Chwilę po zakończeniu tegorocznych finałów Ligi Światowej trener Bernardo Rezende ogłosił ostateczny skład na igrzyska olimpijskie w Rio de Janeiro. Zabrakło w nim tego, który przez lata stanowił o sile tamtejszej reprezentacji - Murilo Endresa.
Utytułowany przyjmujący zareagował na decyzję trenera kończąc swoją bogatą karierę reprezentacyjną. Swoim postanowieniem wprowadził całe brazylijskie środowisko siatkarskie w osłupienie.
Po niespełna trzech miesiącach, gdy złość spowodowana brakiem powołania już opadła 35-letni przyjmujący przyznaje, że jego wcześniejsze słowa dotyczące nie założenia nigdy więcej narodowej koszulki były podyktowane emocjami związanymi z opuszczeniem najważniejszej imprezy czterolecia i to mającej miejsce w Brazylii.
- Trudno mówić mi o reprezentacyjnej emeryturze. To nie jest tak, że nie chcę grać dla Brazylii, ale nie jestem pewny czy fizycznie będę w stanie dojść do wymaganego przez reprezentację poziomu. Jeżeli udałoby się, to byłbym zachwycony móc kontynuować karierę - przyznał Murilo.
- Cykl olimpijski zakończony w tym roku był moim ostatnim. Kolejne cztery lata będą bardzo ciężkie, musiałbym być bardzo dobry bowiem na reprezentację trzeba zasłużyć. Wydaje mi się, że każdy siatkarz powie, że trudno osiągnąć poziom aby być na igrzyskach i pomóc drużynie, ale nikt nie odrzuciłby telefonu od trenera... - dodał dwukrotny mistrz świata oraz wicemistrz olimpijski z Londynu.
Choć Murilo zawiesił reprezentacyjne buty na kołku, nie zakończył kariery sportowej. Nadal występuje w brazylijskim klubie SESI Sao Paulo.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: karny, który przejdzie do historii