Nosił wilk razy kilka, ponieśli i wilka - relacja ze spotkania AZS Białystok - MKS Dąbrowa Górnicza

W sobotni wieczór w Białymstoku rozegrano pierwszy pojedynek rywalizacji o miejsca 5-8. Naprzeciwko siebie stanęły zespoły miejscowego AZS oraz MKS Dąbrowa Górnicza. Mimo wysokiej stawki spotkania, która wynikała z faktu, iż na tym etapie rozgrywek gra się do dwóch zwycięstw, konfrontację tę można by nazwać ekscytującą tylko i wyłącznie w jednym secie. W pozostałych dwóch dominacja Podlasianek nie podlegała dyskusji, co zaowocowało wygraną 3:0.

Pronar Zeto Astwa AZS Białystok - MKS Dąbrowa Górnicza 3:0 (27:25, 25:12, 25:16)

AZS Białystok: Agata Karczmarzewska-Pura, Marlena Mieszała, Katarzyna Walawender, Dominika Koczorowska, Lucie Muhlsteinova, Izabela Żebrowska, Magdalena Saad (libero) oraz Ilona Gierak, Katarzyna Kalinowska.

MKS: Katarzyna Wysocka, Magdalena Sadowska, Joanna Szczurek, Ewelina Sieczka, Małgorzata Lis, Magdalena Śliwa, Krystyna Tkaczewska (libero) oraz Beata Strządała, Marzena Wilczyńska, Ewa Matyjaszek.

MVP: Izabela Żebrowska (AZS)

Sędziowie Agnieszka Michlic i Marek Mianowski

Stan rywalizacji do dwóch wygranych: 1:0 dla AZS Białystok

Wydawać by się mogło, że przed sobotnim pojedynkiem MKS Dąbrowa Górnicza ma dużo większe szanse na walkę o piątą lokatę niż miejscowy AZS. Wszak to właśnie podopieczne Waldemara Kawki zajęły po fazie zasadniczej wyższą pozycję, a dodatkowo ich bilans spotkań z AZS Białystok był dodatni. Znaczącą zaliczką o podłożu czysto psychologicznym z pewnością można nazwać dwa wygrane przez dąbrowianki w stosunku 3:0 mecze w lidze, a także inne zwycięstwa, m.in. w przedsezonowym turnieju. Jednak jak dobrze wiemy - siatkówka bywa bardzo przewrotna. Sobotni wieczór zaprzeczył bowiem wszelkim statystykom.

Przed rozpoczęciem ligi obie ekipy miały inne priorytety. MKS Dąbrowa Górnicza chciał co najmniej powtórzyć wynik z roku ubiegłego (5. miejsce), lecz w trakcie sezonu apetyty dąbrowianek rosły w miarę jedzenia i przed play-offami w Dąbrowie Górniczej mówiło się już tylko i wyłącznie o grze o medale. Z kolei dla podopiecznych Dariusza Luksa celem nadrzędnym było bezproblemowe zakwalifikowanie się do najlepszej ósemki i dobra postawa w najważniejszej części sezonu. Dlatego też w stolicy Podlasia nikt się specjalnie nie zdziwił, gdy Bielsko wyeliminowało Akademiczki z gry o miejsca 1-4. Inaczej zaś było w przypadku siatkarek MKS. Po przegranej z Centrostalem Bydgoszcz cały klub był niepocieszony, gdyż z pewnością liczono tam na więcej.

Mecz otworzyły Izabela Żebrowska i Dominika Koczorowska, które na wstępie zablokowały atak z lewego skrzydła Joanny Szczurek. Był to zwiastun późniejszej świetnej gry gospodyń w tym właśnie elemencie, co w porównaniu z poprzednimi konfrontacjami było dużym zaskoczeniem. Mimo to pierwsza partia była bardzo wyrównana. Żadnej drużynie nie udało się odskoczyć na więcej niż cztery oczka. Na pierwszą przerwę techniczną w lepszych nastrojach schodziły przyjezdne, które po drobnej dekoncentracji na początku seta (5:2) zdołały przegonić swoje rywalki (6:8). Następny fragment gry był w ich wykonaniu zdecydowanie lepszy. Białostoczanki często popełniały błędy w polu serwisowym, zaś w ataku po stronie MKS brylowały Katarzyna Wysocka oraz Ewelina Sieczka (9:13, 11:15). Wynik byłby zupełnie inny, gdyby nie nerwy białostoczanek, bo tylu zepsutych zagrywek we własnej hali wprost nie da się wytłumaczyć w inny sposób. Jednak ku uciesze zgromadzonych w hali kibiców, którzy zamiast meczu Polska - Irlandia Płn. w eliminacjach do przyszłorocznych MŚ wybrali siatkówkę, dobra postawa w bloku i efektywne ataki Agaty Karczmarzewskiej-Pury oraz Izabeli Żebrowskiej pozwoliły zawodniczkom Luksa dogonić przeciwniczki. Wyrównanie stanu punktowego przypieczętował as Lucie Muhlsteinovej (16:16), która tego dnia prezentowała się na boisku naprawdę znakomicie. Od tej pory byliśmy świadkami gry "cios za cios". W końcówce więcej zimnej krwi zachowały białostoczanki, które wygrały pierwszego seta 27:25.

