoich celów, chcąc skrócić dystans punktowy między drużynami, ale zarówno z lewej, jak i z prawej strony, to reprezentacja Polski była skuteczniejsza (7:13). Z każdą chwilą coraz bardziej sypała się gra gospodarzy, którzy na drugiej przerwie tracili do Biało-Czerwonych już osiem punktów. Nasi kadeci bardzo dobrze grali także w ofensywie. Za sprawą Horvátha Węgrzy odrobili wprawdzie kilka punktów straty, ale niewiele mogli już w tej partii zdziałać (9:22). Udanym atakiem po skosie zakończył ją Czyrniański (13:25).
Od autowych ataków węgierskich przyjmujących rozpoczęła się trzecia odsłona (0:2). Wyraźnie podminowani gospodarze nie mogli skończyć swoich akcji, choć i Polacy nie ustrzegli się kilku błędów. Przyjmujący gospodarzy, próbował jeszcze pobudzić swój zespół do walki i to głównie dzięki niemu udało im się szybko doprowadzić do remisu (6:6). Po zerwanym ataku Adamczyka wyszli oni nawet na prowadzenie. W kolejnej akcji polski środkowy od razu się jednak poprawił. Po chwilowym kryzysie, wydawało się, że sytuacja w szeregach Biało-Czerwonych jest opanowana (13:9). Żaden z węgierskich skrzydłowych, którymi coraz częściej rotował trener Tomanóczy, nie mógł przebić się przez blok Polaków. Dzięki zbilansowanej grze w ataku nasza drużyna mogła powiększać przewagę (12:19). Warto zauważyć, że dobrze spisywał się Bartosz Firszt, który poprzednie mecze zaczynał na ławce rezerwowych. Zachowując pełny spokój, Biało-Czerwoni utrzymali przewagę i zwyciężyli w ostatnim secie 25:14.
Węgry - Polska 0:3 (15:25, 13:25, 14:25)
MVP: Filip Grygiel
Węgry: Szabó B., Pesti (3), Kiss (3), Horváth (9), Szabó M (3)., Flachner (2), Farkas (libero) oraz Csizmadia, Fülöp (2), Móró (1), Szabó B.F.
Polska: Jezierski (1), Grygiel (13), Firszt (8), Czyrniański (14), Adamczyk (8), Rajsner (11), Szymura (libero) oraz Rajchelt,
ZOBACZ WIDEO: Katarzyna Kiedrzynek wyzywa Zbigniewa Bońka na boiskowy pojedynek. "To bardzo ważny zakład!"