Puchar Polski: 30-letnia klątwa Asseco Resovii Rzeszów trwa! Lotos Trefl Gdańsk z awansem do półfinału

WP SportoweFakty / Iza Zgrzywa
WP SportoweFakty / Iza Zgrzywa

Takiego obrotu spaw nie spodziewali się sympatycy Asseco Resovii w środę w hali Podpromie. W 1/4 finału Pucharu Polski krajowi wicemistrzowie polegli z Lotosem Treflem Gdańsk 2:3 i pożegnali marzenia o zakończeniu 30-letniej pucharowej klątwy.

Po raz kolejny do najciekawszego starcia tegorocznego Pucharu Polski doszło w rzeszowskiej hali Podpromie. W ćwierćfinale PP Asseco Resovia podejmowała Lotos Trefl, drużynę z którą miała pucharowe rachunki do wyrównania i których jak się po ponad dwugodzinnej walce okazało, długo nie wyrówna.

Mimo chęci na efektowne zwycięstwo, gospodarze nie weszli dobrze w rywalizację. Początek partii inauguracyjnej należał do podopiecznych Andrei Anastasiego, którzy idealnie zdołali wykorzystać mankamenty Pasów w defensywie. Dzięki temu, chwilę po pierwszym gwizdku sędziego, odskoczyli od wicemistrzów Polski i prowadzili wynik niemal przez całą partię. Spora zasługa w tym Damiana Schulza - lidera w ofensywie gdańszczan oraz Michała Masnego, który w przeciwieństwie do swojego vis-a-vis poprawnie prowadził grę swojego zespołu.

Rzeszowianie największy problem mieli ze skończeniem ataku. Kolejny mecz z rzędu zawodził John Gordon Perrin na lewym skrzydle, a Gavin Schmitt dawał więcej na linii 9. metra aniżeli prawym ataku. Tym sposobem, Asseco Resovia nie zdołała powstrzymać pewnych siebie przyjezdnych i poległa w premierowej odsłonie do 21.

Kolejna partia miała kompletnie odmienny przebieg. Po zmianie stron, podrażnieni obrotem spraw rzeszowianie od samego początku drugiej części meczu narzucili przyjezdnym swoją agresywną zagrywkę. Inicjatorem tego był Fabian Drzyzga. Przy jego serwisie gospodarze otworzyli wynik 3:0 i od tamtego momentu systematycznie zwiększali różnicę punktową na swoją korzyść. Gdańszczanie próbowali różnych sposobów, przenosząc między innymi ciężar gry na Bartosza Pietruczuka i Miłosza Hebdę, co okazało się złym w skutkach pomysłem. Partię pewnie wygrali gospodarze i nie omieszkali przy tym zademonstrować swojej siły. Była nią akcja Bartłomieja Lemańskiego, który w asyście Damiana Wojtaszka efektownie zdobył punkt dla swojego zespołu. Jako wystawę potraktował piłkę obronioną przez wspomnianego libero (25:18).

ZOBACZ WIDEO Rajd Dakar opuszcza góry. Najgorsze za uczestnikami (źródło: TVP SA)

{"id":"","title":""}

Tak mocno wygrany set przez rywali podziałał jak zimny prysznic na siatkarzy Anastasiego. Mimo lepszego startu Resovii, to właśnie Lotos Trefl po chwili z wyniku 2:5 wyszedł na 6:5 przy zagrywce Schulza. Andrzej Kowal, widząc, że set zaczyna uciekać spod kontroli już przy pierwszych wymianach, uciekł się do zmian, które ostatecznie nie przyniosły efektu. Rzeszowianie regularnie pogrążali się błędami własnymi, które poniekąd zaważyły na powodzeniu gdańszczan w trzeciej odsłonie. W decydującej fazie, gdy wynik oscylował w okolicach remisu, wicemistrzowie stracili moc nie tylko na zagrywce, ale również w ataku. Bez większych problemów gdańszczanie wyszli na prowadzenie 2:1 (25:22).

Czwarty set przyniósł kolejną zmianę drużyny prowadzącej wynik. Znów Asseco Resovia pokazała swoją siłę, a gdańszczanom brakowało argumentów na nawiązanie walki. Wiodącą postacią gospodarzy był Piotr Nowakowski, za sprawą którego wypracowali sobie przewagę pozwalającą na spokojne prowadzenie gry (13:6). Jednakże tym, co było kluczowe dla Pasów w tym secie, nie był środkowy, a "małe wygrane". Niemal we wszystkich dłuższych wymianach, czy to po ataku Marko Ivovicia, czy Schmitta, wywalczony punkt zostawał po stronie gospodarzy, co dodawało im skrzydeł. Partię wygrali jeszcze pewniej niż drugą, z 10-punktową przewagą (25:15).

Po krótkiej 3-minutowej przerwie rozpoczął się tie-break, którego zdominowali przyjezdni. Niespodziewanie od prowadzenia 5:1 otworzyli wynik seta gdańszczanie, a niewiedzący co się dzieje rzeszowianie, jedyne co mogli to dostosować się do rywala. Mecz zakończył autowy atak Thibault Rossarda, który równocześnie ukrócił marzenia Asseco Resovii o przerwaniu 30-letniej klątwy turnieju.

Zwycięstwem Lotos Trefl Gdańsk zapewnił sobie udział w finałowej rywalizacji. Dojdzie do niej w dniach 14-15 stycznia we wrocławskiej hali Stulecia. W półfinale zmierzy się z PGE Skrą Bełchatów, która również w pięciu setach zdołała odprawić Espadon Szczecin.

1/4 finału Pucharu Polski:

Asseco Resovia Rzeszów - Lotos Trefl Gdańsk 2:3 (21:25, 25:18, 22:25, 25:15, 10:15)

Asseco Resovia:
Drzyzga, Nowakowski, Perrin, Schmitt, Lemański, Ivović, Wojtaszek (libero) oraz Tichacek, Dryja, Rossard, Schoeps, Możdżonek, Winters.

Lotos Trefl: Masny, Paszycki, Pietruczuk, Schulz, Gawryszewski, Hebda, Gacek (libero) oraz Stępień, Romać.

Komentarze (19)
maruniaa
12.01.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Jeśli by faktycznie odpuscili to po co wychodził powiedzmy 1 szóstka. I grał nimi z małymi zmianami 5 setow. Jakby mieli odpuszczać mógł wyjść tichacek schops dryja mozdzen winters dzeski/Rossa Czytaj całość
avatar
Edek1
12.01.2017
Zgłoś do moderacji
3
0
Odpowiedz
Odnoszę wrażenie, że - z całym szacunkiem dla Lotosu - Resovii nie zależało na wygranej. PP to rozgrywki, które de facto niewiele znaczą. Nie dają żadnych profitów a i promocja sponsora też jes Czytaj całość
avatar
ShirleyBenek
11.01.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
avatar
obiektywny
11.01.2017
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
A co tam! Odpoczną sobie! Bo przecież ważne mecze przed nimi! 
avatar
Riorwar
11.01.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Tak to jest, jak się za wszelką cenę próbuje ogrywać Ivovicia, zamiast posadzić go na ławie jak mu nie idzie. Oby w czwartek Kowal nie popełnił tego samego błędu w meczu z Lube. Teraz będzie wo Czytaj całość