WP SportoweFakty: Coraz więcej można w siatkówce sprowadzić do procentów, wykresów i liczb. Czy jest coś, co wymyka się takim wyliczeniom nawet najlepszemu analitykowi gry?
Marek Solarewicz: Choćby czynnik psychologiczny. Można go teoretycznie przewidzieć, ale nie do końca, w końcu zdarza się, że grasz świetnie, ale brakuje ci właściwej samokontroli i w konsekwencji przegrywasz. To jest jedna z największych zmiennych, które mogą wpływać na końcowy rezultat i w naszym systemie sabermetrii uwzględniamy także i ten czynnik, choć często bywa trudny do wyraźnego określenia. Pozostałe rzeczy można mniej więcej wyliczyć, opierając się na statystykach i efektach naszej analizy, potem widać, że mają one przełożenie na grę i potwierdzają nasze przypuszczenia. Sam system jest przez nas wciąż rozwijany.
[b]
Skoro już poruszyliśmy temat sabermetrii, teoretycznie wszystko jest jasne. 25 czynników brane pod uwagę przy ocenie danej zawodniczki, które można też wykorzystać przy analizie ligowych przeciwników. Ale mnie interesują konkretne przykłady zastosowania jej w praktyce. Dajmy na to Natalię Mędrzyk: co sprawiło, że trafiła do Wrocławia?
[/b]
- Sabermetria to nie tylko analiza gracza pod kątem doboru do zespołu, ale możliwość pozyskania szerszej wiedzy o swoich zawodniczkach, jak i o przeciwniku. Co do powodów, dlaczego zaprosiliśmy Natalię do gry w Impelu, na pewno nie odpowiem na to wyczerpująco nawet w jednym wywiadzie, bo na decyzję o sprowadzenia takiej lub innej siatkarki składa się kilkanaście stron naszych analiz plus różnych rozmów! Oczywiście to nie jest tak, jak niektórzy pewnie by mi zarzucili, że nie myślę sam, tylko wszystko sobie wyliczam matematycznie. W naszym systemie sabermetrii jest miejsce na czynnik subiektywny, czyli tzw. metodę eksperta.
ZOBACZ WIDEO Ferdinando De Giorgi: Młodych trzeba uczyć, jak się pracuje w pierwszej reprezentacji
- A co do Natalii, to decydowała cała masa różnych detali, choćby przy ocenie umiejętności gry. Dodatkowo w Impelu szukaliśmy skrzydłowych powyżej 180 centymetrów wysokości ciała, bo to naszym zdaniem wspomaga efektywność gry zespołu w innych działaniach. Do tego ocena gry nie tylko w ataku, ale i na zagrywce, w obronie, bloku i sprawdzenie, że czy taka siatkarka dostosuje się do naszego globalnego systemu gry w zespole, gdzie stawiamy właśnie na blok i serwis. Już od początku sezonu wiem, że podjęta decyzja o współpracy z Natalią była strzałem w dziesiątkę. Widać, że Natalia rozwija się w każdym elemencie, co nas cieszy. Dodatkowo w wielu meczach miała skuteczność ataku powyżej 50 procent, co jak na kobieca siatkówkę jest naprawdę dobrym wynikiem.
Widać, że pracowaliście bardzo solidnie nad odpowiednim dopasowaniem zawodniczek w zespole. Jak powtarzają liczni trenerzy, w każdym zespole potrzebne są różne typy osobowości, mniej lub bardziej szalone, osoby młodsze i starsze, bo to przydaje się w różnych etapach sezonu.
