GKS Katowice jest jednym z dwóch plusligowych beniaminków. Już w pierwszej kolejce zanotował premierowe zwycięstwo. W następnych spotkaniach radził sobie z lepszym lub gorszym skutkiem, ale do prawdziwej sensacji doszło, kiedy podopieczni Piotra Gruszki odprawili Asseco Resovię Rzeszów.
Siatkarze ze Śląska byli bardzo szczęśliwi po wygranej. - Zawsze lepiej trenuje się po zwycięstwie, niż po porażce. Od początku przygotowań trenujemy bardzo mocno i dobrze, bo efekty są widoczne. Wygrana w Rzeszowie nie wzięła się przecież z niczego. Idziemy w dobrym kierunku, bo skoro potrafiliśmy wygrać z Resovią, to dlaczego nie mamy wygrywać z innymi drużynami? - zapytał retorycznie Tomasz Kalembka.
GKS czuł respekt wobec rywala, ale wierzył w to, że może go pokonać. - Do Rzeszowa jechaliśmy z takim samym nastawieniem jak przed każdym meczem - chcieliśmy zwyciężyć. Oczywiście byliśmy świadomi gdzie jesteśmy my, a gdzie Resovia i jacy zawodnicy tam grają. Chyba najważniejszy był drugi set, w którym nasza gra zaskoczyła i udało się go wygrać. Wiedzieliśmy, że skoro możemy wygrać jedną partię, to i cały mecz. Ta myśl przyświecała nam do końca - zapewnił środkowy.
W najbliższy weekend katowiczanie zagrają z Espadonem Szczecin, drugim z beniaminków. - To jest dla nas bardzo ważny mecz, jak każdy w tym sezonie. We wszystkich spotkaniach szukaliśmy i będziemy szukać punktów. Szczecin jest rywalem na podobnym poziomie do nas, więc tym bardziej celujemy w zwycięstwo. Podchodzimy do rywala z szacunkiem, bo z Kielcami i Będzinem też mieliśmy wygrać. Nic nie jest przesądzone, dlatego na mecz z Espadonem nastawiamy się tak samo, jak na Resovię czy ZAKSĘ. Wyciągamy wnioski z wszystkich naszych wcześniejszych gier, mocno pracujemy na treningach, co przenosi się też na dobrą atmosferę w zespole - zakończył Kalembka.
ZOBACZ WIDEO Jacek Kasprzyk: To jest fantastyczna grupa