WP SportoweFakty: Trudny mecz dla reprezentacji Polski, ale ostatecznie wygrany. Gdyby skupić się wyłącznie na pozytywnych aspektach, to co by to było?
Radosław Wodziński: Najważniejsza jest sama wygrana w tym meczu. Bardzo długo na to pracowaliśmy, długo analizowaliśmy Argentynę. Wiedzieliśmy o wszystkim, jeśli chodzi o ten zespół. Bardzo dużo czasu poświęciliśmy na analizę każdej zawodniczki we wszystkich ustawieniach, znaliśmy wiele szczegółów na temat całej drużyny. Cieszy przede wszystkim samo zwycięstwo, bo to przybliża nas do finału, to pozytywne i każde powinno tak cieszyć. Przegraliśmy końcówkę w Zielonej Górze z Portoryko, natomiast tutaj udało się wydrzeć tie-breaka i wygrać.
Szczególnie rozgrywająca, występująca w Orlen Lidze, była dobrze znana. 14 bloków świadczy o tym, że nie było większych problemów z odczytaniem jej intencji?
- To jest tak, że mamy bardzo dużo materiałów z meczów. Argentynę analizowaliśmy na przykładzie World Grand Prix, turnieju, który rozgrywały u siebie. Znaliśmy Yael Castiglione z naszej ligi, więc niektóre zagrania mogliśmy sobie wyłapać. Najbardziej jednak skupiliśmy się na analizie tego turnieju z Argentyny i to było taką kluczową rzeczą.
ZOBACZ WIDEO Nowe rozdanie, stary układ. Plany nowego prezesa PZPS
{"id":"","title":""}
Krótko o tym, co było złe. Co zawiodło, szczególnie w tych newralgicznych momentach?
- Na pewno uciekało nam przyjęcie, ale również skuteczność na wysokich piłkach. Myślę, że to były kluczowe aspekty i zarazem nasze słabsze elementy w przegranych setach.
Pomimo tego, że drużyna rozegrała pięć ciężkich setów, nie wszystkie zawodniczki miały okazję się zaprezentować.
- Nie było zbyt wielu zmian, ale jeśli były robione, to w odpowiednich momentach. Staramy się szukać tej podstawowej szóstki. Wiadomo, liczy się dyspozycja dnia, każda zawodniczka jest lub nie jest gotowa. W tym piątkowym spotkaniu zmiany były trafione i przyczyniły się do zwycięstwa.
Czy Kenia jest najsłabszym rywalem w turnieju we Włocławku?
- Wydaje się, że tak. To jest zespół, który awansował z III dywizji. One bardzo chcą i się nakręcają swoją grą. Widać, że się cieszą z tego, że przyjechały do Polski. Wydaje się, że są najsłabsze, ale ja bym ich nie lekceważył. To wiadomo, kiedy tak się robi, to często można się obudzić z ręką wiadomo gdzie. Trzeba tutaj się spiąć i wygrać ten mecz. To na pewno pozwoli nam przybliżyć się do celu, żeby pojechać do Bułgarii na turniej finałowy.
Czy tydzień wystarczył na wyciągnięcie wniosków po przegranym meczu z Portoryko w Zielonej Górze?
- Mieliśmy tylko jeden dzień wolnego. Spotkaliśmy się we wtorek i od popołudnia przez 1,5 dnia skupiliśmy się tylko na naszej grze. To zdecydowanie jest najważniejsze w tym momencie, żebyśmy sobie poukładali grę. Wiedzieliśmy gdzie popełniliśmy błędy z Portoryko, w których zagraniach mieliśmy problemy. Tutaj już wyglądało to lepiej.
W męskiej reprezentacji stosowany jest wariant z pracą dwóch statystyków, a jeden z nich siedzi na ławce, drugi zaś za bandami. Przy żeńskiej kadrze na razie jest "po staremu", tak jest wygodniej?
- Jest takie rozwiązanie. Tam statystykiem jest Oskar Kaczmarczyk, zaś drugim jest Robert Kaźmierczak, którego dobrze znam z Bydgoszczy. Robert pisze, Oskar analizuje. U nas też to podobnie wygląda, Błażej (Krzyształowicz, asystent Jacka Nawrockiego - przyp.red.) był statystykiem, teraz jest pierwszym trenerem w Budowlanych. Posiada dużą umiejętność analizy tego, co piszemy na bieżąco. Mi wygodniej grę się analizuje zza boiska. Błażej wszystko ma u siebie na tablecie, trenerzy mają streaming, więc wszystko jest w miarę dobrze dograne. Mamy to dopracowane, idzie w bardzo dobrym kierunku. Jeśli chodzi o analizę, wszystko jest poukładane.
Czyli w tej konfiguracji jest optymalnie?
- Na ławce jest też Eduardo Romero. Jest trenerem od przygotowania fizycznego, ale miał bogatą przeszłość siatkarską, jeszcze będąc we Włoszech pracował jako asystent, wcześniej statystyk. U nas też pełni dużą rolę. Myślę, że to jest wystarczający skład, ale wiadomo, gdyby był z nami trener Kawka (aktualnie pracuje z kadrą B siatkarek - przyp. red.), to by było dopełnienie całego sztabu. Jeśli byłyby cztery osoby, to byłoby jeszcze lepiej, ale dajemy sobie radę w ten sposób.
We Włocławku rozmawiała Dominika Pawlik
Oglądaj siatkówkę kobiet w Pilocie WP (link sponsorowany)