- Dokładnie takie tendencje i cele sobie wyznaczaliśmy, budując nasz zespół. I myślę, że udało nam się to zrobić, co widzimy po pewnych zachowaniach w drużynie, że taka teza się potwierdza. Są takie osoby, które uspokajają grę i takie, które przekazują trochę energii. Mamy też doświadczone zawodniczki, które nieraz podpowiedzą młodszym nie tylko to, jak zagrać, ale i to, jak się zachować podczas meczu czy po treningu. Świetnie, że mamy w ekipie tyle różnych postaci, które wzajemnie się uzupełniają, o różnym wieku i na innych etapach kariery, a najważniejsze, że jest wśród nich chęć doskonalenia się. Przed sezonem ustalaliśmy cele zarówno drużynowe, jak i indywidualne i w przypadku tych drugich zdecydowana większość siatkarek powiedziała: chcę się rozwijać. I to się potwierdza w czasie treningów, co widać w zaangażowaniu, woli walki, rodzajach technicznych zagrań, tym, jak często zawodniczki próbują w swojej grze tego, nad czym pracujemy...
Poza tym macie w zespole takie postacie jak Joanna Kaczor, Agata Sawicka czy Katarzyna Konieczna, które ze względu na swoją osobowość lub przywiązanie do miasta stanowią o swoistym DNA Impela Wrocław.
- Fakt, one są najbardziej ograne i mają za sobą grę w wielu dobrych klubach i doświadczenie reprezentacyjne. Asia Kaczor jest rodowitą wrocławianką, Kasia Konieczna od niedawna mieszka koło Wrocławia. Zawodniczki doświadczone pokazują drogę tym młodszym, jak powinny się rozwijać i mogą stanowić pewnego rodzaju oparcie.
Faktycznie jesteście w stanie stwierdzić na podstawie swoich danych, jak będzie rozwijała się dana siatkarka na przestrzeni kolejnych sezonów i w jakich systemach gry będzie się najlepiej sprawdzać?
- To już są bardzo szczegółowe dane, na których temat ciężko jest mi się zwięźle wypowiadać... Jest nad tym trochę zabawy, bo cały czas rozwijamy nasze autorskie systemy i nie jestem w stanie już teraz powiedzieć, że doszliśmy do końca pracy nad nimi. A nawet zaryzykuję twierdzenie, że dopóki będę pracował w siatkówce i rozwijał sabermetrię, to nawet w ostatnim roku mojej pracy i tak nie będzie to projekt dopracowany w absolutnie stu procentach, bo cały czas można go rozwijać i dodawać kolejne zmienne, korzystając z pozyskiwanych nowinek technicznych. Ale wracając do pytania: jesteśmy w stanie to przewidzieć na podstawie pewnych mechanizmów i wyliczeń, swoje znaczenie ma też analiza optyczna i późniejsza dyskusja. Tylko na podstawie wnikliwej obserwacji możemy stwierdzić, czy zawodniczka ma potencjał.
Ciekawi mnie jeszcze wasz autorski system oceniania przyjęcia zagrywki. To już dość skomplikowana analiza uwzględniająca siedem sektorów ciała zawodnika przyjmującego serwis i jego pozycję na boisku w danym ustawieniu.
- Różni trenerzy to stosują, natomiast wiemy, że nie mają takich narzędzi jak my, czyli konkretnego programu z daną możliwością zapisu i obrobienia zebranych danych. Można to zrobić w Data Volley, ale to zajmuje trochę czasu. Nasz system, wymyślony w 2013 roku z moim obecnym drugim trenerem Wojtkiem Kurczyńskim, to na dobrą sprawę nasz początek pracy nad sabermetrią i szukania innych, skuteczniejszych metod analizy.
- Uznaliśmy, że jedna z podstawowych form uzyskania przewagi nad przeciwnikiem to zagrywka i po badaniach naszych pomysłów na grupie kontrolnej kilku zawodniczek coś zaczęło nam wychodzić. Choćby prosta obserwacja, że są zawodniczki, które przyjmują na poziomie 50 procent, czyli naprawdę bardzo dobrym, ale kiedy muszą przyjmować zagrywkę na określoną stroną ciała to ich skuteczność wynosi zero procent. Wiedząc, że możemy obniżyć przyjęcie danej siatkarki np. z 40 do 20 procent, zmuszając ją do przyjmowania piłki zagrywanej z konkretnej strefy, możemy to wykorzystać do budowania relacji blok-obrona i łatwiejszego czytania gry przeciwnika. Chociaż to nie przekłada się jeden do jednego na statystyki i cały obraz meczu, bo na przykład w meczu Pucharu Polski z Tauronem MKS Dąbrowa Górnicza zagrywaliśmy lepiej niż w drugim meczu ligowym, ale za to zaliczyliśmy mniej punktowych bloków niż w Dąbrowie, i to mimo lepszego przyjęcia MKS-u niż w ćwierćfinale Pucharu Polski. Pamiętam taką ciekawą dyskusję z jednym z trenerów:
- No dobrze, gdzie mamy w takiej a takiej sytuacji kierować zagrywkę?
