Przed meczem w Częstochowie BBTS Bielsko-Biała legitymował się fatalnym bilansem. Bielszczanie wygrali tylko jedno spotkanie (3:1 z Cerrad Czarnymi Radom), a w pięciu pozostałych nie ugrali choćby seta. To sprawiało, że do potyczki przeciwko AZS-owi Częstochowa, BBTS przystąpił zajmując ostatnie miejsce w tabeli PlusLigi.
Bielszczanie świetnie rozpoczęli mecz, inauguracyjną partię wygrali do 16. Jednak w dwóch kolejnych partiach to częstochowianie spisywali się lepiej. BBTS-owi udało się doprowadzić do wyrównania, ale w piątej odsłonie bielszczanie ugrali zaledwie cztery punkty. - Tie-break to loteria, ale to nie w nim tkwił problem. Dobrze graliśmy w pierwszym secie, w dwóch kolejnych partiach mieliśmy dobre przyjęcie, ale byliśmy niedokładni w ataku. Szkoda tych dwóch setów, w nich mogliśmy więcej ugrać. Tie-break rozpoczęliśmy źle i później szło już kiepsko - ocenił trener BBTS-u, Miroslav Palgut.
Szkoleniowiec bielskiego klubu nie ukrywał, że AZS w niczym nie zaskoczył jego drużyny. Najwięcej problemów siatkarzom BBTS-u sprawił Rafał Szymura. - AZS grał tak, jak tego oczekiwaliśmy. Problem w tym, że nie zatrzymaliśmy Szymury. On z trudnych piłek atakował. Tłumaczyliśmy sobie jak grać, ale skakaliśmy tak do bloku, że on grał po rękach. Czasami posyłaliśmy trudne zagrywki, a rywal dobrze atakował. Problemem dla nas nie była gra częstochowian, a nasza siatkówka - stwierdził Palgut.
Liderem BBTS-u był Paweł Gryc, który wraca do dobrej formy po kontuzji kolana. - Pawłowi Grycowi brakowało momentami siły, ale zagrał dobry mecz. Dużo pracujemy z fizjoterapeutą i trenerem kondycyjnym nad tym, by nie było problemami z kolanami. Ważne jest, by Paweł miał dobrze przygotowane kolana. On będzie musiał dużo pracować, ma wskazaną drogę. Po sezonie czeka go dużo pracy nad tym - powiedział Palgut.
ZOBACZ WIDEO Łukasz Fabiański: Mecz z Rumunią? Patrzę na to optymistycznie (źródło: TVP SA)
{"id":"","title":""}