PGE Skra Bełchatów ani na chwilę nie straciła kontroli nad meczem 10. kolejki PlusLigi z GKS Katowice. Goście nie mieli nic do powiedzenia w tym spotkaniu.
- Z całą pewnością nie pokazaliśmy w nim wszystkiego, co potrafimy. Byliśmy jacyś spięci, być może zadziałała na naszą niekorzyść obecność telewizji. Nie byliśmy tymi samymi osobami, co na treningach. Wpadały nam łatwe piłki, mocno szarpaliśmy przyjęcie i tutaj mam zarzuty przede wszystkim do siebie. To wszystko utrudniało nam walkę. Z kolei Skra po prostu zagrała swoje. W Bełchatowie mają pakę 14 ludzi, którzy zawsze stworzą trudne warunki. My się jednak powinniśmy do nich dostosować i walczyć. Nie przyjechaliśmy do Bełchatowa tylko by zagrać mecz, ale walczyć o punkty. Niestety, tym razem się nie udało - podsumował Rafał Sobański.
W następnej kolejce podopiecznych trenera Piotra Gruszki czeka wyjazd do Trójmiasta, gdzie powalczą o ligowe punkty z Lotosem Trefl Gdańsk.
- Rzeczywiście mamy dość napięty terminarz. Wiemy, nad czym mamy pracować, bo na treningach nasza gra wygląda coraz lepiej. Teraz musimy tylko zrobić wszystko, by przełożyło się to na mecz. Do Gdańska, jak do każdego innego miasta, jedziemy walczyć. Nie o seta czy punkt, ale o zwycięstwo. To bardzo mocny rywal, ale chyba nieco słabszy niż PGE Skra. Wszystko będzie jednak zależało od nas. Jeśli zagramy tak, jak w Bełchatowie to trudno będzie o sukces. Gdy zaprezentujemy się tak dobrze jak w poprzednich spotkaniach z Asseco Resovią czy Espadonem Szczecin, to będziemy mieć powody do zadowolenia - powiedział przyjmujący beniaminka.
ZOBACZ WIDEO Borussia - Legia. Jakub Czerwiński: Borussia zagrała kosmiczny mecz[color=black]
[/color]