Odpowiedziałem: na ich najlepszego zawodnika w przyjęciu, ale z piątej strefy do piątej.
- No co ty, jak to na najlepszego, to jest niemożliwe! Musimy grać na kogoś innego!
I tutaj nastąpiła analiza, że ten najlepszy gracz nie jest wcale najlepszy w przyjmowaniu zagrywki na określoną stronę ciała. System działa, stosujemy go już któryś sezon i sprawdza się świetnie.
[b]
Podejrzewam, że to nie jest wasze ostatnie słowo i ciągle nad czymś pracujecie.[/b]
- Teraz skupiamy się na rozwijaniu sabermetrii, czyli wiedzy o przeciwniku i sobie. W końcu musimy pracować też tak, jakbyśmy grali przeciwko własnemu zespołowi i w ten sposób wychwytujemy braki, szczególnie indywidualnie u zawodniczek. Poza tym opracowujemy sporo danych dotyczących samej zagrywki, co się łączy naturalnie z naszym systemem oceny przyjęcia i dodajemy sporo zmiennych na podstawie rozmów i obserwacji wideo, natomiast to ciągle projekt w fazie rozwojowej. I w końcu ulepszamy pomysły na sabermetrię przy budowaniu zespołu. Jesteśmy zadowoleni z efektów w tym sezonie, ale możemy być lepsi.
Kibice piłkarscy mają do dyspozycji takie aplikacje jak StatsZone albo Squawka, które pokazują bardzo dokładne dane dotyczące choćby dokładności podań, liczby odbiorów czy strzałów konkretnego piłkarza lub całej drużyny. Czy taki stopień dostępności statystyk w siatkówce byłby atrakcyjny dla kibiców? Kiedyś FIVB podejmowała podobne próby prezentacji statystyk w czasie rzeczywistym, ale nie było dalszych kroków.
- Obecny zakres analiz, jaki mają udostępniony kibice, jest dość szeroki. Choćby ostatnio na oficjalnej stronie ekstraklasy pojawiła się aplikacja, która pokazuje przebieg każdej akcji punkt za punkt i może nie jest to superdokładna i bogata analiza, ale opiera się przecież na danych przysyłanych przez statystyków z danego meczu. Natomiast jeżeli kogoś interesuje pogłębiona analiza, to pewnie zostanie stworzony do tego specjalny program. Zresztą za kilka lat to, co dziś jest określane jako nowość albo innowacja, stanie się codziennością i więcej osób będzie miało do tego dostęp.
Pewnie zdajecie sobie sprawę, że w hermetycznym środowisku siatkarskim trudno wam będzie utrzymać technologiczną przewagę, jaką daje choćby sabermetria.
- Nie zaprzeczam, ale nie mam problemu z tym, żeby dzielić się swoją wiedzą. Lubię rozmawiać z ludźmi, lubię dyskutować, jeżeli mogę dzięki temu czegoś się nauczyć. To nie jest tak, że chowamy się ze swoimi pomysłami, żeby nikt nie wiedział, co robimy. Może inni też tego używają, ale pod inną nazwą? Może pracują nad podobnymi metodami lub dochodzą do nich inną drogą, a osiągają podobne wyniki? Imponuje mi pod tym względem Giovanni Guidetti. Mieliśmy okazję z chłopakami oglądać jego treningi czy to podczas turniejów World Grand Prix w Polsce czy podczas zawodów w Montreux i nie potrzeba było specjalnego pozwolenia na wejście na jego zajęcia, choć pewnie doskonale wiedział, że jesteśmy trenerami z Polski.