Po porażce w pierwszej odsłonie meczu dąbrowianki, które do tej pory zawsze do końca walczyły, wyraźnie się podłamały. Z kolei Akademiczki wręcz przeciwnie - nabrały wiatru w żagle i grały jak z nut. Koncert Podlasianek rozpoczął się asem serwisowym Agaty Karczmarzewskiej. Symboliczny pierwszy w spotkaniu blok na Katarzynie Wysockiej zwiastował dobry wynik białostoczanek. Do przerwy technicznej pierwsze skrzypce na parkiecie grała Dominika Koczorowska, która tak mocno zbijała piłki, jakby chciała się na nich odegrać za niefortunne uderzenie w nos w trakcie rozgrzewki. W efekcie zdobyła z krótkiej trzy punkty z rzędu (8:1). Chwilę potem zdezorientowane siatkarki z Dąbrowy Górniczej nieco się obudziły, lecz niewiele im to dało (9:5). Ich nagły zryw przyniósł tzw. "efekt jo-jo", bowiem po zmniejszeniu przewagi rywalek do czterech punktów, ich strata ponownie wzrosła do ośmiu (14:6). Po stronie MKS walczyła jedynie Marzena Wilczyńska, lecz w pojedynkę nie miała ona szans przeciwko będącym w wybornej formie białostoczankom. Akademiczki świetnie radziły sobie w bloku i w ataku. Na szczególne oklaski zasługiwała Izabela Żebrowska, której soczyste ataki i efektowne "gwoździe" odebrały podopiecznym Kawki ochotę do walki. Przewaga AZS momentalnie wzrosła do kilkunastu oczek. MKS nie potrafił się już odbudować, a drugą partię zakończył błąd w ataku Beaty Strządały.

Początek trzeciej odsłony meczu zapowiadał ponownie spore emocje. Już pierwsze piłki dobitnie świadczyły o tym, że Dąbrowa Górnicza nie ma zamiaru się poddawać. Bardzo dobrze zaczęła wyglądać współpraca rozgrywającej Magdaleny Śliwy ze swoją środkową Katarzyną Wysocką. Ataki z krótkiej w wykonaniu tego duetu były wręcz nie do zatrzymania. Jednak AZS Białystok także nie spuścił z tonu i dzielnie się trzymał. Trwała więc wyrównana walka punkt za punkt (6:6, 10:10). Mimo to siatkarki AZS Białystok nie chciały już w tym pojedynku dopuścić do głosu przeciwniczek, tylko zgodnie z tym, co śpiewali tamtejsi kibice ("Tylko 3:0 - AZS tylko 3:0!"), miały zamiar skończyć to spotkanie w trzech setach. Impuls do walki dał as Katarzyny Walawender (11:10). Od tej pory przewaga białostoczanek systematycznie rosła. Na drugiej przerwie technicznej na tablicy świetlnej widniał wynik 16:13, zaś chwilę potem było już 20:14 dla miejscowego AZS. Bardzo trudną zagrywką popisywała się wówczas Lucie Muhlsteinova, co skrzętnie wykorzystywały jej koleżanki z drużyny. Pod koniec trzeciej partii z zawodniczek z Dąbrowy kompletnie zeszło powietrze. Ostateczne ciosy zadały Katarzyna Walawender oraz późniejsza MVP spotkania - Izabela Żebrowska. Ostatni set skończył się wynikiem 25:16.

Kibice w Białymstoku dawno nie widzieli swojej drużyny w tak znakomitej formie. Wyraźnie przybite dąbrowianki długo nie podnosiły się z parkietu, nie mogąc uwierzyć w to, co się stało. Natomiast białostoczanki mogły świętować, ponieważ ich zemsta na drużynie przeciwnej, z którą ostatnimi czasy wciąż przegrywały, była wyjątkowo słodka. Jest to jednak dopiero połowa drogi do nieba. O tym, kto ostatecznie powalczy o piąte miejsce, zadecyduje co najmniej jedna konfrontacja w Dąbrowie Górniczej. Na dzień dzisiejszy jednak bliżej wymarzonego sukcesu są Podlasianki, które zasłużenie wygrały 3:0.

Źródło artykułu: