AZS Częstochowa był outsiderem fazy zasadniczej PlusLigi. Wygrał tylko cztery spotkania i z dorobkiem 13 punktów zajął 16. miejsce. Rywalem częstochowian w walce o utrzymanie jest Łuczniczka Bydgoszcz, która była faworytem tej konfrontacji. Po pierwszym meczu w zdecydowanie lepszych nastrojach są gracze AZS-u.
Częstochowianie wygrali 3:2, ale mogli odnieść wyższe zwycięstwo, które stawiałoby ich w komfortowej sytuacji. W dwóch pierwszych odsłonach AZS dominował, ale w dwóch następnych to rywale byli górą i o losach meczu zadecydował tie-break. W nim gospodarze rozbili rywali.
- Trzeci i czwarty set po tej przerwie były dramatyczne. Myślę, że siedliśmy fizycznie. Nie lubię tych dziesięciominutowych przerw, później ciężko jest wystartować. Udało się w tie-breaku odpalić i wygraliśmy, ale to jeszcze nie koniec. Jest jeszcze jeden mecz w Bydgoszczy i mam nadzieję, że tam zakończymy sezon - powiedział Rafał Szymura.
AZS do spotkania przystąpił mocno zmobilizowany i chciał udowodnić, że zasługuje na dalszą grę w PlusLidze. - Wiadomo, byliśmy na ostatnim miejscu, ale presja może nie była aż tak duża, żeby się jej przestraszyć. Mieliśmy spotkania i powiedzieliśmy sobie wszystko, co mieliśmy zrobić. Wiedzieliśmy co chcemy. Jak przegrywaliśmy, to atmosfera spadła. Ciężko przepracowaliśmy trzytygodniowy cykl i wyszliśmy z nastawieniem, że musimy wygrać i nie ma innego wyjścia - dodał zawodnik AZS-u.
ZOBACZ WIDEO: Katarzyna Kiedrzynek: Trener reprezentacji mnie zszokował, łzy poleciały mi z oczu