Na pewno macie sporo materiału źródłowego do oceny naszej kobiecej ekstraklasy. Co z nich wynika, gdyby zapytać o poziom ligi? Są twarde, matematyczne dowody na to, że obniżył się, jak się powszechnie twierdzi?
- Nasz statystyk, Mateusz Janik, analizuje absolutnie każdy ligowy mecz i mamy rozpisane każde spotkanie, które do tej pory odbyło się w Orlen Lidze. To wszystko na potrzeby naszych analiz, ale także do zauważenia pewnych tendencji w samych rozgrywkach. A na samo pytanie trudno jednoznacznie odpowiedzieć. Tak mówi dużo ekspertów i znawców na podstawie swoich subiektywnych opinii. My w Impelu stwierdziliśmy, że tym będziemy się zajmować po sezonie, kiedy będzie czas na podsumowania i wykonanie wielu analiz porównawczych. Na pewno fakt, że mamy więcej zespołów, co za tym idzie - więcej zawodniczek, wpływa na ogólny obraz ligi, do tego jest więcej młodych siatkarek w drużynach. Oczywiście, można kategorycznie stwierdzić, że jest gorzej, ale nam zależy na znalezieniu odpowiedzi na pytanie: co zrobić, by było lepiej? Przecież chyba z każdą zawodniczką można pracować nad podniesieniem jej poziomu.
Przez tę rozmowę przewija się bardzo często wątek pana rozmów z całym sztabem trenerskim. Widać, że stanowicie bardzo zgrany, choć młody zespół i Impel zamierza być silny nie tylko kadrą meczową, ale też sztabem szkoleniowym.
- Pozostaje mi podziękować za opinię. Jestem bardzo zadowolony z pracy chłopaków, bo ich praca składa się na nasze sukcesy. To pierwszy trener jest na świeczniku i jest chwalony lub ganiony, ale przecież to siatkarki, a nie on, są na boisku, pracują, grają i wykonują świetną pracę, a po drugie praca głównego szkoleniowca zależy od jego pomocników. Mam szczęście pracować z prawdziwymi fachowcami, też młodymi ludźmi, ale nakierowanymi na rozwój, którzy posiadają już wiedzę. Wojtek Kurczyński i Mateusz Żarczyński pracują pod kątem bardziej siatkarskim, nasz trener przygotowania motorycznego Łukasz Zarębkiewicz robi bardzo dobrą robotę i to widać w liczbach, jak nasze siatkarki idą do przodu w skoczności, wytrzymałości i sile.
- Mateusz Janik, o którym wspominałem, to zaledwie dwudziestoletni chłopak i jesteśmy jego pierwszym klubem. Przed tym sezonem mieliśmy do wyboru siedmiu kandydatów na statystyka, wybraliśmy najmłodszego i najmniej doświadczonego, co pewnie wielu ludzi zdziwiło, ale zgodnie z naszym planem okazało się, że ma umiejętności żeby pracować na wysokim poziomie. Poza tym są nasi fizjoterapeuci, Artur Hnida i Filip Zając, lekarz drużyny Krzysztof Zimmer... Zawsze uważałem, że do dobrej pracy potrzebny jest szeroki i zaawansowany sztab, a dzięki wsparciu firmy Impel mogliśmy taki stworzyć. A poza tym sprawia nam przyjemność to, co robimy i sporo dyskutujemy. Zawsze uważam, że są zagadnienia i problemy, które najpierw należy przegadać, żeby zebrać sporo różnych punktów widzenia i dyskusja - czy to z własnym sztabem, czy innymi trenerami - to chyba podstawa mojej pracy. Sam nie jestem w stanie wszystkiego dostrzec i wszystkiego zauważyć, a są ludzie, którzy obserwują grę i drużynę z innego miejsca, pod innym kątem. Od nich uzyskuję podpowiedzi na temat tego, co mogę zrobić lepiej, na czym skupić uwagę lub czego konkretnie potrzebuje zespół.
Rozmawiał Michał Kaczmarczyk