W pierwszym meczu fazy play off AZS Politechnika Warszawska przegrała w Kędzierzynie-Koźlu z tamtejszą ZAKSĄ 2:3. Po raz kolejny zespół Krzysztofa Stelmacha okazał się lepszy od Inżynierów dopiero w tie-breaku. Jednak tym razem goście mieli już piłkę meczową w górze. - Pomyliliśmy się w końcówce. W czwartym secie była możliwość skończenia tego spotkania na 3:1. Nie skoczyliśmy ostatnich akcji, a z jakiego powodu to mogę się tylko domyślać. Trzy nasze złe momenty spowodowały, że przegraliśmy to spotkanie. Nie wykorzystaliśmy szansy. Taka jest siatkówka, że w takim momencie niekiedy nie kończy się ważnych piłek. Zagraliśmy dobry mecz, ale nie o to chodzi, żeby zagrać dobry, ale o to żeby zagrać dobry i wygrać - mówi kapitan Akademików Radosław Rybak
Wiele pretensji w tym meczu było do pracy sędziów. Szczególnie w czwartym i piątym secie. W ostatnim za dyskusje z głównym arbitrem Bartłomiej Neroj został upomniany żółtą kartką. - Nie chcę się wypowiadać co do pracy sędziów. Mieliśmy ogromna szansę dzisiaj wygrać mecz. Myślę, że pretensję do sędziów o tych kilka piłek, były słuszne. Te piłki spowodowałyby, że wynik byłby 3:1 dla nas. Oni to widzieli inaczej, my też to widzieliśmy inaczej. Zadecydowali tak jak zadecydowali - twierdzi Rybak.
Przed meczem ZAKSA twierdziła, że stołeczna drużyna będzie groźna, gdyż ona już swój cel osiągnęła. Ma zapewniony udział w przyszłorocznych rozgrywkach PlusLigi. - Na pewno większa presja jest na Kędzierzynie. Oni muszą wygrać, my nie musimy, a chcemy. Nam nikt nic nie urwie jak przegramy. Chcieliśmy dzisiaj wygrać i była na to szansa. Jutro będziemy bić się dalej i zobaczymy co będzie - zapowiada kapitan Akademików.