PlusLiga.pl: Kilka dni temu przedłużył pan kontrakt z PGE Skrą na kolejny sezon. Aż tak dobrze czuje się pan w Bełchatowie?
Srećko Lisinac: Przeprowadziłem rzeczową rozmowę z prezesem Piechockim i doszliśmy do porozumienia w kwestii przedłużenia mojej umowy. Czuję się dobrze nie tylko w Bełchatowie, ale w ogóle, w Polsce. Praktycznie wszędzie, gdzie gramy trybuny są pełne, jest fajna atmosfera, wszystko jest profesjonalnie zorganizowane. Nie wiem czy w Europie gdzieś jeszcze tak jest. No, może we Włoszech.
No właśnie. Nie ciągnie pana choćby do Włoch, gdzie gra wielu Serbów?
-
Ciągnie mnie wszędzie, chciałbym w przyszłości spróbować gry w różnych ligach. Niestety, nie można grać w kilku miejscach jednocześnie. Na razie więc wybrałem Polskę. Po wypełnieniu kontraktu w Bełchatowie, jeśli zdrowie mi dopisze, spróbuję swoich sił w innej lidze.
ZOBACZ WIDEO Kamil Glik: mam mocny charakter. Samobój mnie nie załamie (Źródło: TVP S.A.)
W PGE Skrze jest spora konkurencja na środku siatki, szczególnie teraz, gdy dołączył Jurij Gladyr. Trzeba się mocno starać?
- Jurij to świetny zawodnik, z bardzo wyraźną osobowością i silnym charakterem. Na treningach daje z siebie więcej niż sto procent i sprawił, że rywalizacja na naszej pozycji stała się jeszcze większa. Ciągle naciska, żeby pracować więcej i więcej. Ale to bardzo dobrze, bo dzięki temu wszyscy jeszcze bardziej się staramy. Na pewno motywacji nam nie zabraknie. Myślę, że wszyscy środkowi Skry prezentują podobny poziom, popychamy się nawzajem do przodu, a tym samym, dajemy więcej drużynie.
Sporo dobrej energii dał panu też sukces z reprezentacją w Lidze Światowej. Wreszcie udowodniliście, że ten aktualny zespół stać na wygrywanie?
-
Jeśli mam być szczery, to zawsze wracam ze zgrupowania kadry z bardzo pozytywną energią. Choć oczywiście, przyjemniej jest wracać po zwycięstwie. Od dawna wiedziałem, albo raczej czułem, iż ta grupa ludzi, którą zaprosił do współpracy Nikola Grbic może osiągnąć znaczący sukces. Byliśmy strasznie wkurzeni, że nie awansowaliśmy na igrzyska olimpijskie, ale też wzięliśmy się jeszcze bardziej do pracy.
Po turnieju w Berlinie trener Grbic powiedział mi, że wciąż szuka wspólnej drogi z zawodnikami, że czuje różnicę generacji. Wygląda na to, że już ją znalazł?
-
Myślę, że ten pierwszy rok pracy w charakterze selekcjonera Serbii był dla Nikoli Grbica znacznie trudniejszy niż dla nas. Ale moim zdaniem, bardzo szybko złapał z nami kontakt i stworzył z nas dobrze funkcjonujący kolektyw. Czasami zabiera to nawet dwa - trzy lata. Ja prawdę mówiąc, nie czułem jakiejś pokoleniowej różnicy w naszych relacjach. Oczywiście, zawsze darzyłem go wielkim szacunkiem, bo jest jednym z najlepszych rozgrywających w historii. Ale to nigdy nie powodowało nadmiernego dystansu czy przepaści. Zawsze była i jest jakaś przestrzeń, która pozwala nam na normalne, partnerskie rozmowy.
Sezon reprezentacyjny zakończył pan w połowie lipca. Wakacje nie były zbyt długie?
-
Dla mnie wakacje były zdecydowanie zbyt krótkie, chętnie trochę bym je przedłużył. Dla zawodników, którzy non stop grają w klubie i kadrze, takie 2-3 tygodnie wolnego są zbawienne.
[b]
Nowy sezon ligowy Skra Bełchatów rozpoczęła z dużym impetem. Wygrana 3:1 na terenie mistrza Polski cieszy pewnie podwójnie?
[/b]
- Każde zwycięstwo jest ważne. Raz, że daje wymierne korzyści w postaci punktów w klasyfikacji. Dwa, że dodaje energii i pewności siebie, poprawia atmosferę w drużynie. Pierwszy mecz graliśmy trochę innym zestawem zawodników, niż ten z ZAKSĄ. To oznacza, że możemy sporo rotować składem, że mamy wyrównaną czternastkę.
Jeśli chodzi o samo spotkanie z ZAKSĄ to rozpoczęliśmy je dość nerwowo, nie wykorzystywaliśmy sytuacji do zdobycie punktów, oddawaliśmy za darmo piłkę przeciwnikom. Popełnialiśmy błędy, których normalnie nie robimy. W drugim secie graliśmy znacznie lepiej, kontrolowaliśmy nasze poczynania, uspokoiliśmy grę. To była rywalizacja dwóch równorzędnych drużyn. O naszym zwycięstwie zdecydowała lepsza gra w defensywie, a także skuteczniejsza zagrywka.
W trzeciej kolejce PlusLigi zmierzycie się z Asseco Resovią Rzeszów. Pana czeka walka przeciwko rodakowi, Marko Ivovicovi. Podpowie pan kolegom jak powstrzymać go na siatce?
-
Tak, kolejny bardzo mocny przeciwnik na naszej drodze. Pracę nad rozszyfrowaniem gry Marko zostawię naszemu sztabowi szkoleniowemu, to ich robota. Co najwyżej, mogę podpowiedzieć jak wywrzeć na nim presję… a mówiąc poważnie, na tym poziomie rywalizacji nie ma żadnych tajemnic, jeśli chodzi o grę rywali, zawsze jesteśmy dobrze przygotowani taktycznie. To, czy przegrywamy czy wygrywamy w dużej mierze zależy od samych zawodników, od tego jak realizujemy taktykę. Natomiast ja bardzo się cieszę na spotkanie z Marko, bo już dość długo się nie widzieliśmy. Bardzo często rozmawiamy przez telefon czy Internet, ale to nie to samo.
rozmawiała Ilona Kobus (plusliga.pl)